Rozpruty jeż… czyli pitunia z odrostem – tak sobie leżałam na tapczaniku grzecznie wtulona w poduszeczkę i wspominałam fajne sytuacje z mego grzesznego życia…
Był to dzień jeden z tych co cię nosi, nie wiesz co ze sobą zrobić. Po południu “wpadała” do mnie na kawkę, od kawki przez rozmowę do piersiątka, waginki i z powrotem. Usteczek nie zamoczyłam ponieważ na jeżyka natrafiłam. Od tamtej pory cipuńkę Jej nazwalam „Rozpruty jeż”. Rano sobie ogoliła ale po południu minimalnie już zaczęły kłuć odrościki. Miałam już kiedyś taką przygodę z odrostem… W wirze namiętności nie zwróciłam uwagi na niego. Ona była nagrzana, dochodziła, ja nie odpuszczałam. Efekt namiętnego wtulania się w jeżyka odczułam po paru godzinach. Usta, poliki sam ogień, ponad tydzień odczuwałam namiętność chwili. Na samą myśl wspomnienia ciarki po ciele przechodzą.
Zaczęłam się zastanawiać, leżąc na tapczaniku jak jeszcze fajnie można nazwać cipeczki. Lubię nazywać wulkanik rozkoszy, krater bezkresnej rozkoszy. A Wy, macie fajne nazwy? A z tych która nazwa się podoba?…
-magiczne miejsce raju na ziemi
-jamka rozkoszy
-krater eksplozji
-ociekające rosą płatki róży
-smyraczka
-muszelka
-różyczka
-pipunia
-pęknięty jeż
mysiula
-myszka
-pisia
-piczka
-szparka
-ćmoszka
-ćmocha
-broszka
-slimak
-pierożek
-mała
-fretka
-boberek
-lizaczek
-kudłaty zwierzak
-wagusia
-norka milosci
-bułeczka
-pączuś
-perełka
-słodka dziurka
-różowe oczko
-gniazdko rozkoszy
-pieszczoszka
-rybcia
-smyraczka
-papaja
-morelka
-pionowy usmiech
-muszelka
-kurtynka
-flanelka
-brzoskwinka
-magiczne miejsce raju na ziemi
A dla mnie to też
– cipunia to jak ssanie, otwieranie ostrygi mrrr otwierasz i miękkość się wysuwa… mrrr
Tak to już w życiu bywa, pipeczka jest zawsze smakowita…
„Jak smakuje picia mała? ”
Jak smakuje picia mała? Mi smakuje jak ostryga…
To tak, jak bym ostrygi wysysała Łykała, ssała, połykała i znów na język wsadzała
Tak smakuje pipeczka, kochaneczka mała Będę ją namiętnie ssała…
A Wy, macie fajne nazwy?
Jak nazywacie swoje, czy też partnerki malutkie? Może Grażynka, Bożenka?
Może być też nazwa od rodzaju owłosienia… np. przedziałeczek, trójkącik, busz… a może pustynia, kołdunka, afroamerykanka, rozczochrusia?
☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞
Monika Janos – „O teatrze życia – Życie jest szkołą”
Ależ to życie zapierdala. Czym starszy człowiek, tym szybciej. Mam teorię taką, że chyba mi tak szybko czas ucieka jak przysłowiowo “między palcami”, ponieważ wolniej myślę i za nim moja mózgownica nie nadąża.
„Czas szybko płynie”
Czas szybko płynie Młodość dojrzewa
Doświadczeń przybywa Los z nas się naigrywa
Zmarszczki przyodziewasz Śmierć cię przyzywa
Życie w dal odpływa Wspomnień nastał czas
Jest też jeden czynnik który jest… Wehikułem czasu. Jest to alkohol. moim przypadku to piweczko, ponieważ akurat wódeczka mi nie wchodzi. Co nie znaczy, że nigdy jej nie piłam. Ale znacznie lepiej czuję się po piwku wypitym. Mam swoje ulubione… i tu pozwolę sobie bez wiedzy producenta je zareklamować. Nie mam po nim kaca, a humorek fajny – “Specjal” czarny w puszce. Lecz jak z każdym napojem z procencikiem, trzeba uważać aby nie przeholować. Ale butelkowe “Specjal” mi nie smakuje. Wolę w puszcze.
Alkohol jest wspaniałym Wehikułem czasu, pomimo tego, że wielu twierdzi że szkodzi zdrowiu. Na pewno szkodzi tym, którzy go nie piją. W sobotę pijesz w poniedziałek rano rzygasz, i dziwisz się że poniedziałek, a do pracy trza. Dlatego poniedziałek jest najmniej wydajnym dniem w tygodniu, więc powinien być wolnym dniem. Powinno być tak, że w poniedziałek w zakładzie pracy powinien to być dzień pod hasłem “Czym się zatrułeś, tym się lecz”– dla wyleczenia kaca.
☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞
Monika Janos – O teatrze życia – Życie jest szkołą
☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞
👽👽👽👽👽👽👽👽👽👽
👣👣👣
Kochani z przytupem wygnajmy smutki… Zocha nam pomoże… i życzę milutkiego dnia.
Przy wstępnych pieszczotach oralnych mężczyźni się spieszą, przechodząc do stosunku, nie zawsze doprowadzając kobietę do gotowości. Kobieta sama często doprowadza się do orgazmu przez masturbację nie mówią o tym partnerowi aby go nie frustrować. Ale też nie tylko aby go nie frustrować, ale też aby jak najszybciej skończył to co czyni.
Ruch posuwisty zwrotny do momentu spuszczenia z “łańcucha” plemników. Mężczyźnie lżej i krzyż nie boli, a kobieta? Kobieta myśli o swawoli, wszystko naprężone, to ją boli.
Czemu kobieta udaje orgazm?
-by nie widzieć jak facet palacze -by już się nie męczyć
Na początku związku chętnie kobiety oddają się seksowi, ale z czasem zbytnio faceci stają się namolni, w nieodpowiednich sytuacjach chcą stosunek. Z początku daje, dodaje to pikanterii, ale jeśli w dzień w dzień on chce a przychodzi moment że akurat jej się nie chce, zaczyna być spięcie. Z początku jeszcze okazuje cierpliwość, w końcu zaczyna odmawiać. Bo ile można być tylko pojemnikiem na spermę. Mężczyznę nie interesuje to, że ona ma sucho. Nie jest podniecona, jest zmęczona, chora… On postępuje według zasady: pipka nie mydło, nie wymydli się i nie ważne dla niego że ona ma sucho i przetarcie w pochwie może nastąpić. To nic, to wszystko nic, a brońże Boże jeśli coraz częściej kobieta odmawia, unika kontaktu cielesnego… Co to dla niego, przecież ona ma jeszcze usta. Z czasem zaczyna innej kobiety szukać. I tak związki się rozpadają, bo kobiety nie zawsze do seksu usta dla spermy otwierają.
☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞
Monika Janos – O teatrze życia – Życie jest szkołą
Kochani, jak Wasze ciałeczka się czują?… czy też wasze nerwy podskubują? Czy martwicie się też, że tyjecie kiedy jeść chce?
„Ciało”
Ciało… jakież ono łakome, nienażarte!… Trzeba mu dawać wciąż i wciąż żarcie To schabowy, jabłuszko, piwko, ogórek
A jakie wymagania i kaprysy!… Żąda kąpiele, włosków podgolenia, paznokci skrócenia Ruszać nim nakazuje bo ze złości zdrętwieje z samego rana
Jak ma kaprys podrapania, to trzeba drapać do rozpłakania Jak ma chętkę na seks to też inaczej nie da się Tylko seks, seks I seks bo musi, bo inaczej nie da żyć
Nie umiem nad nim zapanować Powinno dostać w ryło to by się uspokoiło Ono zagłusza myślenie rozsądku i turla się od weekendu do weekendu
W dodatku w najmniej oczekiwanym czasie łapie choróbsko jakieś Zaboli boleśnie oj zaboli, nadejdzie kres jego swawoli Przedterminowa czekająca na nie śmierć będzie się cieszyć że aż hej
Będzie jego końca kres łakomstwo, żarcie odejdą precz Nie posmakuje jabłka, piwka, ogóreczka Nie poturla się do swojego ciepłego łóżeczka
Skończą się kaprysy, będzie sobie w ziemi leżało… Dla robaczków ucztę wyprawiało Będą miały co jeść i taki będzie jego kres
Muzyka gra. Tyle ognia w oczach, Twoje ciało płonie, swoim kuszącym spojrzeniem uwodzisz mnie. Jesteś grzesznicą, uległą nałożnicą. Przyciągnęłam Cię do siebie, swoim dotykiem rozpalam Cię, poddajesz się, w moim ciele ogień płonie. Nasze ciała stopiły się w jedność, zabieram Cię do krainy szczęścia. Oczy pełne blasku spragnione eliksiru rozkoszy, ręce znalazły ukojenie, dotarły do spragnionej, rozgrzanej skóry. Powędrowały niżej, znalazły drogę ku dołowi. Całuję Twoje ramiona, szyję… ssę piersi, wsuwam w Ciebie palec, zaczynam masować od wewnątrz. Jesteś mokra, spragniona rozkoszy. Wyginasz, wijesz się wokół mojego palca delikatnego, teraz on jest przewodnikiem po mapie pochwy… Czym głębiej wędruje zaczyna towarzyszyć mu następny i następny palec, ściskasz coraz bardziej uda. Czuję fale rozpienionego morza które za każdym pchnięciem przechodzą Cię. Nie masz już siły, ja nie daję za wygraną, podróż po morzu fal wzburzonych jeszcze się nie skończyła. Wszystko zaczyna wirować… Ty, ja i cały świat. Błagasz mnie, bym dała Ci klucz do bramy raju, nie tak szybko moja droga. Czuję, że niedługo wybuchniesz, schodzę niżej. Już jestem… jeszcze parę liźnięć językiem, zaraz udasz się w podróż rozkoszy. Wijesz się, błagasz mnie o koniec – krzyczysz, wydobywasz z siebie nieartykułowane dźwięki, przeciągły krzyk -aaaaaaa!… Moja ręka wciska się w Twoją przepustkę do ekstazy, do rozwarcia bramy raju rozkoszy. Szepczesz mi do ucha -proszę, już dłużej nie wytrzymam… ja się tylko uśmiecham i dalej rękodzieło czynię aż w szczęściu ekstazy, w orgazmie się rozpłyniesz…
👣👣👣👣👣👣👣👣👣👣👣👣👣👣👣
☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞
Monika Janos – O teatrze życia – Życie jest szkołą
Chyba każdy z nas, kiedyś poczuł w sercu igiełkę zazdrości. Zazdrościmy innym kariery, bogactwa, udanego związku, ogólnie mówiąc lepszego życia. Istnieje również zazdrość w miłości, która częściej rujnuje związki niż je buduje. Utarło się powiedzenie:
„Zazdrość o partnera jest przejawem miłości”
Jak myślicie… jeśli nie ma zazdrości, to czy mamy zaufanie do osoby kochanej, czy jest nam już obojętna. A może jeszcze coś innego?
Zazdrość, jest to ukłucie wokół serca, niepokój, ścisk w gardle gdy zbyt długo jej/jego nie ma. Gdy spotkał/a się z byłą/ym, poszedł/poszła na imprezę, a nawet spotkanie klasowe.
To nie jest jeszcze problem, można to uczucie zagłuszyć miłością i zaufaniem do partnera/ki. Problemem natomiast jest, gdy każde spojrzenia czy wymieniony uśmiech staje się powodem awantury, zaglądanie w telefon, czy szpiegowanie komunikatorami.
Czy zazdrość musi być, czy nie da się rady bez niej żyć? Ona nie tylko sferze miłości jest. Czy to nasza natura która pozwala, że zazdrość zawsze wlezie buciorami, nawet jak nie chcemy (a może nam się zdaje, że nie chcemy)?
“to złudna chwila”
spoglądasz z miłością w lustro poznałaś swą połówkę wreszcie
zakochana w innym człowieku jesteś myślisz że szczęście spotkałaś
o nie moja miła, to złudna chwila kiedy miłość się rodzi zazdrość na żer wychodzi
w sercu przez nią nienawiść się zrodzi Nieszczęśliwy związek powoli się rodzi
Zazdrość jest i będzie, ale najgorsza jest tzw. chora zazdrość, która nie pozwala funkcjonować i rodzi awanturę za awanturą. Czy, jeśli nie odczuwa się zazdrości, to znaczy że się nie kocha? A może to zaufanie nie otwiera jej drzwi. Znamy swoją wartość. Znając swoją wartość, nie dopuścisz do serca zazdrości.
Uczucie zazdrości, wprowadza do związku niepotrzebne napięcia. Męczy osoby o które jesteśmy zazdrośni, a przede wszystkim męczy ciebie samego jeśli jesteś tym zazdrośnikiem. Nie wierzysz w bezinteresowne uczucia ze strony partnera/ki, i że ta miłość może być trwała. Pragniesz mieć partnera/kę tylko dla siebie, bo tylko wtedy czujesz, że jesteś tylko z nim/nią i dla niego dla niej. Boisz się wszelkiej konkurencji.
Dalszy mój wywód o zazdrości będę pisała pod kątem żeńskim… partnerka, aby nie pisać nim/nią itd…
Każde zabłąkane spojrzenie twojej partnerki, zagadkowy uśmiech, dziwny ton telefonicznej rozmowy rodzą podejrzenia. I wtedy zaczyna się problem. Zaczynasz śledzić ukochaną, podsłuchiwać rozmowy telefoniczne, a nawet posuwasz się do otwierania korespondencji adresowanej tyko do niej.
Obsypujesz partnerkę mnóstwem pytań… – co gdzie i kiedy… – na temat spędzonego czasu bez ciebie. A kiedy później wraca do domu, myślisz tylko o jednym -”na pewno mnie w tej chwili zdradza, jest z nią”. W ten sposób, nie tylko dręczysz ukochaną osobę, ale przede wszystkim siebie. Mówi się:
„ktoś jest chorobliwie zazdrosny”
Myślę, że zazdrość trafnie określono jako chorobę. Tylko czy jest ona uleczalna? Na pewno musisz się postarać, aby zapanować nad tym uczuciem. A to już mały krok w całkowitym pozbyciu się zazdrości – ok, troszkę niech jej zostanie… ale niech to będzie zdrowa zazdrość, które buduje związek a nie go niszczy.
A na koniec kilka rad, jak zmagać się z własną zazdrością. Na początek zajmij się w wolnym czasie czymś pożytecznym, zamiast myśleć co ona w tej chwili robi. Przyjrzyj się sobie w lustrze. Zadbaj o swój wygląd, a od razu poczujesz się bardziej atrakcyjny/a. Utwierdzisz się w przekonaniu, że twoja partnerka spojrzy na ciebie inaczej. Związki oparte na zaufaniu są trwalsze i szczęśliwsze. Spróbuj więc, pokonać własną zazdrość lub pomóż swojej partnerce uporać się z tym niszczącym uczuciem. Jeśli sobie z tym nie poradzicie, skończy się to rozstaniem, w najgorszym przypadku toksycznym związkiem. Nie będziecie przez zazdrość mogli żyć bez siebie, lecz przyzwyczajenie, nawyki, wspólne zainteresowania nie pozwolą wam się rozstać. Będziecie się wyzywać nawzajem, do rękoczynów dojdzie, będą ciche dni, może nawet któreś trzaśnie drzwiami i na kilka dni u znajomych będzie kimał, z nimi pił, przeklinał ciebie a może i ciebie obgadywał, lecz po paru dniach, tygodniach, miesiącach wrócicie do siebie, i przez parę dni sielanka będzie. Znowu w szał miłości wpadniecie, dopóty dopóki znowu o zazdrości sobie nie przypomnicie. I tak latka będą sobie płynęły, a wy będziecie od siebie odchodzić i powracać do siebie. Pytanie jednak nastanie… czy to uszczęśliwi ciebie? Może tak? Na swój sposób będziesz szczęśliwe, poprzez te dni kiedy powracaliście do siebie… Na starość tylko dobre chwile pozostaną, te złe wyparte przez umysły zostaną. Może to masochizm taki w człowieku już jest, że woli cierpieć, niż samemu przy stole jeść?
——————
Monika Janos – O teatrze życia – Życie jest szkołą
—————————-
A co z innymi zazdrościami, nie związanymi z miłością? To temat rzeka. Czy przez zazdrość można się rozchorować?
Może tak, a może nie i każdy z nas ją różne zdefiniuje. Nie wiem czy ktoś mnie może nazwać przyjacielem, ponieważ być nim… to nie takie proste i łatwo zawieść, a ja na pewno nie raz zawiodłam w życiu niejedną osobę. Zresztą tak jak każdy z nas. Nie ma idealnego człowieka pod tym względem. Ale jak ja bym mogła opisać przyjaźń tę co czułam do danej osoby?
„Jestem przyjaciółką”
Ja jako przyjaciółka Twoja Wyczuwam Twoje nostalgie Zwątpienia, złości do byłej miłości Która jeszcze nie wygasła W Twoim sercu tęsknota wzrasta
Ja jako przyjaciółka Twoja Wyczuwam kiedy masz załamanie Kiedy brzytwa na Twym gardłem staje Wyczuwam że masz atak miłości Bo serce dostaje dreszczy
Ja jako przyjaciółka Twoja Jestem dla i koło Ciebie Kiedy jesteś w potrzebie Przyjaźń nas mocna połączyła I pragnę by nigdy się nie skończyła
Może to nie wiele, ale no cóż… są różni przyjaciele…
☜♡☞ ☜♡☞ ☜♡☞ ☜♡☞ ☜♡☞ ☜♡☞
——————
Monika Janos – O teatrze życia – Życie jest szkołą
Już podobny temat wstawiałam o moralności fałszywej, i się powtórzę z myślami, ale warto pisać o fałszywej moralności, aby umieć omijać takich ludzi zarażonymi dulszczyzną. Ja zawsze odchorowywałam kiedy spotkał „zaszczyt” spotkać takie osoby. Czułam się zmęczona, głowa bolała i jakbym w środku energie wyrznięto ze mnie. Typowe osoby wampiry energetyczne. Staram się nie spotykać z takimi osobami.
Piszę i lubię pisać spostrzeżenia na temat zachowania ludzi, ale choć napiszę co wypada lub nie w moim mniemaniu, nie mam prawa narzucać komuś tego jak ma postępować. Wkurwia mnie jednak to, że ludzie wpierdalają się w cudze życie mając sami brudną dupę. Pierwszy lepszy przykład z życia… nagminnym jest krytykowanie związków z dużą różnicą wieku. Najczęściej wytykane jest to, że niemożliwe by starzec z młodą się wiązał -”ona na pewno z nim dla kasy jest” – a co kogo gniecie, że ktoś z kimś jest dla pieniędzy czy z miłości? I co z tego, że on ma sześćdziesiąt lat i gniecie się z dwudziestolatką, nawet jeśli to nie miłość a handel wymienny. On ją utrzymuje, a ona daje mu jędrność ciała swojego i szczęście. Niech każdy żyje jak chce, bez narzucania innym swojej “moralności” – tym bardziej, że ta moralność jest fałszywa, i często to zazdrość za nią się chowa – i nie ustawia życia innych. Często to zazdrość na żer wychodzi, a nie troska o dobro bliźniego. Śmieszą mnie osoby które oburzają się, że ktoś pocałował się na ulicy. Byłam świadkiem dialogu pań w autobusie.
“Oj fuj, jak tak mogą się w autobusie lizać”
“Oj fuj, jak tak mogą się w autobusie lizać” – takie słowa usłyszałam od kobiet siedzącymi za mną w autobusie. Rany, a jaka awantura by była, gdyby to branżowi robili hi hi hi, może autobus by kazały wstrzymać? Owe matrony zarażone bakterią „dulszczyzny” wyglądały na mój rocznik, choć nie mogę dać głowy, zbyt mocno umalowane były i zniszczona cera, ale nie oto teraz chodzi, choć ciśnie się na usta powiedzenie stare jak świat: „nie pomoże puder, róż kiedy dupa stara już”.
Wstyd mi jest za moje i starsze roczniki. Przecież dzieci kwiaty, wolna miłość, hipisi to właśnie te moralistki, które teraz mają po 50, 60, 70, 80 lat. Same teraz nie mogą, to moralność „rozszerzają”, a same gziły się gdzie popadnie za młodu. Chociaż spotkałam się z sytuacją, że wielkie moralistki trafiają się poniżej trzydziestki. No cóż, każdy wiek ma swoje panie Dulskie. Najgorsze jest to, że w okół chcą pokazać jakie to one porządne, a w rzeczywistości to ho ho ho… moralność fałszywa aż kipi…
To nasza Polska dulszczyzna osób, które zazdroszczą innym, ponieważ same czegoś nie zrobią, nie mają odwagi, lub już nie mogą, czy też nie mają z kim. Znam z własnego podwórka moralistki, daleko nie muszę szukać, bo z nimi dzieciństwo i młodość przeszłam, a które się zmieniły po tym jak za mąż powychodziły, jakby myślały że są lepszy gatunek od tych, co olały wyjście za mąż. A prawda jest, że kurwiły się na morgi z pierwszym lepszym jakiego napotkały przy kibelku na wiejskiej zabawie.
Kiedy do Bydgoszczy przyjeżdżały, to na każdego chłopaka z wywalonym językiem patrzyły piszcząc z zachwycie, jaki to ładny chłopak. Powychodziły za mąż, ale żadna nie z miłości a z wpadki i małżeństwa też długo nie trwały. Zaliczanie poprawki z egzaminu też szybciutko załatwiały, wychodząc z sali egzaminacyjnej poprawiając spódnicę. Często też takie panie Dulskie urywają kontakty towarzyskie z osobami które mają swój styl, i nie dają się przenicować. Urywają kontakty bo „co ludzie powiedzą” jeśli będzie się trzymać z takim niereformowalnym człowiekiem, który woli być singlem i robić co chce. Z młodu dupy dawała aby zdać egzamin, a teraz świętą udaje. Wielka moralistka pieprzona. Wiele takich osób miałam nie zaszczyt napotkać na swojej drodze a co zawsze mnie dziwi, choć powinnam być do tego przyzwyczajona… to mają szeroki uśmiech, milutko gadają, do kościoła biegają a nuż w plecy wbijają.
☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞☜♡☞
——————
Monika Janos – O teatrze życia – Życie jest szkołą
SPIRALA ARCHIMEDESA + Sonar – wpatruj się w środek
—————————————-
„Dom dla lalek”
W domu dla lalek, rożne rzeczy mogą się dziać. Kiedy Ty śpisz, on zaczyna ożywać, swoim rytmem żyć. Laleczki plotkują przy herbatce o Tobie, co z nimi robiłaś jak się bawiłaś. Zaglądałaś pod sukienkę? Na pewno tak, wiele dzieci to robi, ciekawe co też tam się ukrywa. Bawicie się nimi w dom, śluby biorą za waszą pomocą, a Wy nie zdajecie sobie sprawy że one nie chcą. I tak jak w życiu, tak i tam rożnie życie lalek się toczy. A co się dzieje jak taką laleczkę skrzywdzisz? Myślisz, że nieszczęścia które Cię później spotykają to przypadek? Powstaje z charakteru laleczka Chucky i dopiero zaczyna się draka. Domek dla lalek nie tylko może posłużyć za ich mieszkanie, ale też może być więzieniem. Więzieniem, gdzie ofiary ludzkie czekają na schrupanie.
Do tej pory o domu w którym jest domek dla lalek, w miasteczku Salem i w okolicy jest z lękiem pomrukiwanie przy tym znak krzyża czyniąc że kiedy cicho dookoła, można usłyszeć chrupanie… chrupanie ale nie myszki to słychać skrobanie. Fama głosi, że kiedy o pół nocy stanie się przed lustrem i trzy razy wypowie imię dziewczynki „Betti, Betti, Betti” ona porwie do domku lalek i schrupie. Inni z kolei twierdzą, że kiedy o trzeciej w nocy się obudzisz, to znaczy że była u Ciebie Betti i patrzyła jak śpisz. Czemu tylko obserwuje? “Bada” twoją uczciwość, moralność, empatie i z twoich marzeń sennych analizuje czy jesteś prawym czy też fałszywym człowiekiem.
„Była u Ciebie Betti o trzeciej w nocy?”
Była u Ciebie Betti o trzeciej w nocy?… patrzyła jak śpisz? Nie musisz się jej obawiać jeśli masz uczciwe sny
Jest ona sumieniem osób które krzywdzą… Które oskarżają o to co same uczyniły i do płaczu niewinnych zmusiły
Co same zło uczyniły lecz na innych kłamstwo donosili Krzywdząc osoby prawe i do uwięzienia ich się przyczyniły
Betti jest sumieniem takim jak może jesteś i Ty… Podobną do dziewczyn z Salem co wiele krzywdy uczyniły
Spytasz się -a co ja mam z nimi wspólnego? Oj, wiele maleńka jeśli oskarżasz niewinnego…
Betti bada Twoją uczciwość, moralność, empatie Będąc wcieleniem Marthi nie odpuści kłamcom, hipokrytom, Judaszom
Z twoich marzeń sennych analizuje Czy jesteś prawym czy też fałszywym człowiekiem
Nie musisz wymawiać Jej imienia trzy razy Jeśli jesteś moralnym hipokrytą znajdzie Cię bo nie jesteś bez skazy
Więc człecze, za nim kogoś oczernisz i „prawdą” kłamliwą obrzucisz Zastanów się dwa razy czy warto było na niewinnego obelgę rzucić
Matha czy też Betii – nie ważne w jakiej postaci Znajdzie Cię, i duszę grzeszną Twą w proch obróci
Twój niecny uczynek oskarżeń na niewinnych rzucony… Obróci się przeciw Tobie, będziesz po wsze czasy potępiony
Opowiadają, że Betti to następne wcielenie Marthy Ingalls Carrier (Allen), i lepiej też nie wypowiadać przed lustrem jej imienia.
Legenda nawiązuje do innej strasznej legendy związanej z kobietą oskarżonej przez dziewczyny z Salem o czarownico. Legenda-opowieść głosi, że kiedy staniesz przed lustrem i rzekniesz trzy razy „Martha, Martha, Martha” staniesz się malutka, i zostaniesz przeniesiona do domu w mieście zwanym Lawrence gdzie mieszka Betti w którym znajduje się domek Betti… domek dla lalek. Najstarsi mieszkańcy opowiadają, a swoim dzieciom i wnukom zakazali zbliżania się do domu w który jest domek, że cichą noc kiedy jest pełnia księżyca słychać cichutkie chrupanie. Wierzą, że to następne wcielenie Martha, która pragnie zemsty.
Martha… Martha Ingalls Carrier (Allen) oskarżona została o czary przez grupę dziewcząt z Salem… Elizabeth Hubbard, Ann Putnam, Jr., Mary Walcott, Elizabeth „Betty” Parris, Abigail Williams, Elizabeth Booth, Mercy Lewis i Mary Warren i została powieszona 19 sierpnia 1692 r. na Gallows Hill w Salem.
Martha przed śmiercią przyrzekła na kości swoich zmarłych dzieci, że zemści się na potomkach kata, sędziów i kobiet które ją oskarżyły o czary, a tym samym doprowadziły na szubienicę.
Czy Martha Ingalls Carrier (Allen) była czarownicą? Któż to może wiedzieć?Jedynie ona sama. Jednakże, gdziekolwiek się pojawiła za nią śmierć kroczyła. W roku 1690 gdy w mieście Andover wybuchła epidemia odry oskarżono ją, że to ona jest przyczyną. Czy to była jej wina, jeśli minęło 2 lata od jej przybycia? Została uniewinniona, lecz w jej podróżach z miejsca do osiedlenia się w Andover w 1688 r gdzie się pojawiła, na jej trasie z Billericay do Andover śmierć zbierała żniwo i nikt, kto nie miał odporności typu komórkowego umierał, co w tamtych czasach było wyrokiem śmierci. Chorobę sprowadzała, lecz też jest niemożliwością żeby dopiero po dwóch latach mieszkania w Andover była przyczyna zarazy. Ale też, nie można tego odrzucić biorąc po uwagę małą odporność w tamtych czasach. Wiele jest wątpliwości, aby jeśli była nosicielką, dopiero po dwóch latach zaraziła mieszkańców. Może nastąpiły sprzyjające warunki agresji Odry, która prędzej nie miała okazji “zaatakować”?
Może Martha nie była czarownicą, ale na pewno nosicielką choroby. Ludzie w tych czasach nie znali co to znaczy “nosiciel”. Jeśli ktoś obcy witał w mieście, a choroba zaczynała atakować wiązali z nią tę osobę która przyszła. Nie były to duże skupiska, więc wszyscy się znali, obcy od razu rzucał się w oczy. Ale jednakże dwa lata przed epidemią już mieszkała w w Andover, więc już nie była obca. Jedynie złośliwe pomówienia mogły ją oskarżyć. Czemu dziewczęta z Salem ją oskarżyły? Najpierw jak to nastolatki głupiutkie, zaczęły sobie żartować i bawić się w czarownice. Kiedy to zaszło z byt daleko, a nie mogąc się już z tej głupoty wycofać zaczęły brnąć dalej w tej „zabawie” doprowadzając przez krzywoprzysięstwo wiele osób na śmierć lub do więzienia. Same nie poniosły zasłużonej konsekwencji swojego niemoralnego i nieetycznego zachowania. Wręcz zostały ekspertkami w wyszukiwaniu czarownic.
„Dom dla lalek”
Betti jest pięcioletnią drobną, rudowłosą o zielonych oczach cichutką dziewczynką. Mieszka z rodzicami i z siostrą Wandesą w mieście Lawrence w Hrabstwo Essex niedaleko Salem… miasta wsławianego w procesach czarownic. Zapoczątkowanie historii o czarownicach z Salem wsławiła się Abigail Williams i jej przyjaciółki. Niektórzy nawet podejrzewają, że Martha Ingalls Carrier (Allen) która została oskarżona o czary a następnie powieszona z oskarżenia Abigail Williams powróciła aby mścić się na potomkach Abigail Williams, Susannah Sheldon, Mary Walcott, Elizabeth Hubbard i Ann Putnam i jest w ciele Betti.
Betti nie lubi ludzi, zawsze bawi się sama, uważana jest za dziwadło -niech pani pójdzie do lekarza z dzieckiem – tak, często kończy się rozmowa sąsiadki z mamą Betti, w szkole także nie jest lubiana. Ojca złości zachowanie córki. Siostra, która jest o dziesięć lat starsza nie znosi jej za to, że matka poświęca więcej czasu nie jej a młodszej siostrze. Często robi Betti na złość chowając papcie, ulubioną przytulankę misia… śmiejąc się z niej, że musi chodzić boso lub nie może usnąć bez swojego przytulasia. Pewnego dnia w złości na siostrę wykrzyczała -”niepotrzebnie się urodziłaś, lepiej było mi jak ciebie nie było, obyś nigdy się nie urodziła”! Betti już po urodzeniu, była inna niż większość dzieci. Nie zapłakała po urodzeniu, w jej oczach nie było śladu spojrzenia niemowlęcia… było coś w niej niepokojącego. Położna która ją odbierała, wkrótce postradała zmysły. Twierdziła, że noworodek duszę jej zabrał. Skończyło się na zamknięciu położnej w domu dla obłąkanych Broadmoor Hospital w miejscowości Crowthorne w hrabstwie Berkshire który swoje podwoje otworzył w 1863 r. gdzie popadła w otępienie, i nigdy nie odzyskała w pełni zdrowia. Na łożu śmierci wyszeptała -“nigdy nie wymawiajcie do lustra trzy razy imienia „Martha, Martha, Martha” bo ona jest w ciele Betti, a Betti to Martha która powróciła z za groby aby się mścić. I nie tylko na potomkach dziewczyn z Salem które niesłusznie ją jak twierdziła oskarżyły, ale na każdym, kto wypowie jej trzy razy imię”.
Położna zmarła z przerażeniem na twarzy, oczy zrobiły się wyłupiaste, nabrały czerwonego koloru, a wypływająca z nich krew wpłynęła do otwartych szeroko ust. Na ścianie znaleziono niezgrabnie pisany krwią napis… jakby pisany rączką dziecka – „Jestem tu, Martha”.
Matka Betti musiała zrezygnować z pracy po kilkunastu dziwnych zdarzeniach z nianiami, które w niewyjaśniony sposób znikały lub trafiały do zakładu psychiatrycznego… do tego samego, w którym z przerażeniem w oczach zmarła położna. Krążyły słuchy, że nianie tak samo z przerażeniem w oczach umierały. Nikt nie chciał podjąć się opieki nad dziewczynką, ich dom omijany z daleka stał się miejscową straszną legendą. Bardzo źle wpłynęło to na atmosferę rodzinną Betti. Ojciec zaczął pić, przeklinać oskarżając Betti o to, że to przez nią coraz gorzej jest w rodzinie. Sąsiedzi plują na niego z obrzydzeniem, żegnając się przy tym przechodzą na drugą stronę – częste zachowanie dewot chrześcijańskich, fałszywie moralnych. Bicie Betti dopisał do rozrywki dnia codziennego. Otrzymuje od niego razy, kuksańce za każdym razem kiedy znajduje się w jego pobliżu. Nie jest dla niego ważne w jaką część ciała… twarz, plecy. Kiedy w pijackim widzie przeklina Betti, mała płacząc chce się przytulić myśląc że tym go udobrucha a on krzyczy -precz diabelski pomiocie, na stos z tobą! Jesteś demonem, pecha przynosisz! Twoja matka z demonem tańcowała w świetle pełni księżyca, precz mi z oczu! Tylko matka ze łzami w oczach tuli ją, płacze nad jej losem. Nic nie zauważała, by dziecko różniło się od innych. Dziwi się, czemu wszyscy w okół twierdzą, że zło z jej oczu patrzy. Kiedy wpatruje się w oczy Betti nic nie widzi, tylko smutek i lęk. Może miłość matki zaślepia jej wzrok, nie widzi tego co inni?
Jest rok 2006 miesiąc 06 dzień 06… dziś Betti zaczyna 6 lat, równo o 06:06:06. Na jej prośbę matka namówiła ojca, by ten zbudował dla córki domek dla lalek. Niechętnie ale się zgodził. Kupił co potrzebne, i na urodziny domek był gotowy. Matka przygotowała znakomity wypiek – czekoladowe ciasteczka które Betti uwielbia – nawet nie zwróciła uwagi, że siostra Bett i ojciec nie złożyli życzeń jej córce. Betti miło z mamą spędziła czas. Matka przeczytała jej baśnie braci Grimm o Czerwonym Kapturku oraz Jasiu i Małgosi które uwielbia słuchać. Do pokoju zajrzała siostra -gdzie ojciec? -nie wiem – odpowiedziała matka -dał Betti domek i chyba wyszedł bo do tej pory nie widziałam go w domu. -Tej mała, pokaż mi ten domek – aroganckim tonem z lekką złośliwością siostra zwróciła się do Betti. Betti uśmiechnęła się -tak, oczywiście – wzięła siostrę za rękę i poprowadziła do swego pokoju… po chwili wróciła do matki. -A, gdzie Wandesa? – matka spojrzała na córkę, to co zobaczyła w jej oczach poruszyło matczyne serce.
-A, gdzie Wandesa? – matka spojrzała na córkę, to co zobaczyła w jej oczach poruszyło matczyne serce. -To jednak prawda, jednak masz dziwne spojrzenie, nie zauważałam go – Betti podeszła do matki i jeszcze raz spojrzała na nią, wzrok miała jak zawsze kiedy patrzyła na matkę
-przewidziało mi się, jestem zmęczona… pomyślała matka. Przysiadła na krześle i smutno spojrzała na córkę.
-Ojca jeszcze nie ma, idź córeczko pobawić się do swego pokoju, ja zrobię coś do jedzenia i poczekam na tatę – ucałowała córkę, poszła do kuchni.
Betii poszła do swojego pokoju pobawić się domkiem dla lalek, matka przygotowała kolację. Nie chcąc przerywać córce zabawy -“niech nacieszy się domkiem” – pomyślała – cicho weszła z jedzeniem do pokoju…
W półmroku słabo widziała córkę, podeszła bliżej. Betii siedzi przy domku… wyjęła laleczkę, nie zauważyła matki stojącej tuż za nią – była jakby nieobecna… Trzymając laleczkę w ręku pociągnęła za rączkę, rozległ się cichy krzyk bólu. Uniosła oderwaną część do buzi, rozległo się chrupnięcie… Matka zauważyła ruch w domku, w oknach było widać malutkie twarze lalek. Rozpoznała starszą córkę, która waliła w okno malutką piąstką… wzrok skierowała na dłoń Betti… z przerażeniem rozpoznała… męża…
Na podłogę z brzękiem spadła taca z kolacją, przenikliwy, przeszywający powietrze jak ostrze brzytwy krzyk rozległ się po okolicy. Wszystko nagle ucichło… Przechodząc koło domu Betti jak ktoś dobrze się wsłucha, usłyszy cichutkie chrupanie…
——————
Monika Janos – O teatrze życia – Życie jest szkołą