Takie będą nowe obietnice wyborcze PiS…
Wiadomo, kto tym razem ma połknąć kiełbasę wyborczą – oby nie z jadem kiełbasianym.
PiS do tego dąży.. Tz. Kaczyński..
PiS, aby wygrać wybory w roku 2015, posilił się trupami smoleńskimi, nękając wiele lat naród polski i rodziny zmarłych w tragicznym wypadku poprzez rozdrapywaniu ran. Od roku 2010 jarosław kaczyński nęka NARÓD POLSKI swoją tragedią. Jakim prawem – pytam się i buduje swoje zachcianki totalitarne jak w Korei Połnocnej…
———————–
OBIETNICE PRZEDWYBORCZE
1-
Deja vu, czyli co wybory PiS obiecuje województwo częstochowskie
Jeśli wygramy wybory, będzie województwo częstochowskie. Taki mniej więcej był przekaz poniedziałkowego spotkania, na które lokalni parlamentarzyści PiS (poseł Szymon Giżyński oraz senatorowie Artur Warzocha i Ryszard Majer) zwołali samorządowców i działaczy społecznych z regionu. Miałam deja vu, bo dokładnie to samo i w tym samym składzie głosili cztery lata temu, gdy zbliżały się wybory parlamentarne 2015 roku. Poseł Giżyński na antenie jednej z lokalnych stacji telewizyjnych podpisał nawet zobowiązanie, że jeśli województwa do końca kadencji nie będzie, on zrzeknie się mandatu. Ryzyka, by województwa nie było, nie widział. Wszak poparł je swoją „żelazną wolą polityczną” sam prezes Jarosław Kaczyński.
Gdy po wyborczej wygranej okazało się, że prace nad utworzeniem województwa nie są prowadzone, kolejni prominentni politycy PiS powtarzali: lada moment się rozpoczną. Za mało chętnych do województwa? Zaraz się ustawi kolejka chętnych, niech tylko ruszymy w świat z dobrą wojewódzką nowiną. Gdy ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak powiedział, że powołanie województwa częstochowskiego będzie możliwe dopiero po kolejnych wygranych przez PiS wyborach, Giżyński przedstawiał to jako sukces wojewódzkiej idei, bo po raz pierwszy z sejmowej mównicy o województwie mówił polityk tej rangi. Jeszcze rok temu senator Warzocha przedstawiany jako kandydat na prezydenta Częstochowy powtarzał, że „jest kwestią już tylko kilkunastu miesięcy, kiedy powołane zostanie województwo częstochowskie, bo taka decyzja polityczna zapadła i ona jest, powiedzmy, w trakcie realizacji”. Mówił tak, choć pół roku wcześniej Kaczyński odpowiedział zaniepokojonemu stowarzyszeniu Mieszkańcy Częstochowy, że w tej kadencji z województwa nici. – Sprawa z pewnością wróci w kolejnej kadencji, jeśli PiS wygra wybory i będzie nadal rządził – pisał prezes, ale Warzocha najwyraźniej czytał te słowa bez zrozumienia.
Województwa nie ma, ale idą nowe wybory, a PiS bardzo chce je wygrać także w Częstochowie. I, zdaje się, szuka na to wojewódzkiej recepty. Bo to oczywiście nie PiS jest winien, że województwa nie ma, tylko „totalna opozycja” wspierana przez media, bo swym szalonym atakiem na partię rządzącą zagroziła innym obietnicom PiS, np. „500 plus”. „500 plus” się ziściło, co udowadnia wiarygodność PiS, więc mamy wierzyć, że „po wejściu w odpowiedzialność drugiej kadencji” ziści się też województwo częstochowskie.
Wierzycie? Bo ja nie za bardzo. Taki jakiś jestem niedowiarek wojewódzki.
Deja vu, czyli co wybory PiS obiecuje województwo częstochowskie
PiS obiecuje: Wkrótce zajmiemy się obniżeniem stawki PIT dla wszystkich
04.07.2019, 13:00 | Aktualizacja: 04.07.2019, 13:24
Niedługo będziemy pracować nad obniżką podatku PIT dla wszystkich Polaków do 17 proc. – poinformował poseł PiS Jarosław Krajewski. Podkreślił też, że procedowany w Sejmie projekt ws. zerowego podatku PIT dla osób do 26. roku życia, jest jednym z najkorzystniejszych rozwiązań dla młodych w UE.
Już za chwilę, już niedługo będziemy pracować nad rozwiązaniem, które zapewni obniżkę podatku PIT dla wszystkich Polaków do 17 proc. – zapowiedział poseł PiS na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie.
Poseł PiS odniósł się również do procedowanego w Sejmie projektu ustawy ws. zerowego PIT-u dla osób do 26. roku życia. Sejm zdecydował w środę o skierowaniu projektu do dalszych prac w Komisji Finansów Publicznych. W dyskusji posłowie podkreślali, że projekt to dobry kierunek zmian dla młodych, ale przepisy wymagają jeszcze dopracowania. Krajewski zaznaczył, że to rozwiązanie jest z jednej strony bardzo ważne, jeśli chodzi o zachęcenie osób do 26. roku życia do zwiększenia aktywności zawodowej, a z drugiej strony, jest to rozwiązanie, które zachęca do podejmowania legalnej pracy, zamiast pracy w szarej strefie.
Jak dodał, proponowane przepisy są dedykowane dla dwóch milionów najmłodszych podatników. To jest rozwiązanie, które możemy śmiało określić, że jest jednym z najkorzystniejszych rozwiązań dla młodych w całej Unii Europejskiej – oświadczył Krajewski. Chcemy, żeby ten zerowy podatek PIT wszedł w życie już od 1 sierpnia br. Będziemy mogli powiedzieć, że PiS dotrzymuje danego słowa, ponieważ jest to kolejny podatek, który obniżamy w trakcie tej kadencji parlamentu – zaznaczył polityk.
3-
Magiczne zaklęcia rządu PiS: zrobimy, wprowadzimy, damy
Data publikacji: 17.04.2018, 18:15 Ostatnia aktualizacja: 19.04.2018, 11:36
Jesteśmy jak inżynier Mamoń: najbardziej lubimy te melodie, które już słyszeliśmy. PiS puszcza nam więc w kółko swoją: zrobimy, wprowadzimy, damy.
Choć już wcześniej rząd dużo naobiecywał, to teraz do tamtych obietnic dołożył kolejne. Aż przeciętny Polak uśpiony tą znaną, miłą melodią, zacznie się gubić w tym, co dostał, co miał dostać, a co dopiero dostanie i czy to, co mu się teraz gwarantuje, nie było przypadkiem już kiedyś obiecywane? W czasie ostatniej Konwencji PiS oraz Zjednoczonej Prawicy nakreślono kolejne programy z plusem, przy aplauzie ludzi, którzy godzą się na takie proste sztuki cyrkowe. Prestidigitator wyciąga coś atrakcyjnego, pokazuje, jak najlepszą z rzeczy, pozwala nacieszyć oko i chowa do kapelusza. Po chwili znów coś wyciąga, więc zapominamy o tym, co nam pokazał wcześniej. Ale i to za chwilę zniknie, a on znów pogrzebie w kapeluszu i znów pokaże coś, co pozwoli nie zorientować się, że to, co wyciąga, pochodzi z naszej kieszeni. Wolałabym, żebyśmy złapali się za portfel, zanim będzie po przedstawieniu.
Choć już wcześniej rząd dużo naobiecywał, to teraz do tamtych obietnic dołożył kolejne. Aż przeciętny Polak uśpiony tą znaną, miłą melodią, zacznie się gubić w tym, co dostał, co miał dostać, a co dopiero dostanie i czy to, co mu się teraz gwarantuje, nie było przypadkiem już kiedyś obiecywane? W czasie ostatniej Konwencji PiS oraz Zjednoczonej Prawicy nakreślono kolejne programy z plusem, przy aplauzie ludzi, którzy godzą się na takie proste sztuki cyrkowe. Prestidigitator wyciąga coś atrakcyjnego, pokazuje, jak najlepszą z rzeczy, pozwala nacieszyć oko i chowa do kapelusza. Po chwili znów coś wyciąga, więc zapominamy o tym, co nam pokazał wcześniej. Ale i to za chwilę zniknie, a on znów pogrzebie w kapeluszu i znów pokaże coś, co pozwoli nie zorientować się, że to, co wyciąga, pochodzi z naszej kieszeni. Wolałabym, żebyśmy złapali się za portfel, zanim będzie po przedstawieniu.
Prawo i Sprawiedliwość nieustająco żongluje cukierkami kupowanymi przecież nie z partyjnych składek, a z naszych podatków. Na początek dostaliśmy nawet duże bomboniery: obniżenie wieku emerytalnego, sztandarowe 500+. Choć później rząd usilnie namawiał ludzi, aby nie korzystali z otrzymanych przywilejów. Tych, którzy weszli w wiek emerytalny, nakłaniano, żeby pracowali dłużej (obiecywano nagrody). Z kolei „500 złotych na każde dziecko” okazało się ostatecznie nie na każde i ostatnio część rodziców musi oddać to, co im dano. Ktoś powie, że czepiam się szczegółów. Racja, czepiam się. Także tego, że poza tymi obietnicami było wiele innych, rzucanych bez liczenia się z tym, jakim kosztem i czy w ogóle będzie można je spełnić. Słyszeliśmy o pomocy dla frankowiczów (przewalutowanie na złotówki po korzystnym kursie, do czego nie doszło), obietnice budowy tanich mieszkań (które jednak okazały się nie takie tanie, więc się teraz obiecuje dopłaty do czynszu).
Mieliśmy już obiecane zwiększenie wydatków na służbę zdrowia do 6 procent PKB, likwidację NFZ, hasła: darmowe leki dla seniorów, więcej lekarzy i pielęgniarek, stomatolog w każdej szkole. Rząd zachęcał do rodzenia nieuleczalnie chorych dzieci, obiecując – poza 4 tys. złotych jednorazowej zapomogi – także i to, że z takim dzieckiem będzie można dostać się do lekarza bez kolejki. Ponieważ jednak lekarzy wciąż jest dramatycznie mało, a niektórzy parlamentarzyści strony rządowej wręcz otwarcie zachęcali tych, którzy jeszcze są, do tego, by wyjechali z Polski, to kto ma przyjmować bez kolejki te ciężko chore dzieci? PKB na służbę zdrowia, jak było za niskie, tak jest, NFZ jak trwało, tak trwa, kolejki do lekarzy jak były, tak są. Mamy więc wiele nici z dawnych obietnic. Ale skoro dawne się prują, to się to wszystko próbuje fastrygować nowymi.
Wśród nowych: program „Mama+” czyli premia za szybkie urodzenie po pierwszym dziecku drugiego dziecka. Przy czym ma to być głównie pierwszeństwo w dostępie do żłobka i przedszkola. Dla kobiet, które urodziły czworo lub więcej dzieci – emerytura. Poza tym darmowe leki dla kobiet w ciąży (choć każdy wie, że kobiety w ciąży raczej unikają leków). I program „Dobry start” – po 300 zł dla każdego ucznia na wyprawkę szkolną. Do tego jeszcze program „Dostępność+”, który ma poprawić warunki życia osób starszych oraz niepełnosprawnych.
Rażący jest ten okropny nawyk władzy, by – zamiast zacząć pracę u podstaw – jeździć po Polsce i rozdawać hasła oraz pieniądze. Mama plus brzmi ładnie, ale w jakim stopniu poprawi sytuację matek i dzieci? Czy ktoś z rządu był może ostatnio w szpitalu wśród tych, które – gdy dziecko zachoruje i trafi do szpitala – wczołgują się pod dziecięce łóżeczka i śpią na podłodze? Gdyby rząd chciał dostrzec, w jak poniżających warunkach matki koczują przy swoich chorych dzieciach, nie rzucałby haseł, tylko po prostu poprawił warunki na dziecięcych oddziałach. Tymczasem trzeba tu liczyć na tak strasznie krytykowaną przez rządzących Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. To dzięki zbiórkom na WOŚP matki dostaną specjalnie zaprojektowane, składane łóżka. Tym samym to my, którzy dajemy na Orkiestrę, pomagamy sobie w niedoli. To Jurek Owsiak, rok w rok, organizuje zbiórki, żeby można było wyposażyć szpitale w nowoczesny sprzęt ratujący życie tym wszystkim dzieciom, których los ponoć tak bardzo leży rządzącym na sercu.
Gdy matki, których dzieci zachorowały, a operacja czy leki są drogie i proszą państwo o wsparcie, na ogół słyszą, że państwa nie stać. Co wtedy? Znów zrzutki, koncerty, biegi na rzecz potrzebującego. Albo odpisujemy 1 proc. podatku. Tym samym zwalniamy rząd z odpowiedzialności. Nie zmuszamy, żeby się tym zajął, pozwalamy, żeby się nawet z tego nie tłumaczył. Gdy widzę kolejną matkę, która wrzuca zdjęcie swojego cierpiącego dziecka i dramatyczną prośbę o ratowanie mu życia, zadaję sobie pytanie: gdzie jest do diabła nasze państwo? Czy płacąc podatki naprawdę nie zasługujemy na coś więcej, niż tylko kolejne hasła rzucane w czasie partyjnych konwencji? I te ciągłe zachęty, by rodzić, rodzić, rodzić, za wszelką cenę, także te dzieci, które będą wymagać leczenia do końca swojego życia?
Obiecywano, że dziecko objęte programem „Za życiem” będzie przyjmowane przez lekarza szybciej, niż inne, chore, ale nie objęte programem. Dzieci z programu „Mama+” mają wyprzedzać inne w kolejce przy przyjęciu do żłobka i przedszkola. Jakie jeszcze wyścigi zaproponuje nam rząd, zamiast po prostu robić wszystko, by nie było kolejek? Niestety, to by wymagało przyłożenia się i większych nakładów. A tak, to jest, jak jest, władza ma poczucie władzy, może sterować kolejką, wyznaczać, kto ma być, przed kim. Poza wyścigiem do żłobków, przedszkoli, będzie niedługo wyścig do szkół średnich. W przyszłym roku do walki o miejsca staną dwa roczniki – ci, którzy skończą podstawówkę i ci, którzy gimnazjum. Problem wygenerowany przez tę władzę przy okazji reformy oświaty dotknie ponad 720 tysięcy uczniów. Już i oni, i rodzice są w strachu, czym to się skończy.
Data publikacji: 17.04.2018, 18:15 Ostatnia aktualizacja: 19.04.2018, 11:36