Premie ministrom się należały. Zapomniała o “umiarze i pokorze” z expose? –
————————
W roku 2019 im też się należy…
Wysokie nagrody w Kancelarii sejmu Prawie milion złotych od początku roku 2019
Ulubienica Kuchcińskiego dostała EKSTRA NAGRODĘ.
969 tys. zł w ramach nagród wypłaciła od początku roku Kancelaria Sejmu. Najwięcej dostała jej szefowa. Agnieszka Kaczmarska zainkasowała w sumie aż 31 tys. zł premii – informuje “Super Express”.
O tym trzeba pamiętać – Rok 2016
Posłanki Platformy Obywatelskiej poinformowały na konferencji prasowej w Sejmie, że szefowa Kancelarii Sejmu Agnieszka Kaczmarska nie chce wpuścić do Sejmu około 30 przedstawicielek organizacji pozarządowych. Kobiety chciały przysłuchiwać się obradom Sejmu, który miał zdecydować o losie obywatelskiego projektu ustawy zaostrzającego przepisy aborcyjne.
Polityczne działania szefowej Kancelarii Sejmu Agnieszki Kaczmarskiej – pitbula pilnującego aby nikt niepowołany nie dostał sie do sejmu – rok 2016 r.
Jej się te pieniądze należą za ofiarność dla Kuchcińskiego.
—————–
Marszałek Kuchciński był w tym roku hojny dla pracowników kancelarii sejmu – dopiero minęło pół roku a już premie się posypały… Do końca roku jeszcze się posypią ponieważ im się to po prostu należy!!!
Jak czytamy w dzienniku, Kancelaria Sejmu nie oszczędza na bonusach dla swoich pracowników. Tylko w tym roku przeznaczyła na ten cel prawie milion złotych, wypłacając 434 nagrody.
Średnio więc jedna nagroda wyniosła 2,2 tys. zł. Ale są tacy, którzy dostali znacznie więcej.
“SE” pisze, że prawie 31 tys. zł otrzymała szefowa Kancelarii Sejmu Agnieszka Kaczmarska. – Suma wypłat z tytułu nagród dla szefa Kancelarii Sejmu wyniosła 30 880,62 zł. O ich przyznaniu zadecydował marszałek Sejmu – pisze Centrum Informacyjne Sejmu.
Prawie milion złotych Kancelaria wypłaciła pracownikom “za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej” – tłumaczy Centrum Informacyjne Sejmu.
—————
Dla przypomnienia! – im w roku 2018 też się należało!
Karolina Błaszkiewicz
06-02-2018
Kuchciński i Karczewski są bardzo hojni. Tyle dali swoim
Marszałkowie postanowili nagrodzić podwładnych. Łącznie chodzi o ponad 70 tys. złotych dla Agnieszki Kaczmarskiej i Jakuba Kowalskiego. Ona jest szefową Kancelarii Sejmu, on – Senatu.
Jak podał “Fakt”, szefująca Kancelarii Sejmu Kaczmarska za 2017 r. może cieszyć się bonusem w wysokości 37,4 tys. zł. Z kolei Kowalski, szef Kancelarii Senatu, otrzymał od Stanisława Karczewskiego 37,5 tys.
– Nagrody zostały przyznane zgodnie z decyzją marszałka Sejmu w uznaniu znaczącego wkładu wniesionego w obsługę Sejmu i jego organów – wyjaśniło gazecie powód przyznania nagrody Kaczmarskiej sejmowe biuro prasowe. Z kolei Kowalskiemu, szefującemu bonus przysługiwał “za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej”
Miesięcznie zarobki szefów obu kancelarii wynoszą po kilkanaście tysięcy złotych. Jeśli chodzi o Kowalskiego, to ten w rok miał zarobić 210 tys. “Fakt” dodaje, że Marek Kuchciński od początku 2017 r. przyznał swoim pracownikom 4,5 mln złotych. Same nagrody pochłonęły ponad pół miliona złotych – donosi gazeta.
Stereotyp to przekonanie (pogląd) który często nie ma związku z prawdą, a zaobserwowany na cząstkowej grupie zwartej społeczności i ich zachowania.
Np. długowłosy facet to pedał, hipis. Kobieta w mini to na pewno prostytutka, cichodajka.
W moim umyśle także ukształtował się stereotyp:
-członek PiS to ciemny lud bez względu na wiek, dający się przekupić za 30 stebników. Zagorzały wielbiciel Rydzyka, nienawidzący wszystkich i chętny do pobicia, zwyzywania wszystkich którzy są przeciw PiS-owi. Wchodzący w dupę Kaczyńskiemu. Osoba dwulicowa, nosząca „na dwóch ramionach płaszcz” i kierująca się tam, gdzie będzie mieć zysk czy to finansowy, czy też społeczny np. pomimo braku wykształcenia dzięki popieraniu PiS-u – nie zawsze się z nim zgadzając – otrzyma stanowisko o znaczeniu społecznym. Będzie palec prosto trzymał, dupę lizał, klękał w uniżeniu dopóty dopóki zysk w partii będzie mieć. Kiedy Pis będzie chylił się ku upadkowi zmieni swój „światopogląd” o 180 stopni. Wielu popiera PiS pomimo że do partii nie należą, ale profity czerpią. Będą głosować na PiS… bo to „dobry wujek”, który rozdaje ciężko zarobione pieniądze podatników, a nieroby się z tego cieszą i wołają daj!.. daj!. PiS daje kupując głosy.
Pilnujmy każdej sprawy, bo nie znając przepisów prawa, nie zwalnia Cię od ich przestrzegania
Mając za sobą czterdziestkę a wchodząc w pięćdziesiątkę, nauczyłam się nie uciekać przed problemami. Życie nauczyło mnie, że problemy nie zmniejszają się przez ucieczkę, one nas nadal gonią… dosięgają i jeśli na czas ich nie rozwiążemy, przychodzi moment że za mocno zasupłały się, ciężko z problemów wydostać się. Zaczynamy się miotać, nie możemy znaleźć wyjścia a one jak sieć pajęcza nas oplatają, ściskają i w końcu czujemy że się dusimy, umieramy ciałem… nie chce się nam poruszać, myśleć… dopada nas depresja, stres. Dusza staje się apatyczna – jakby nie nasza…
Zaczynamy być ciężarem dla bliźnich, dla otoczenia… nieproduktywni, staczamy się na dno – alkohol, narkotyki, rozboje… kryminał, a jeśli nie to, to i tak sięgniemy dno osobnika mieszkającego w kartonach.
Kiedy problemy są zbyt duże nie potrafimy ich już rozwiązać. Problemy zaczynają się od błahostki – w tym momencie, kiedy odkładamy coś na ostatnią minutę do załatwienia. Zaczynają piętrzyć się przeszkody, szczególnie w sprawach urzędowych gdzie przepisy są tak skonstruowane że zwykły człowiek który ich nie zna, wpada w ich pułapkę. Urzędnicy to wykorzystują, szczególnie w sprawach których Ty walczysz o swoją prawdę, sprawę… – o to by za Twoją krzywdę była dokonana sprawiedliwa kara dla sprawcy Twojego cierpienia. Niestety, to że nie znamy przepisów prawa nie zwalnia nas od ich przestrzegania. A one są tak skonstruowane żeby w jak najmniejszym stopniu można było się od danej sprawy która jest naszym zdaniem niesłuszna i nas krzywdzi odwołać.
Daleko nie trzeba szukać, a co krzywdzi wielu obywateli – przepis o dostarczenie listu poleconego… Po dwóch tygodniach jest uważany za dostarczony i nic nie możesz zrobić. Nikogo nie interesuje, że akurat w tym czasie byłaś w szpitalu, na wczasach.
Miałam taką sprawę w sądzie, gdzie miało być posiedzenie z uwagi że wniosłam skargę na czynności prokuratorskie o umorzenie dochodzenia w sprawie lekarza orzecznika z PZU który skłamał w w mojej sprawie w orzeczeniu lekarskim PZU. Nie było mnie w tym czasie w mieście, nie mogłam listu odebrać. Poprosiłam o wznowienie i przywrócenie terminu sprawy… lecz w przepisach dla takich spraw jakim jest posiedzenie, nie przywraca się terminu i w tym momencie zostałam skrzywdzona, ponieważ kiedy Ciebie nie ma „szary człowieku” zawsze sąd pójdzie za prokuraturą, nie za Twoją racja i dowodami, a że nie mogłam być ponieważ nie wiedziałam że posiedzenia ma być, to ich nie interesuje. Są takie przepisy i odwołania od zasądzonego wyroku z posiedzenia też nie ma.
Nauczyłam się stawiać czoło przeciwnościom, nie wszystkie da się przeskoczyć ale trzeba się starać, nie załamywać się, tylko pruć do przodu. Musicie wiedzieć, że nie jesteśmy tak bezradni jak nam się wydaje, każde sprawy są do rozwiązania, lecz prawda jest smutna że my tych praw nie znamy i są wykorzystywane przeciw nam. Wystarczy że użyjesz nieodpowiedniej terminologii w swojej sprawie, czegoś na czas nie załatwisz, choćby spóźnisz się jeden dzień. Niestety, wtedy nam mówią…
”Nie znając prawa, nie oznacza że nie mamy jego przestrzegać”
Lecz mało kto zna się na kruczkach prawnych. A one się zmieniają jak w kalejdoskopie… Mówisz „pieniądze szczęścia nie dają”? Ale bez nich też, nie będziesz mieć dobrego adwokata.
Wiadomo, kto tym razem ma połknąć kiełbasę wyborczą – oby nie z jadem kiełbasianym.
PiS do tego dąży.. Tz. Kaczyński..
PiS, aby wygrać wybory w roku 2015, posilił się trupami smoleńskimi, nękając wiele lat naród polski i rodziny zmarłych w tragicznym wypadku poprzez rozdrapywaniu ran. Od roku 2010 jarosław kaczyński nęka NARÓD POLSKI swoją tragedią. Jakim prawem – pytam się i buduje swoje zachcianki totalitarne jak w Korei Połnocnej…
———————–
OBIETNICE PRZEDWYBORCZE
1-
Dorota Steinhagen
Deja vu, czyli co wybory PiS obiecuje województwo częstochowskie
7 lipca 2019 | 13:05
Jeśli wygramy wybory, będzie województwo częstochowskie. Taki mniej więcej był przekaz poniedziałkowego spotkania, na które lokalni parlamentarzyści PiS (poseł Szymon Giżyński oraz senatorowie Artur Warzocha i Ryszard Majer) zwołali samorządowców i działaczy społecznych z regionu. Miałam deja vu, bo dokładnie to samo i w tym samym składzie głosili cztery lata temu, gdy zbliżały się wybory parlamentarne 2015 roku. Poseł Giżyński na antenie jednej z lokalnych stacji telewizyjnych podpisał nawet zobowiązanie, że jeśli województwa do końca kadencji nie będzie, on zrzeknie się mandatu. Ryzyka, by województwa nie było, nie widział. Wszak poparł je swoją „żelazną wolą polityczną” sam prezes Jarosław Kaczyński.
Gdy po wyborczej wygranej okazało się, że prace nad utworzeniem województwa nie są prowadzone, kolejni prominentni politycy PiS powtarzali: lada moment się rozpoczną. Za mało chętnych do województwa? Zaraz się ustawi kolejka chętnych, niech tylko ruszymy w świat z dobrą wojewódzką nowiną. Gdy ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak powiedział, że powołanie województwa częstochowskiego będzie możliwe dopiero po kolejnych wygranych przez PiS wyborach, Giżyński przedstawiał to jako sukces wojewódzkiej idei, bo po raz pierwszy z sejmowej mównicy o województwie mówił polityk tej rangi. Jeszcze rok temu senator Warzocha przedstawiany jako kandydat na prezydenta Częstochowy powtarzał, że „jest kwestią już tylko kilkunastu miesięcy, kiedy powołane zostanie województwo częstochowskie, bo taka decyzja polityczna zapadła i ona jest, powiedzmy, w trakcie realizacji”. Mówił tak, choć pół roku wcześniej Kaczyński odpowiedział zaniepokojonemu stowarzyszeniu Mieszkańcy Częstochowy, że w tej kadencji z województwa nici. – Sprawa z pewnością wróci w kolejnej kadencji, jeśli PiS wygra wybory i będzie nadal rządził – pisał prezes, ale Warzocha najwyraźniej czytał te słowa bez zrozumienia.
Województwa nie ma, ale idą nowe wybory, a PiS bardzo chce je wygrać także w Częstochowie. I, zdaje się, szuka na to wojewódzkiej recepty. Bo to oczywiście nie PiS jest winien, że województwa nie ma, tylko „totalna opozycja” wspierana przez media, bo swym szalonym atakiem na partię rządzącą zagroziła innym obietnicom PiS, np. „500 plus”. „500 plus” się ziściło, co udowadnia wiarygodność PiS, więc mamy wierzyć, że „po wejściu w odpowiedzialność drugiej kadencji” ziści się też województwo częstochowskie.
Wierzycie? Bo ja nie za bardzo. Taki jakiś jestem niedowiarek wojewódzki.
Dorota Steinhagen
Deja vu, czyli co wybory PiS obiecuje województwo częstochowskie
7 lipca 2019 | 13:05
—————————————-
2-
PiS obiecuje: Wkrótce zajmiemy się obniżeniem stawki PIT dla wszystkich
Niedługo będziemy pracować nad obniżką podatku PIT dla wszystkich Polaków do 17 proc. – poinformował poseł PiS Jarosław Krajewski. Podkreślił też, że procedowany w Sejmie projekt ws. zerowego podatku PIT dla osób do 26. roku życia, jest jednym z najkorzystniejszych rozwiązań dla młodych w UE.
Już za chwilę, już niedługo będziemy pracować nad rozwiązaniem, które zapewni obniżkę podatku PIT dla wszystkich Polaków do 17 proc. – zapowiedział poseł PiS na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie.
Poseł PiS odniósł się również do procedowanego w Sejmie projektu ustawy ws. zerowego PIT-u dla osób do 26. roku życia. Sejm zdecydował w środę o skierowaniu projektu do dalszych prac w Komisji Finansów Publicznych. W dyskusji posłowie podkreślali, że projekt to dobry kierunek zmian dla młodych, ale przepisy wymagają jeszcze dopracowania. Krajewski zaznaczył, że to rozwiązanie jest z jednej strony bardzo ważne, jeśli chodzi o zachęcenie osób do 26. roku życia do zwiększenia aktywności zawodowej, a z drugiej strony, jest to rozwiązanie, które zachęca do podejmowania legalnej pracy, zamiast pracy w szarej strefie.
Jak dodał, proponowane przepisy są dedykowane dla dwóch milionów najmłodszych podatników. To jest rozwiązanie, które możemy śmiało określić, że jest jednym z najkorzystniejszych rozwiązań dla młodych w całej Unii Europejskiej – oświadczył Krajewski. Chcemy, żeby ten zerowy podatek PIT wszedł w życie już od 1 sierpnia br. Będziemy mogli powiedzieć, że PiS dotrzymuje danego słowa, ponieważ jest to kolejny podatek, który obniżamy w trakcie tej kadencji parlamentu – zaznaczył polityk.
Źródło: PAP
———————————-
3-
Magiczne zaklęcia rządu PiS: zrobimy, wprowadzimy, damy
Data publikacji: 17.04.2018, 18:15 Ostatnia aktualizacja: 19.04.2018, 11:36
Małgorzata Święchowicz
Jesteśmy jak inżynier Mamoń: najbardziej lubimy te melodie, które już słyszeliśmy. PiS puszcza nam więc w kółko swoją: zrobimy, wprowadzimy, damy.
Choć już wcześniej rząd dużo naobiecywał, to teraz do tamtych obietnic dołożył kolejne. Aż przeciętny Polak uśpiony tą znaną, miłą melodią, zacznie się gubić w tym, co dostał, co miał dostać, a co dopiero dostanie i czy to, co mu się teraz gwarantuje, nie było przypadkiem już kiedyś obiecywane? W czasie ostatniej Konwencji PiS oraz Zjednoczonej Prawicy nakreślono kolejne programy z plusem, przy aplauzie ludzi, którzy godzą się na takie proste sztuki cyrkowe. Prestidigitator wyciąga coś atrakcyjnego, pokazuje, jak najlepszą z rzeczy, pozwala nacieszyć oko i chowa do kapelusza. Po chwili znów coś wyciąga, więc zapominamy o tym, co nam pokazał wcześniej. Ale i to za chwilę zniknie, a on znów pogrzebie w kapeluszu i znów pokaże coś, co pozwoli nie zorientować się, że to, co wyciąga, pochodzi z naszej kieszeni. Wolałabym, żebyśmy złapali się za portfel, zanim będzie po przedstawieniu.
Choć już wcześniej rząd dużo naobiecywał, to teraz do tamtych obietnic dołożył kolejne. Aż przeciętny Polak uśpiony tą znaną, miłą melodią, zacznie się gubić w tym, co dostał, co miał dostać, a co dopiero dostanie i czy to, co mu się teraz gwarantuje, nie było przypadkiem już kiedyś obiecywane? W czasie ostatniej Konwencji PiS oraz Zjednoczonej Prawicy nakreślono kolejne programy z plusem, przy aplauzie ludzi, którzy godzą się na takie proste sztuki cyrkowe. Prestidigitator wyciąga coś atrakcyjnego, pokazuje, jak najlepszą z rzeczy, pozwala nacieszyć oko i chowa do kapelusza. Po chwili znów coś wyciąga, więc zapominamy o tym, co nam pokazał wcześniej. Ale i to za chwilę zniknie, a on znów pogrzebie w kapeluszu i znów pokaże coś, co pozwoli nie zorientować się, że to, co wyciąga, pochodzi z naszej kieszeni. Wolałabym, żebyśmy złapali się za portfel, zanim będzie po przedstawieniu.
Prawo i Sprawiedliwość nieustająco żongluje cukierkami kupowanymi przecież nie z partyjnych składek, a z naszych podatków. Na początek dostaliśmy nawet duże bomboniery: obniżenie wieku emerytalnego, sztandarowe 500+. Choć później rząd usilnie namawiał ludzi, aby nie korzystali z otrzymanych przywilejów. Tych, którzy weszli w wiek emerytalny, nakłaniano, żeby pracowali dłużej (obiecywano nagrody). Z kolei „500 złotych na każde dziecko” okazało się ostatecznie nie na każde i ostatnio część rodziców musi oddać to, co im dano. Ktoś powie, że czepiam się szczegółów. Racja, czepiam się. Także tego, że poza tymi obietnicami było wiele innych, rzucanych bez liczenia się z tym, jakim kosztem i czy w ogóle będzie można je spełnić. Słyszeliśmy o pomocy dla frankowiczów (przewalutowanie na złotówki po korzystnym kursie, do czego nie doszło), obietnice budowy tanich mieszkań (które jednak okazały się nie takie tanie, więc się teraz obiecuje dopłaty do czynszu).
Mieliśmy już obiecane zwiększenie wydatków na służbę zdrowia do 6 procent PKB, likwidację NFZ, hasła: darmowe leki dla seniorów, więcej lekarzy i pielęgniarek, stomatolog w każdej szkole. Rząd zachęcał do rodzenia nieuleczalnie chorych dzieci, obiecując – poza 4 tys. złotych jednorazowej zapomogi – także i to, że z takim dzieckiem będzie można dostać się do lekarza bez kolejki. Ponieważ jednak lekarzy wciąż jest dramatycznie mało, a niektórzy parlamentarzyści strony rządowej wręcz otwarcie zachęcali tych, którzy jeszcze są, do tego, by wyjechali z Polski, to kto ma przyjmować bez kolejki te ciężko chore dzieci? PKB na służbę zdrowia, jak było za niskie, tak jest, NFZ jak trwało, tak trwa, kolejki do lekarzy jak były, tak są. Mamy więc wiele nici z dawnych obietnic. Ale skoro dawne się prują, to się to wszystko próbuje fastrygować nowymi.
Wśród nowych: program „Mama+” czyli premia za szybkie urodzenie po pierwszym dziecku drugiego dziecka. Przy czym ma to być głównie pierwszeństwo w dostępie do żłobka i przedszkola. Dla kobiet, które urodziły czworo lub więcej dzieci – emerytura. Poza tym darmowe leki dla kobiet w ciąży (choć każdy wie, że kobiety w ciąży raczej unikają leków). I program „Dobry start” – po 300 zł dla każdego ucznia na wyprawkę szkolną. Do tego jeszcze program „Dostępność+”, który ma poprawić warunki życia osób starszych oraz niepełnosprawnych.
Rażący jest ten okropny nawyk władzy, by – zamiast zacząć pracę u podstaw – jeździć po Polsce i rozdawać hasła oraz pieniądze. Mama plus brzmi ładnie, ale w jakim stopniu poprawi sytuację matek i dzieci? Czy ktoś z rządu był może ostatnio w szpitalu wśród tych, które – gdy dziecko zachoruje i trafi do szpitala – wczołgują się pod dziecięce łóżeczka i śpią na podłodze? Gdyby rząd chciał dostrzec, w jak poniżających warunkach matki koczują przy swoich chorych dzieciach, nie rzucałby haseł, tylko po prostu poprawił warunki na dziecięcych oddziałach. Tymczasem trzeba tu liczyć na tak strasznie krytykowaną przez rządzących Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. To dzięki zbiórkom na WOŚP matki dostaną specjalnie zaprojektowane, składane łóżka. Tym samym to my, którzy dajemy na Orkiestrę, pomagamy sobie w niedoli. To Jurek Owsiak, rok w rok, organizuje zbiórki, żeby można było wyposażyć szpitale w nowoczesny sprzęt ratujący życie tym wszystkim dzieciom, których los ponoć tak bardzo leży rządzącym na sercu.
Gdy matki, których dzieci zachorowały, a operacja czy leki są drogie i proszą państwo o wsparcie, na ogół słyszą, że państwa nie stać. Co wtedy? Znów zrzutki, koncerty, biegi na rzecz potrzebującego. Albo odpisujemy 1 proc. podatku. Tym samym zwalniamy rząd z odpowiedzialności. Nie zmuszamy, żeby się tym zajął, pozwalamy, żeby się nawet z tego nie tłumaczył. Gdy widzę kolejną matkę, która wrzuca zdjęcie swojego cierpiącego dziecka i dramatyczną prośbę o ratowanie mu życia, zadaję sobie pytanie: gdzie jest do diabła nasze państwo? Czy płacąc podatki naprawdę nie zasługujemy na coś więcej, niż tylko kolejne hasła rzucane w czasie partyjnych konwencji? I te ciągłe zachęty, by rodzić, rodzić, rodzić, za wszelką cenę, także te dzieci, które będą wymagać leczenia do końca swojego życia?
Obiecywano, że dziecko objęte programem „Za życiem” będzie przyjmowane przez lekarza szybciej, niż inne, chore, ale nie objęte programem. Dzieci z programu „Mama+” mają wyprzedzać inne w kolejce przy przyjęciu do żłobka i przedszkola. Jakie jeszcze wyścigi zaproponuje nam rząd, zamiast po prostu robić wszystko, by nie było kolejek? Niestety, to by wymagało przyłożenia się i większych nakładów. A tak, to jest, jak jest, władza ma poczucie władzy, może sterować kolejką, wyznaczać, kto ma być, przed kim. Poza wyścigiem do żłobków, przedszkoli, będzie niedługo wyścig do szkół średnich. W przyszłym roku do walki o miejsca staną dwa roczniki – ci, którzy skończą podstawówkę i ci, którzy gimnazjum. Problem wygenerowany przez tę władzę przy okazji reformy oświaty dotknie ponad 720 tysięcy uczniów. Już i oni, i rodzice są w strachu, czym to się skończy.
Data publikacji: 17.04.2018, 18:15 Ostatnia aktualizacja: 19.04.2018, 11:36
Sprawdź w internecie informację czy i Ciebie nie to nie dotyczy –
Emerytury. Ponad 100 tys. osób otrzyma mniejsze świadczenia. ZUS nie policzy ich okresu studiów.
Ponad 100 tys. osób, które studiowały przed 1999 rokiem, otrzymają mniejszą emeryturę. Problemem są regulacje prawne podczas tworzenia reformy emerytalnej przed 20 lat.
Prawo do kapitału początkowego mają nie tylko osoby, które przed 1999 rokiem pracowały, ale również studiowały. Trzeba jednak spełnić warunki:
– pracować przynajmniej przez miesiąc przed 1999 rokiem i odprowadzić do tego czasu przynajmniej jedną składkę do ZUS. Jednakże jeśli nawet studiowałeś/aś i pracowałeś/aś o umowę o dzieło figę Ci policzą.
O prawie 10 proc. wzrośnie wysokość składek na ZUS w przyszłym roku. Oznacza to, że przedsiębiorcy odprowadzą ponad tysiąc złotych na ubezpieczenia społeczne. A co za tym idzie, wielu przedsiębiorców nie będzie na to stać. Będą zamykać firmy. Najbardziej ucierpią te najmniejsze.
O ile wzrosną pełne składki w skali roku (bez składki zdrowotnej)? W 2020 roku wyniosą 1069,14 zł. Dla porównania — w tym roku przedsiębiorczy mieli zapłacić 974,65 zł. Oznacza to wzrost o 94,49 zł — o 9,7 proc. w porównaniu rok do roku.
Nadal nie wiadomo, ile będzie wynosić składka zdrowotna. Jej wysokość zostanie podana dopiero w styczniu przyszłego roku. Jednak szacunki pokazują, że składka zdrowotna może w 2020 roku wynosić około 375 zł. Dla porównania — w tym roku wynosi 342,32 zł.