——————————————–
“Zmora”
Mówimy dużo o wampirach, duchach, wilkołakach a zapominamy o naszej starej poczciwej zmorze. Według ludowych podań zmorami zostawały dusze grzesznych niewiast i ludzi skrzywdzonych, zmarłych bez spowiedzi, potępionych. Zmorami często bywały siódme córki danego małżeństwa lub osoby, którym przy chrzcie przekręcono imię.
„Zmorowatość” dotykać też mogła osoby mające zrośnięte nad oczyma brwi lub różnokolorowe oczy.
Istnieją wierzenia (m. in. w centralnej Polsce), że zmorą zostaje po śmierci osoba, przy której na łożu śmierci (wg innych wariantów w czasie chrztu) ktoś odmawiając Pozdrowienie Anielskie, przejęzyczył się i powiedział Zmoraś Mario zamiast Zdrowaś Mario.
Magda Przychodzka – “Zmora”
—————————————–
<źródło WIKIPEDIA>
„Zmorę wyobrażano sobie jako wysoką kobietę o nienaturalnie długich nogach i przezroczystym ciele. Można ją było dostrzec przy świetle Księżyca, gdy jego promienie przechodziły przez ciało zmory. Podania przypisują jej zdolność do otwarcia każdego zamka, a i wchodzenie przez dziurkę od klucza. Umiała też zmieniać się w rozmaite zwierzęta: kota, kunę, żabę, mysz a także w przedmioty martwe, jak słomka czy igła.
Zmora żywi się krwią. Sadowi się na piersiach śpiącej osoby, przyciska piersi kolanami i powoduje uderzenie krwi do głowy. W ten sposób pozbawia powoli tchu swoją ofiarę. Spija krew wypływającą nosem lub też nacina zębami żyłkę na skroni lub szyi i wysysa. Ofiara zmory traci siły i energię, które później odzyskuje w naturalny sposób.
Człowiek dręczony przez zmorę jęczy, poci się i rzuca się na łóżku. Jeśli zatem Słowianin budził się rankiem z uczuciem, że coś go całą noc gniotło w piersiach, często obwiniał za to właśnie zmorę.
Mit ten ma zapewne swoje źródło w zjawisku – paraliżu sennego. Gdy osoba zaatakowana przez zmorę budziła się, ta natychmiast uciekała. By pomóc śpiącemu, którego dręczy zmora, należało zbliżyć się z butelką w prawej ręce, a lewą ręką zagarnąć od głowy śpiącego ku stopom, następnie zakryć ręką i zakorkować naczynie. Butelkę z pochwyconą zmorą należało utopić lub wrzucić w ogień.
W wodzie długo słychać kwilenie podobne do kwilenia małego dziecka, w ogniu, gdy pęknie szkło słychać pisk oparzonej zmory, która wraz z dymem jako czarna pręga uchodzi kominem.
Skuteczną metodą ochrony przed zmorą była zmiana pozycji snu. Należało położyć się w łóżku odwrotnie, z głową w nogach łoża, bądź nie na wznak. Dodatkowo można było spać ze skrzyżowanymi nogami.”
<źródło WIKIPEDIA>
———————————–
Magda Przychodzka – “Gusła”
—————————-
Mając gorączkę wszystko nam może się zdawać.
Mając ok. 5/6 lat leżałam w łóżeczku cała zlana potem. Nagle zobaczyłam z sufitu zjeżdżającą jak po pajęczynie postać, uczucie ucisku na piersi kiedy ten stwór usiadł blisko gardła.
Wiele opowiadań, baśni mama mi czytała, opowiadała też i o zmorach – zawsze mówiła -”miotłę postawić zawsze na noc trzeba przy drzwiach, to zmora nie wejdzie”. Klucz zawsze w dziurce od klucza tkwił. Dlatego instynktownie w/w opisanej sytuacji obróciłam się na bok… coś zapiszczało i zjawa znikła.
Czy to tylko był zwid dziecka w gorączce, a może zmora. Nigdy się tego na pewno nie dowiem, ale w każdej bajce, legendzie , opowieściach jest ziarenko prawdy.