Czy istnieje życie pomiędzy życiami?
Czy nicość, poczekalnia, niebo, piekło istnieje?
Śmierć mi po mózgu tańcuje, i wiele myśli mi wstukuje. Może to spowodowane jest listopadem, którego nie lubię? Złe skojarzenia daje mroczne myślenie, którego nie lubię.
Specjalnie nie zadałam pytanie…
„Czy istnieje życie po życiu?”
….ale przekornie zadałam pytanie:
“Czy istnieje życie pomiędzy życiami?”
Ale czy to pytanie, prawidłowo jest postawione? Jeśli tak, to po śmierci powłoki cielesnej gdzie podziewa się dusza?
Ludzie, którzy przeżyli doświadczenie bliskiej śmierci, opisują podróże do innego poziomu istnienia. Opisują wchodzenie w piękne światło i odczuwanie olbrzymiej miłości i spokoju. Czy wchodząc w to światło, dusza oddziela się od ciała, czy tylko mózg robi nam psikusy. Nie znamy ponad połowy tego, co mózg nasz potrafi – póki nić astralna połączona jest z ciałem nie umieramy. Czy wówczas wpadamy w głębsze omdlenie niż to, które można zaznać przy zwykłych omdleniach? W chwili zbliżania się śmierci, przed oczyma widzimy scenki z całego życia. Mózg tak reaguje w obliczu śmierci. Czy jest to żal za życiem?… Żal, że go tracimy i co tracimy, żal że zostawiamy bliskich?
Kiedy spadałam z wysokości 7 metrów myślałam, że to film w zwolnionym tempie. Czas się dłużył, a nawet jakby staną w miejscu. Przeszłam efekt powtórki życia. Ale nie czułam abym żałowała, to że tracę życie. Nic takiego nawet nie przeszło mi przez głowę. Widziałam mamę patrzącą jak spadam, sąsiada. Nie było czegoś takiego jak …bah… i jestem na ziemi. Na ziemi się nie znalazłam, tylko noga przebiła zadaszenie z płyty PCV i dupskiem usiadłam na zadaszeniu. Myślę, że w chwili zagrożenia życia, w mózgu wytwarza się substancja podobna do adrenaliny, ale mająca głębsze działanie – może nawet zwolnienie szybkości wokół osoby zagrożonej – dla niej czas się dłuży, a dla tych co obok widzą jak z impetem np. spada. Dlatego może, niektóre upadki kończą się tylko potłuczeniem. Oczywiście też, jest to kwestia, na jakie podłoże spadniemy. Bo i z metra upadając na beton, można się zabić. Może to mózg w chwili zagrożenia wytwarza pole, które zwalnia szybkość spadania. Może się okaże w dalekiej naszej egzystencji ludzkiego bytu, że dzięki temu nauczymy się latać – ptaki kiedyś też nie latały. Może skrzydła nam nie wyrosną, ale natura umie znaleźć sposób. Kiedyś zeszliśmy z drzewa, a teraz zaczynamy mieszkać w „betonowych drzewach” które coraz bardziej są wyższe. Wystarczy sprawność fizyczna, która utrwali się z pokolenia na pokolenie, i lotem ślizgowym będziemy z dwudziestopiętrowego wieżowca lądować na chodniku bez używania windy. Z czasem to się utrwali w pamięci genetycznej, i wybrane okazy ludzkie z selekcji naturalnej, osiągną możliwości które teraz nam wydają się sf. I oglądamy je tylko w filmach, czytamy w książkach, komiksach. Ale trzeba pamiętać o takich futurologach jakim był m.in. Stanisław Lem. Geniusz futurystycznego myślenia. Jeden z niewielu pionierów, którzy przekroczył granice myślenia przyszłościowego. Wizjoner. Nazwałabym go Nostradamusem XX w., a Nostradamusa Lemem XVI wieku.
W momencie zagrożenia, wielu ludzi wychodzi cało ze szponów śmierci, dzięki swej woli życia. Trzeba wiedzieć, że wola to „uczucie” bardzo mocne, lecz nie każdy potrafi to wykorzystać. Nie znamy w pełni możliwości naszego mózgu, na ile i do czego jest zdolny.
Co się dzieje kiedy umieramy? Ta kwestia intryguje rodzaj ludzki, odkąd jesteśmy w stanie takim rzeczom się przypatrywać. Wielu mówi o jasnym świetle… – przy uderzeniu w głowę też masz jasne światło, a nawet „gwiazdy”, co nie znaczy że znalazłeś się w kosmosie. Mózg jest jak komputer. Kiedy psują się obwody w ludzkim ciele (w komputerze) do mózgu (dysku) docierają sygnały że coś jest nie tak.
Mózg zaczyna się bronić przed wyłączeniem, szuka naprawy (komputer też – wykrywanie wirusa itd.), dla organizmu sygnałem że coś z nim jest nie tak… jest ból (dla komputera, problemy z połączeniem sieciowym itd.). Jeśli mózg nie ma możliwości samonaprawy organizmu, wyłącza się (komputer też). Mózg popadnie w śpiączkę, i po jakimś czasie się obudzi (komputer też). Często dla mózgu wystarczy zresetowanie – odpoczynek (dla komputera też). A jeśli obwody w ludzki ciele są tak uszkodzone, że nic nie można poradzić mózg umiera (zawirusowany komputer też jest do wyrzucenia). Lecz kto wie, jak to będzie w przyszłości? Dlaczego mózg ma umierać jeśli jest zdrowy a ciało chore? Wystarczy w inne naczynie go wsadzić, czy to biologiczne czy do „puszki” – robota. Tak samo jak z komputerem kiedy dysk dobry, a tylko obwody zepsute, przestarzałe wystarczy dysk przełożyć. I też nadejdą takie czasy, kiedy będziemy podróżować w kosmosie w robocie chroniącym nasz mózg.
Bo tak naprawdę, czy znamy żywotność mózgu? Nie. Ponieważ on umiera wraz z ciałem. Dzięki ciału, które mu dostarcza poprzez odpowiedni układ pożywienie żyje. Kiedy ciało umiera, mózg też musi umrzeć.
A jeśli ciało, mózg to tylko naczynie dla świadomości która jest w postaci energii, i w momencie kiedy naczynie umiera anergia świadomości opuszcza to ciało i zmienia naczynie? Może organizmy żywe są tylko naczyniami dla czegoś „wyższego?”… co ukształtowało się w momencie wielkiego wybuchu. I byłoby wówczas sens w tym co piszą, głoszą, wierzą religie, jest w opowieściach, legendach. I to nie są legendy, wierzenia religijne, ale historia stworzenia świata, lecz przez cwaniaków w wielu miejscach przeinaczona, dla własnej korzyści.
Każdy ustrój, rząd przejmując władzę, przeinacza historię na swoja korzyść. A jak wiadomo, co często jest powtarzane pomimo że to kłamstwo staje się prawdą… o prawdzie się zapomina. Nie bez kozery palono książki, a od nowa historie pisano. Wiele prawdy o naszej ziemi, życiu, poszło z dymem. Często prawda „szła” i ludzie z dymem, a kłamstwo się obroniło kiedy nie było dowodu na to że to kłamstwo. Zabijano, i niszczyło się ludzi kiedy mówili – i mówią prawdę – o tych co rządzą. Kiedy w klasztorach przepisywano biblię, wiele zamian zrobiono – oczywiście na korzyść tych co w danej chwili rządzili… czyli klechy.
Czy ci, co chwalą, cytują Biblie, rozumieją jej przesłanie – jeśli takowe jest? Z jednej strony każe wybaczać, z drugiej „oko za oko – ząb za ząb”. Ma w sobie wiele niespójności, ponieważ ci co ja pisali, następnie przepisywali coś od siebie pododawali. Jest to księga kościoła, która będzie ją uaktualniać – co w dzisiejszych czasach technologii nie jest trudne, i dokładać co nuż nowe swoje dla siebie korzystne zapiski w języku dawniejszym – dopasowanie stylu akcentu pisania do dawniejszego, aby czytający nie zorientował się, że dopisano w późniejszym czasie… np. w XIX, XX, XXI w. Wystarczy w nowe nakłady biblii dorzucić „swoją prawdę” aby móc manipulować ludźmi twierdząc, że to przekaz od Boga. Przeciętny katolik i tak się nie zorientuje, bo biblii nie czyta. Zresztą przyuważcie… że biblia tak naprawdę jest tylko częściowo wykorzystywana na mszach, w cytatach bo tak naprawdę bierzemy tylko z niej to, co nam jest wygodne.
Dla mnie biblia ma wiele w sobie hipokryzji. Pisze się w niej o miłości do bliźniego, a zarazem aby zabijać tego kto nie chce się podporządkować. Może na początku w dobrej wierze ją ktoś zaczął pisać – według naukowców:
„Mojżesz był pierwszym pisarzem Biblii. Czytamy kilkakrotnie, że Bóg dał mu zadanie, aby spisał wydarzenia do chwili powstania zwoju. Lud izraelski otrzymał przywilej zebrania poszczególnych ksiąg Biblii i starannego ich przechowania. Mniej więcej 400 lat przed narodzeniem Chrystusa wszystkie księgi Starego Testamentu były już spisane”
Ale jak wiadomo – według naukowców:
“Stary Testament spisano w języku hebrajskim. Niektóre krótkie części ksiąg Ezdrasza i Daniela są zapisane po aramejsku. Dopiero po ziemskim życiu Pana Jezusa spisane zostały księgi i listy Nowego Testamentu. Powstały one w języku greckim, gdyż mowa ta była wówczas szeroko rozpowszechniona.”
Tak więc, wystarczyło przy przepisywaniu na grecki, zmiany zrobić i to co miało być w dobrej wierze istnieć, skierowane zostało w kierunku – na korzyść – kościoła.
Biblia, to jest zbitek plagiatów ściągniętych z innych wierzeń, o wiele starszych od chrześcijaństwa, dlatego wiele jest w niej niespójności, sytuacji które sobie zaprzeczają, jest to kogel-mogiel.
Każda wiara ma swoją „biblię” i w każdej z niej, jest ziarenko prawdy. Może energia świadomości, aby istnieć potrzebuje „naczynia do rozmnażania”, nie potrafi poprzez ala „pączkowanie”. A może energia świadomości kiedyś tak się „rozmnażała” lecz stwierdziła, że poprzez seks cielesny jest przyjemniej”. A z jak powstał człowiek? Każda z religia, czy mitologia, legenda ma swoja „teorię” na stworzenie człowieka.
A i jest współczesna, najnowsza teoria… dr Eugene McCarthy że ludzie powstali jako hybrydy szympansów i świń. Cechy różniące nad od małp człekokształtnych występują jedynie u świń.
„McCarthy jeden z czołowych specjalistów w łączeniu gatunków twierdzi, że wiele cech człowieka pochodzi od świni. To od nich mamy skórę bez włosów, grubą tkankę tłuszczową, jasne oczy czy wystające nosy. Człowieka i świnię łączą także wspólne cechy w budowie wewnętrznych organów.
W opinii badacza wspólna historia świni i małpy zaczęła się od jednego udanego kopulowania. Szympansica urodziła hybrydy, a te z kolei zaczęły żyć wśród małp. Wystarczyło kilka pokoleń, by hybrydy zaczęły rozmnażać się między sobą i tak powstał człowiek.
Zdaniem genetyka większość cech człowiek zawdzięcza świni.” Źródło: FreeImages.com
„Piekło, niebo, czyściec, poczekalnia, nicość”
Tak wielu ludzi do nieba chce się dostać, czemu? Myślą że cierpieć nie będą, może nie… ale nudzić na pewno.
-Czy jesteśmy szufladkowani według tego, jak kto umarł?
-Jeśli zginie w wypadku to, czy będzie w tej samej poczekalni z tym co umarł śmiercią naturalną?
-A samobójcy?… przecież czas ich jeszcze nie nadszedł, tak jak tych co schodzą z tego świata śmiercią nienaturalną. Nie mogą przecież bez kolejki, wepchnąć się po następne ciało, ponieważ ich czas nie nastał, a ich następne naczynie dopiero w planach.
„Piekło, niebo, czyściec, poczekalnia, nicość”
Piekło?
Piekło jest na ziemi, sami go tworzymy…
Niejednemu człekowi krzywdę robimy
Do spowiedzi chodzimy…
Za moment ponownie krzywdę mnożymy
Przy konfesjonale klękamy do nieba sięgamy…
Za moment nóż nienawiści sąsiadowi w plecy wbijamy
Ja wolę iść do piekła biblijnego….
Od ziemskiego nic nie ma gorszego
Nie spotkam tam ludzi stanu hipokrytcznego…
Co modlą się pod figurą mając wiele zła za skórą
W piekle mieszka Lucyferek…
Co daje ognia wiele i są też przyjaciele
Przyjaciele co wcale wiele grzeszyli…
Tylko do kościoła na tacę nie łożyli
Na religię nie chodzili, w modłach się nie męczyli…
I nie dali się klepać po dupce księdzu moi mili
W Boga przez księży narzuconego nie wierzyli…
To i do piekła trafili
Ja też do nich dołączyć chcę bo w piekle nie jest źle
Tam też można fajnie bawić się
Niebo?
Niebo istnieje gdy w zgodzie żyjemy…
I jest mieszkaniem Boga i dobrej dusz też
Smutna jest niestety prawda taka
Że faryzeusza, hipokrytę spotkacie tam też
Katolik idzie do nieba ku wielkiej swej radości…
Że będzie tam w stanie wiecznej szczęśliwości
Po wyspowiadaniu zawsze ma nadzieję…
I wiarę w to też, że wszystko co złe i tak wybaczone mu jest
Wierzy zuchwale na tacę dając że będzie mu dane…
Z Bogiem przebywanie, Dziewicą Maryją i Aniołami też
Wierzy głęboko w to też, że jak na konto Rydzykowi da…
To i świętym z niego zrobią też
Po spowiedzi ponownie w złych uczynkach się pławi…
Każda krzywda po wyspowiadaniu wybaczana mu jest
Ponownie w złych uczynkach pławi się…
Ofiary swoje ma gdzieś, przypieprzy jeśli spotka je gdzieś
Do ofiar o wybaczenie kat powinien skierować się…
A nie niszczyć jej cześć
Za swoje złe uczynki kary na padole ziemskim nie otrzyma…
Stwierdzi „to jest ofiary wina” a rzem i wyspowiadał się też
Kary na ziemi nie otrzyma, dupę na prawo wypina…
Kasę ma, to i księdzu na tacę da
Wiadomo, nikt za życia prawdy nie pozna…
A po życiu mało co można
Dobrze rzem ateista jest, grzech nie dosięgnie mnie…
Bo cóż znaczy grzeszyć, jeśli pedofilstwo u księży się szerzy?
Co jest większym grzechem od molestowania nieletniego…
I obwinia się niewinnego że chuć spowodowana jest przez niego
A jeśli istnieje niebo i piekło…
To proszę łaskawości wiecznej chcę iść do piekła
Weselej tam jest, lubię w zabawie pławić się…
Taki ze mnie diabelski bies
Czyściec?
Czyściec stan przejściowy, długo w nim nie ostaniesz…
Łaski dostąpiłeś, w piekle się nie smażysz
Oczyszczenia za grzechy otrzymasz bo malutkie były…
Do nieba się dostaniesz, skrzydełka dostaniesz
Innego wyjścia nie będziesz miał…
Takie przemyślenie Bóg w swoim prawie dał
Czyściec jest dla tych co troszkę zgrzeszyli…
W czyśćcu są i ci co krzywdzili a zdrowaśki wieczorem prawili
Boga pod niebiosa chwalili to po czyśćcu dostąpią łaski…
Całą wieczność będą klepać zdrowaśki
Szczęście będzie ich złudne…
Będą się nudzić jak mopsy smutne
Poczekalnia?
Jest takie miejsce, to rzecz naturalna…
Nazywam je poczekalnią
Nie jest to piekło, niebo, czyściec też nie…
Te miejsca są tworze aby owieczki w ryzach trzymać
Kolejna ludzka bzdura tworzona przez tych…
Którzy chcą zawładnąć duszą, a i kontem też
Rozgłaszają o piekle opinię złą…
Straszą że tam trafią ci co czynią zło
Więc czemu krzywd wiele ludzie od nich mają?…
A może myślą, że i tak diabła po śmierci jak ludzi wydymają
Kierować żywymi chcą, straszą mękami piekielnymi…
Przez grzechy nieodpuszczonymi
Poczekalnia jest miejscem spokojnym, w odpoczynku kojącym…
Daje odpocząć duszom po ziemskiej wędrówce strudzonym
Pozwalająca na przemyślenie swojego postępowania…
Do następnego ciała wskakują, lepiej postępują
Chyba że nie, bo nie pamiętają jakie przemyślenia były…
Lub obudziła się u nich zemsta za poprzednie życie moi mili
Kiedy powracają to postępują tak, jak postępował z nimi kat…
Za swoje krzywdy teraz innych krzywdzić zaczynają
Ogromną w tym frajdę mają, lecz o jednym zapominają…
W następnym wcieleniu kata spotkają
Nicość?
Czy rozmywamy się w nicości?… to jest trudne pytanie…
Nicość jest, zarazem jej nie ma
Jeśli nawet tak, to i tak zawsze coś po nas zostanie…
O nas obraz krąży w czyjejś o tobie miłej pamięci
Lecz jeśli kogoś skrzywdziłeś obraz się zmąci
W nicości zapomnienia ostaniesz odpuszczenia nie dostaniesz
Nicości nie trzeba się bać, po prostu nie ma na ziemi nas…
Jeśli dobre uczynki czyniłeś o tobie myśli bliskich są
Lecz kiedy byłeś złym człekiem…
Nasza aura krąży w umysłach skrzywdzonych ludzi
Cieszą się że już nas nie ma, piją za twą duszę pognębienia…
Na grobie twoim tańcują i Bogu za twe zejście dziękują
Nicość jest, zarazem jej nie ma
O nas obraz krąży w czyjejś o tobie miłej pamięci
Lecz jeśli kogoś skrzywdziłeś obraz się zmąci
W nicości zapomnienia ostaniesz odpuszczenia nie dostaniesz
Ważne jaki obraz u najbliższych, znajomych o nas jest…
W sercach złość lub tęsknota pozostawiona przez nas jest
Pamiętaj człecze miły… jakie życie taka śmierć…
Po śmierci poleją się za tobą smutku, lub ze szczęścia łzy
——————
Monika Janos – O teatrze życia – Życie jest szkołą
—————————-