Co to jest Prawo?
🙁
– Prawo jest jak płot – żmija zawsze się prześliźnie, tygrys zawsze przeskoczy, a bydło przynajmniej się nie rozłazi, gdzie nie powinno.
——————-
Co to jest Prawo?
🙁
– Prawo jest jak płot – żmija zawsze się prześliźnie, tygrys zawsze przeskoczy, a bydło przynajmniej się nie rozłazi, gdzie nie powinno.
——————-
„Dotykam okolice pożądania”
Patrzę, słucham najmniejsze westchnienie, jęk bardziej coraz bardziej podnieca. Zmieniasz położenia ciała, abym mogła wsunąć się między rozchylone uda.Całuję, pieszczę stopy, uda, omijam muszelkę, całuję pępuszek,brzuszek. Kieruję się w stronę sterczących pagórków. Piersi są gotowe aby wtulić się w nie, delikatnie ustami pieszczę sutki. Ręka podąża w stronę łona… wilgoć jest wspaniała, cudowne soczki. Łechtaczka… delikatnie masuję opuszkiem palca stopniowo wprowadzając palce w głąb gorącego krateru. Leżysz namiętnie czekając drżąco obserwując jak biorę wibrator. Dotykam okolice pożądania wibratorek, cichutko zaczyna pobrzękiwać, wibrować. Dotykam okolice pożądania. Masuję delikatnie okolice płatków pulchniejących pod wpływem dotyku. Wibratorek delikatnie wpływa do środka. Różyczka pięknie się rozwinęła, stała się wilgotna, różowiutka, pulchniutka. Wibrator jest w środku, delikatnie wibruje. Wykonuję delikatny ruch posuwisto zwrotny bez wyjmowania na zewnątrz. Nachylam się nad wulkanem rozkoszy, języczkiem pieszczę łechtaczkę, czuję drżenie ciała, wibrator hamuje wypływ lawy. Wyrywasz się – nic z tego, to jeszcze nie koniec – masuję okolice drugiej dziureczki. Palcem wślizguję się do środka, dochodzisz do granic wytrzymałości. Odrzucam wibrator. Trzy palce wpływają do pochwy, odpowiednio zgięte dotykają miejsca które doprowadza Cię do szału. Coraz szybsze ruchy… szybciej szybciej szybciej. Ręka zalana wspaniałym nektarem bogów… spijam ambrozję.
Nie jesteśmy sami, a każdy dzień życia, czy to szansa? Może tak. Mamy ją, aby lepszym się stać. Żaden zachód słońca nie rozświetli dnia, kiedy zło drąży serce nam… Nic nie stracimy ciesząc się ze szczęścia cudzego… ale wiele możemy stracić ciesząc się z nieszczęścia cudzego.
„Kiedy zło drąży serce nam”
Kiedy zło drąży serce nam
Żaden zachód słońca nie rozświetli dnia
Życie daje nam szansę by lepszym się stać
Lecz czy potrafimy wykorzystać ją?
Każdy następny dzień – czy to szansa?… może tak
Lecz zawsze przychodzi spłacić rachunków czas
Życie szanse da na naprawienie zła…
Czy potrafimy ją wykorzystać?
Trudno odpowiedzieć, wiele to od ciebie będzie zależeć
Każdy dzień daje nam szansę by lepszym się stać
Wiedz, że żaden zachód słońca nie rozświetli dnia
Kiedy zło drąży serce nam
Każdy podniesiony ton przemyka przez skroń
Powoduje ból istnienia
Każdy naprawiony błąd raduje serce nam
– Lecz nie u każdego tak jest…
Niema nic milszego jak spokój bliźniego
Nic nie stracimy ciesząc się ze szczęścia cudzego
Każdy rok jest zbiorem uczynków dobrych lub złych
Rachunków przychodzi płacić czas… życie rozliczy nas…
Nie od nas zależy w jakiej rodzinie się urodzimy i jacy rodzice nam się trafią, ale wiele od nas zależy jacy będziemy, jaki kierunek w życiu wybierzemy. Od nas zależy czy będziemy dobro czynić, czy też krzywdzić innych. Ale to co nam się przydarzy idąc przez życie, pozostawia piętno i jesteśmy skłonni czynić dobro, ale przez niektóre osoby spotkane na drodze naszej wędrówki, jesteśmy gotowi zabić. W mojej wędrówce życia, były chwile i może jeszcze będą, kiedy spotykałam osoby, które stały się moimi przyjaciółmi i oparciem, stały się moimi aniołami życia. Spotkałam także osoby, które chętnie bym zabiła za krzywdę uczynioną mi czy też moim przyjaciołom, a nawet sąsiadce. Spotkałam też na swojej drodze życia „Anioła Śmierci”, który zabrał mojej mamie życie poprzez swoja brawurę, głupotę a mi odebrał empatię, skazał na utracenie wiary w to, że warto żyć. Gdyby prawo mnie nie dotyczyło, śmierć nie miałaby co robić w stosunku do tych, niektórzy mnie czy bliskich memu sercu skrzywdzili… Sed lex est lex.
Spotykamy się w życiu z różnymi sytuacjami. Jedną nazwiemy głupotą – zachowanie czyjeś – lub bohaterstwem… Co myślicie, czy łatwo głupotę od bohaterstwa odróżnić?
– skacząc do wody ratując kogoś nie umiejąc pływać, ratując kogoś z ognia… to głupota czy bohaterstwo?
———————————————– pożyczając komuś pieniądze… czy to dobroć (nie mówię o lichwiarstwie) czy głupota?
—————————————————–
Dając potrzebującemu pieniądze choć samemu się dużo nie ma, i wiemy że na chleb dla dziecka zabraknie nam lub przygarniając zabłąkane zwierzę chociaż się nie ma warunków… czy to litość… czy głupota?
Wiele przykładów można by tu wstawić. Na pewno każdy z was mógłby podobne przykłady podać i zastanowić się czy to głupota czy też bohaterstwo, litość czy dobroć.
Na pewno głupotą jest krzywdzenie, ale to też trzeba rozgraniczyć… i zastanowić się… czy ktoś to robi z głupoty czy dlatego, że jest w sobie sam złym człowiekiem.
Jest też cechą głupoty dostrzegać błędy innych, a zapominać o swych i to jest na pewno totalna głupota…
„Miłość – dziwna jest siła jej”
Miłość – to słowo dużo znaczy
Rządzi człowiekiem od zarania dziejów
Niejedno przybiera oblicze
Dziwna jest jej siła – każdy jej szuka
Każdy o niej marzy – pragną jej młodzi i starzy
Rzuca na serca różne uroki
Ale i często kłody pod nogi…
Nieraz jest diabłem o skrzydłach anioła
A nieraz aniołkiem z różkami diabełka
Dziwna jest siła jej
Nie zawsze przyjdzie gdy się ją woła
A nieraz przyjdzie nieproszona
<Jaka miłość, taki związek>
Zastanawiam się, odpowiedzi szukam na ten cytat –
Ja osobiście jestem zdania, że chociaż raz, ale warto ją zaznać, nawet jak jest nieodwzajemniona. Wiem że później się cierpi, ale ten moment doznania, to jak skok na bandżi, skok spadochronem, jest ryzyko, ale jaka adrenalina…
Jeśli nie otrzymujemy miłości której pragniemy… szukamy, a nie znajdując jej zaczynamy czuć nienawiść, żal że jej nie otrzymujemy bo tylko niekochani nienawidzą. Prawdziwa miłość to taka, która akceptuje nas takimi jacy jesteśmy, i my akceptujemy kochaną osobę taką jaka jest pod warunkiem, że od początku o sobie nie kłamiemy jacy naprawdę jesteśmy, ponieważ ktoś nas pokochał takich jakimi nas poznał. Niestety, ale tego nie pokarzemy na początku, nie pokazujemy prawdziwego naszego Ja. Nie wiadomo jak by było, gdybyśmy prawdziwą ”twarz„ na początku okazali. Trzeba też spojrzeć z innej strony, na to że ktoś nas chce zmienić, czy też po prostu pomóc. Myślę, że jeśli lubi ktoś dużo pić to chyba mu nie zaszkodzi jeśli osoba która go pokochała pragnie tej zmiany. Ale Ja np. nie wyobrażam sobie, by ktoś miał zmienić nawyki u mnie… np. po jedzonku lubię się położyć. Tak więc myślę, że są sytuacje różne. Lubię być singlem, ponieważ robię co lubię i czuję się sobą. Prawda jest taka – jeśli człowiek jest związany z kimś kogo kocha, to mu odbiera cząstkę wolności nie może być inaczej. Jeśli my prawdziwie kochamy, nie będziemy próbować kogokolwiek zmieniać. Choć naprawdę są sytuacje których i prawdziwa miłość w końcu nie zdzierży. Tak, tylko że te sytuacje dopiero się ujawniają jak już naprawdę jesteśmy zaangażowani lub po ślubie.
Można by się spytać – czy istnieje miłość prawdziwa obustronna? ktoś rzeknie – nie!… Twierdzę że obustronna miłość była jest i będzie. Ci mają szczęście których ona spotka…Lecz, czy potrafi w czasach rozwoju cywilizacji tak mocno i długo trwać w miłości jak kiedyś? Ale tak naprawdę, to miłość kiedyś i teraz opiera się na współzależności, z jedną różnicą że obojętnie jakby się nie patrzyło zawsze w związku będzie dawca i biorca. Jeśli to występuje na przemian to ok. ale jeśli tylko jedna strona jest biorcą to już nie jest dobrze.
Najlepsza miłość jest wtedy, kiedy jest symbioza i to tylko zależy czy taki układ powstanie od osób które są ze sobą. Nigdy nie można twierdzić, że na pewno coś nie istnieje, ponieważ jeśli w danym momencie ktoś jeszcze jej nie spotkał, nie doznał to nie znaczy że jej nie mam. Ale Ja śmiało stwierdzam – istnieje, nie ważne jak długo trwa, ale jest.
Zawsze uważałam i uważam, i będę to powtarzać, uwierz mi mój miły czytelniku, warto chociaż przez godzinę poczuć co to prawdziwa miłość…
Słuchajcie miłe panie, z wiosną już tęsknicie? Myślę że tak… A ja każdej bym z osobna chętnie podarowała, niestety jestem tylko mały diabełek erotomanik-gwędziarek … ale myślę że to mogę Wam wstawić 😉
„Dla Twej tęsknoty za Wiosną”
Gdybym była słoneczkiem na niebie
Na pewno zaświeciłabym dla Ciebie…
Tęsknota za wiosną by Ci minęła
Trawka by dla Ciebie koloru nabrała
Pełno kwiatków bym Ci dała
Żabka w stawie by dla Ciebie kumkała
W radosnym nastroju byś zasypiała
Snów pięknych byś doznawała
Jeszcze wiosny nie ma, ale może weselej Wam się zrobi kiedy mi się jeszcze inny wierszyk ułoży
Bajeczkę dla Was wstawiam, aby Wam się dobrze spało i do pracy werwy miało.
„Porozmawiaj z podusią”
Cichutkie pukanie do drzwi słyszysz
Ciii… to tylko sny pragną cię odwiedzić
Połóż się grzecznie
Zanim zaśniesz uchyl drzwi troszeczkę
Porozmawiaj z poduszką
Oczka zmruż ona ci piękne sny wywróży
Ja z moją porozmawiałam
Piękną bajkę mi opowiedziała
Przeczytaj ją grzecznie
I pośpij w tulona w poduszeczkę
A oto bajeczka miła co do ciebie przybyła
Byś śnić mogła troszeczkę
Poleję każdemu winka, winko w nogi pójdzie i bajce nie ujdzie. Erotyczne bajanie też w wolnej chwilce wstawię, teraz bajeczką chwilki Wam zabawię.
“Żabka czeka”
Dawno, dawno kiedy ziemie ogrzewały dwa słońca, były 4 księżyce, które widać było na czterech stronach świata. Za dalekimi rzekami, dalekimi wzgórzami, na skraju lasku stała chatynka. W niej mieszkała starowinka szczerbata, co lubiła snuć opowieści o duchach, skrzatach, chochlikach, księżniczkach i wampirkach… i innych dziwnych dziwach.
Starowinka, jak to starowinka, wiadomo… chrzaniła czasami bez sensu. A że szczerbata była to i niewyraźnie plotła trzy po trzy. Ale przyjemnie się jej słuchało, zwłaszcza że przyciągała swoich gości również poczęstunkiem wyśmienitym, a było w czym wybierać. I ja tam byłam… jadłam żaby w occie, ucho karalucha w pikantnym sosie, płetwy piranii w słodkiej galarecie. Trudno było oprzeć się kuchni starowinki, która garściami sypała w to wszystko dużo przypraw i dużo pieprzyła jak również w swoje opowieści… dlatego jej opowieści były bardzo często pikantne, zapach rozchodził się znakomity. Starowinka babinka choć szczerbata, cudnie sepleniła o prapra… czasach. Pykała fajeczkę puf puf… chichotała, tajemnicze zioło w niej miała… Pykając te fajeczkę rozum jej się rozjaśnił, przypominała się jej historyja co to przed oczami ciągle miała, kiedy fajeczkę pykała… Opowiedziała mi, a ja cichutko na paluszkach wymknęłam się, za pióro chwyciłam i ją spisałam. Było to tak…
Kiedyś, zbłądził do chatynki człek poczciwy, zajrzał do chatynki babuleńki, a że głodny był i spragniony zjadł co przyrządziła a głodny był okrutnie, nawet najpikantniejszą strawę zjadł popiwszy dużym dzbanem miodu.
A był to niezwykły miód… Oj każda panna, kawalier chciałby zakosztować… Oj tak, oj tak… był to miodek-młodek, kto go wypił młodniał, piękniał i nigdy się nie starzał. Nie zapobiegał umieraniu, nie miał tej właściwości, no ale jak umierać, to ładnie w trumnie wyglądać. Starowinka nie piła miodeka-młodka, wolała wypić winko-długożyjko, ponieważ nie można obydwóch tych trunków mieszać. Winko-długożyjko nie zapobiegało starzeniu, ale dawało nieśmiertelność. Starowinka po tysiącach latach życia nie wygląda za ciekawie, ale każdy ma prawo wyboru. Starowinka ma cichą nadzieję że czarnoksiężnik Merlin wynajdzie napój który da wieczne życie i młodość. Słuchy ją doszły że jest na ukończeniu wynalezienie wódeczki nieśmiertelniczki-młodeczki, jeszcze tylko ze sto lat czekania i trunek powinien być gotowy. Spytałam starowinki czemu nie można zmieszać
miodeka-młodka z winkiem-długożyjkiem. Starowinka łypnęła na mnie zezowatym okiem, skrzywiła usta pokazując szczerbatość co miało wyglądać na uśmiech i rzekła…
-Ciało ryzykanta od razu zestarzałoby się i zamieniło w cuchnącą maź, a ja wolę długo żyć, nawet będąc starą i brzydką ponieważ uwielbiam tytoń, mniej zależy mi na urodzie puki co. swoje najpiękniejsze chwile mam w pamięci i to mi wystarczy… Merlin jeśli dostarczy mi wódeczki nieśmiertelniczki-młodeczki to sobie czas nadrobię, a jeśli nie uda mu się jej wynaleźć to nadal będę wspomnieniami żyła. I tak jak teraz będę po wsze czasy czekać na zabłąkanych wędrowców i opowiadać historyjki, bajki i różne ciekawostki.
Łypnęła na mnie drugim zezem i polała sobie winka-długożyjka… wydalając przy tym dźwięk -hre hre hre… -co miał oznaczyć śmiech -winko w nogi pójdzie i bajce nie ujdzie… hre hre hre… -ponownie zarechotała i zaczyna dalej snuć opowiadanie…
Wędrowiec, nasycił się, a w podzięce za gościnę podarował tobołek pełen skarbów… Babuleńka pyknęła dwa razy fajeczką, pogłaskała czarnego kota, a zwał się Brutus, rozwinęła tobołek, a tam… o rany! Fajka myk wypadła, zezowate oczyska wybałuszyła… bo w tobołku… (cichutko wam powiem by CBŚ nie słyszało) bo w tobołku zapasik… „zielony tytonik” do fajeczki… a nie był to zwyczajny „tytoń”, ciiii, nikomu nie zdradźcie tajemnicy… to „tytonik” odrostek…co się w fajeczce wypali z powrotem powracał jak feniks z popiołu. A że babuleńka była nałogowiec, strasznie się ucieszyła. „Zielony tytonik” zbierany był przez pewną złą czarownice w księżycową noc… Oj… była to zła czarownica, z ledwością z życiem wędrowiec uciekł z jej lochów, gdzie przytrzymywała go czerpiąc z niego energię życiową. Uciekł i w swej wędrowce zbłądził do babuleńki.
Zastanawiacie się co robił, po co wędrował? Otóż szukał miłości. Szukał panny w której by się zakochać mógł, ale nie tak na chwilę, takich panien jest wiele, ale tak aż po grób.
Przy okazji kiedy uciekał, udało mu się skraść tobołek właśnie, który teraz babuli podarował. Starowinka w podzięce szepnęła do człeka dobrego -za ten tytonik tajemnicę Ci zdradzę.
Uwaga! Uwaga!… babuleńka cichutko mówi więc i ja cichutko piszę a ten kto będzie czytał niech szeptem to czyni, więc kto będzie słuchał niech nastawi uha… niech wydłużą się po uda, by dobrze słyszeć. A jeśli to czytacie, na wierzchu gałeczki miejcie by lepiej widzieć.
Ciii… słuchaj no, wędrowcze uważnie… starowinka pogłaskała kota, nachyliła się do wędrowca…
Lubisz bajeczki, masz bajeczkę, a czy to prawda, czy też nie wybierzesz co serce podpowie… nastaw ucha i słuchaj…
Jest kraina tysiące jezior niezliczona rodzina. Tam słoneczko świeci złocistym promieniem, mazurskie jeziora szklą się dając wszystkim nadzieję. Szuwary, sitowie, wody tajemnicę skrywają… powiem tak, cisza szaaa… kto pocałuje żabę, kochankę będzie mieć na wieczny czas.
Kiedy będzie wysoko słoneczko na niebie, pobiegnij przez łąkę tysiącem kwiatów tęczy promieniejącej. Usiądź pod drzewami na starej kłodzie próchniejącej, wsłuchaj się w żaby kumkające, złap najgłośniejszą pocałuj w zadek, będziesz miał królewnę znakomitą, co niejeden antałek z tobą wypije. Miód doskonały… antałek miodka-oddrostka jest schowana pod skałą. Księżniczka będzie do beczułki partnerka doskonałą. Wędrowiec podziękował babuleńce, pobiegł nad stawik radośnie, usiadł na kłodzie żabkom się przygląda. Jest jedna co najgłośniej kumka.
Żabka siedzi na kamieniu, na niego z daleka łypie oczkiem, z człeka się śmieje że ma na kochankę nadzieję. Słońce świeci, żabka na kamieniu siedzi kumka kum, kum w wodę plum.
Na tym się kończy bajeczka, nie wolno pić za dużo miodeczka, gdyby żabka księżniczką nastała… alkoholiczką by się stała i nigdy z wędrowcem do trzeźwości by nie dochodzili ponieważ oddrostkę by ciągle pili…
Ale jak to w baśniach wszystko zdarzyć się może, jeśli uwielbiasz miodzik pić pobiegnij przez łąkę, usiądź na kłodzie kiedy słoneczko wysoko świecić będzie. W pobliżu żabka na kamieniu siedzi… kumka kum, kum, w wodę plum.
Jak wieść niesie, wędrowiec przemyślał i zrezygnował z całowania żabkę w zadek, woli spotkać miłość z serca wychodzącą, a czy spotkał? Jeśli nie, to może w swej wędrowce gdzieś go spotkacie.
Powiem Wam w sekrecie, ciężko miłość znaleźć aż po grób… Ale jeśli chcecie to wiedźcie że jest kraina tysiące jezior niezliczona rodzina, tam słoneczko świeci złocistym promieniem, Mazurskie jeziora szklą się, dając wszystkim nadzieję. Szuwary, sitowie, wody tajemnicę skrywają, legendę bajają… cisza sza… o tym kto pocałuje żabę miłość swą odnajdzie i będzie szczęśliwy na wieczny czas.
Dlatego, jeśli pragniesz miłość swą spotkać, a nie chce Ci się szukać za długo, to kiedy będzie wysoko słoneczko na niebie pobiegnij przez łąkę tysiącem kwiatów tęczy promieniejącej. Usiądź pod drzewami na starej kłodzie próchniejącej, wsłuchaj się w żaby kumkające, tam zawsze żabka siedzi na kamieniu. A w pobliżu jest skała a pod nią beczułka z miodkiem schowana. Ujrzysz żabkę z daleka łypiącą oczkiem i śmiejącą się z Ciebie że na miłość masz nadzieję.
Ale jak to w baśniach wszystko zdarzyć się może, jeśli uwielbiasz miodek pić pobiegnij przez łąkę, usiądź na kłodzie…
Słońce świeci, żabka na kamieniu siedzi, kumka – kum, kum, kum w wodę plum.
Kiedy zapisywałam babuleńki bajeczkę… tytoniku nawdychałam się troszeczkę, dostałam lekkiego odlociku. Uśmiechnęłam się ładnie, chyba coś jako tako wyszło mi składnie, też pójdę żabki szukać. A tu króciutka z tej bajeczki składaneczkę wykluła…
“Żabka na Ciebie czeka”
Lubisz bajeczki, masz bajeczkę…
Powiem Wam… cisza… szaaa…
Kto pocałuje żabę
Kochankę będzie mieć na wieczny czas
Jest kraina tysiące jezior niezliczona rodzina
Tam słoneczko świeci złocistym promieniem
Mazurskie jeziora szklą się dając wszystkim nadzieję
Szuwary, sitowie, wody tajemnicę skrywają
Kiedy będzie wysoko słoneczko na niebie
Pobiegnij przez łąkę tysiącem kwiatów tęczy promieniejącej
Usiądź pod drzewami na starej kłodzie próchniejącej
Wsłuchaj się w żaby kumkające
Żabka siedzi na kamieniu
Na Ciebie z daleka łypie oczkiem
Z Ciebie się śmieje
Że masz na kochankę nadzieję
Jak to w baśniach, wszystko zdarzyć się może
Pobiegnij przez łąkę, usiądź na kłodzie
Słońce świeci, żabka na kamieniu siedzi
Kumka kum kum kum w wodę plum…
Lubisz bajeczki, masz bajeczkę…
Powiem Wam… cisza… szaaa…
Kto pocałuje żabę
Kochankę będzie mieć na wieczny czas
—————–
A o to bajeczka w wersji o kotku zrobiona, o żabce już w tej wersji czytałyście. Została przerobiona na prośbę jednej pani co woli kotki niż zielone żabki.
„Wsłuchaj się w marcowy poranek”
Jest kraina tysiące jezior niezliczona rodzina
Tam słoneczko świeci złocistym promieniem
Mazurskie jeziora szklą się dając wszystkim nadzieję
Szuwary, sitowie wody tajemnicę skrywają
Powiem wam, ale cisza sza -kto pocałuje kotka
Kochankę będzie mieć na wieczny czas
Kiedy będzie wysoko słoneczko na niebie
Usiądź przy chatce na ławce
Wsłuchaj się w marcowy poranek
Jak kotki marcują
Usiadł kotek na płotku i z Ciebie się śmieje
Że masz na kochankę nadzieję
Ale jak to w baśniach wszystko zdarzyć się może
I marzenie się spełnić może
W marcowy dzień usiądź przy chatce na ławce
Z miseczką mleczka
Wsłuchaj się kotka mruczenie
Odpłyń w marzenie a spełni się nadzieja
———————–
Bajeczka w wersji o kotku zrobiona, gdzieś się o żabce podobna pałęta.
„Odpłyń w marzenie”
Jest kraina tysiące jezior niezliczona rodzina
Tam słoneczko świeci złocistym promieniem
Mazurskie jeziora szklą się dając wszystkim nadzieję
Szuwary, sitowie wody tajemnicę skrywają
Powiem wam ale cisza sza kto pocałuje kotka
Kochankę będzie mieć na wieczny czas
Kiedy będzie wysoko słoneczko na niebie
Usiądź przy chatce na ławce
Wsłuchaj się w marcowy poranek jak kotki marcują
Usiadł kotek na płotku i z ciebie się śmieje
Że masz na kochankę nadzieję
Ale jak to w baśniach wszystko zdarzyć się może
W marcowy dzień usiądź przy chatce na ławce
Z miseczką mleczka i wsłuchaj się kotka mruczenie
Odpłyń w marzenie a spełnią się nadzieje
Rudy kocur z trudem przebijający się przez zaspy, z wysiłkiem odrywając swoją zmrożoną męskość od lodu krzyczy na całe gardło:
– No i kurwa gdzie?! Pytam was – gdzie jest ta pierdolona wiosna do kurwy nędzy? Co za pojebany kraj?! Gdzie dziewczyny, przebiśniegi, świergolenie skowronków?! Choćby ćwierkanie wróbli, choćby krakanie wron – gdzie to kurwa wszystko jest?! A odwilż kiedy wreszcie przyjdzie? Śnieg z nieba napierdala jakby ich tam w górze pojebało… Niby ponoć wiosna już jest, kurwa – łgarstwo i oszustwo na każdym kroku, kurwa …
A ludzie słysząc kocie krzyki uśmiechają się do siebie i mówią łagodnie:
– Słyszysz jak się drze? Wiosna idzie… Kotów nie oszukasz…
O miłości słyszałam historię i każdy wywodził z niej jakieś teorie. Nikt tak naprawdę nie znał końca tej bajki, różnie opowiadały babki. Była to opowieść o kochankach które spotykały się razem o porankach. To była wnet historia prawdziwa i mówię wam jest ona nadal żywa. Było bowiem tak…
„Bajka o tym dlaczego Lato po Wiośnie po jest”
O miłości słyszałam historię
Każdy wywodził z niej jakieś teorie
Nikt tak naprawdę nie znał końca
Tej bajki zachodzącego słońca
Jest to opowieść o kochankach
Spotykających się się o porankach
To jest historia prawdziwa
I mówię wam, jest ona nadal żywa
„Bajka o Wiośnie i Lecie”
Dawno, dawno temu kiedy bramy Brandenburskie zamykano na zatrzaski, a zamykał je niski jegomość wysokiego wzrostu, na miękkim kamieniu siedziała młoda staruszka i nic nie mówiąc rzekła: – Jak wieść straszna niesie, a może nie straszna? Za górami za lasami daleko, a może bliżej?… mieszkał okrutny czarownik, co był bardzo złośliwy i różne psikusy sprawiał ludziom i zwierzętom. Miał on przepiękną córkę – Wiosna było jej na imię – a mieszkał on w strasznym zamczysku, a może w małym zamku?
U podnóża zamczyska leżała wioska, dalej rozpościerało się błękitne jak niebo jezioro. Było tam biednie, ale ludzie byli dla siebie bardzo życzliwi. W biednej chatynce na skraju wioski mieszkał młodzieniec niespotykanej urody, który często przechadzał się nad brzegiem przejrzystej toni. Na imię było mu Lato. Pewnego dnia ów młodzieniec nie mając nic do zrobienia szedł z wolna zamyślony. Czuł że coś mu brakuje do szczęścia, lecz nie potrafił tego określić. Było to coś tak zwiewnego, ulotnego… że nie potrafił tego uchwycić. Nagle w uszach zadźwięczało mu coś, jak delikatny dzwoneczek. Przystaną, rozejrzał się. Cud, cud natury pryskał się w wodzie o przepięknej urodzie śmiejąc się perliście. Stanął oniemiały, patrzył oczarowany. Pokochał w jednej chwili niewiastę, co pluskała się w wodzie moi mili. Niewiasta go nie spostrzegła i z wody naguteńka wybiegła wpadając prosto w jego ramiona. Zadrżała cała i się w nim zakochała.
Ojciec jej, straszny tyran-czarodziej zakazał miłości do Lata niebodze. Spotykać się nie mogli, ale miłość była tak wielka, że była straszna ich udręka.
Czarownik nie mogąc znieść tej miłości i zamienił córkę w coś nieznane, nie opisane. Kiedy ktoś ją obaczył… dla każdego była czymś innym.
Ale jak to w każdej bajce bywa, nadzieja przybywa. Chrzestna matka nieszczęśnika usnuła plan aby ulżyć cierpieniu chrześniakowi kochanemu i rzuciła czar na niego, a i odmieniła kochaną jego z czegoś niewiadomego… Odmieniła ich w pory roku. Zrobiła to, aby ulżyć ich cierpieniu i raz do roku o jednej porze szczęśliwie spędzali chwile.
Tak więc od tamtej pory… od marca do czerwca Wiosna na kochanka swojego miłego czeka z radością że znowu go spotka a jest piękna i radosna.
Wie że spotka swojego kochanka, który jest jak chałka rumiana, bo z nim przychodzi słoneczko złocone złotem i coraz jaśniej świeci.
Raduje się Wiosna co woń piękną roznosi że lubego spotka. Dzięki niej zakwitają kwiatki kolorowe radośnie do słońca główki kierujące. Sasanka, przylaszczka, mlecz nieśmiało swe żółte kwiatki rozchyla. W ulu zaczyna się wrzawa… to rój pszczół budzi się, swoje czułki rozchyla. Bąk kosmaty, gruby niedługo przywita nas basowym buczeniem. Zaczną złocić się dojrzałe kłosy i maki w falującym zbożu. A Wiosna… ta piękna zmysłów podnieta zaprowadzi nas do nieba rozkoszy.
Każdy o tej porze miłości swej szuka i każdy ją znajdzie… Wiosna już nie szuka.
Tak więc raz do roku radość wszyscy mają, że Wiosna i Lato się spotykają.