Cośki o wirtualnym seksiku dam przemyślenie i jeśli się nie zgadzasz z moim tokiem myślenia napisz czemu, a jeśli się zgadzasz to też napisz. A co mi tam, niech będzie 😉
Serwując po internecie, czytając rożne wypowiedzi na temat wirtualnego seksu, zadziwia mnie to, jak łatwo nam jest krytykować to co ktoś inny robi, bo sami tego nie uczynimy. Wielu twierdzi w swoich wypowiedziach że seks wirtualny to coś nienormalnego, chorego.
Jeśli lubimy wspólny onanizm i lubimy jak ktoś się przygląda? To super sprawa, wspólnie dochodzić do orgazmu tak blisko a jednak daleko.
Można stwierdzić -”co to za seks nie czując ciała drugiej osoby?”
Patrzymy w tym momencie pod swoim kątem, oceniamy kogoś według swoich odczuć. Niektórzy lubią wirtualny seks przez Skype, telefonicznie i to im wystarcza, to czemu nie mają go praktykować? Przecież tez onanizujemy się sam na sam. To jaka w tym różnica że możemy sami a jednak razem? To chyba lepiej niż w lustrze się oglądać, czy tez poprzez „gazetki”
Zawsze na tekst:…
„Nie wal po sedesie, bo się echo niesie”
…uśmiecham się, i mi się humor poprawia. Czemu? Bo wyobrażam sobie sąsiadów moherowych jak reagują na walenie…
Ale wracając do tematu…
Mówimy o tolerancji, wymagamy jej dla siebie, a czemu wirtualny seks ma być chory?… Przecież nie tak dawno i homoseksualistów uważano za chorych – a ja uważam że chore są osoby które boją się innych zachowań niż oni sami aprobują.
To, że nowe trendy zaczniemy uważać za chorobę w epoce świata internetowego to ja mam prawo uważać i mogę stwierdzić że to właśnie jest chore. Chore jest to, że nie potrafimy być tolerancyjni. Nie chcesz tego zaakceptować, to może to ty jesteś chora/y. Nie chcesz akceptować, tolerować czyiś zachowań, upodobań ok, to żyj sobie w swoim świecie nietolerancji, ale daj żyć innym w ich świecie.
Ktoś lubi seks przez Skype, inni kupują sobie sztuczną lalkę i traktuje jak partnerkę. Są też osoby, które używają różnorodnych gadżetów co rusz w nowszej wersji wymyślanych. Seks wirtualny to mały pikuś w stosunku do tego, co ludzie robią z rożnymi gadżetami w realu w czasie seksu.
Nie można zaraz czyjeś upodobanie nazywać chorobą, czy też zboczeniem bo sami tego nie czynimy, nie stosujemy.
Wirtualny świat dla niekrytych jest jedynym, w którym czują się dobrze. Mogą być kim chcą. Ci co biegają ciągle do kościoła, modlą się do kogoś… czegoś czego nie widać, nie można dotknąć też można by powiedzieć że żyją w jakimś chorym, wirtualnym świecie.
Religijny świat śmiało można nazwać światem wirtualnym. Dlaczego? A jak nazwać świat którego nie ma, tylko jest w opowieściach, księgach, w umysłach nawiedzonych ludzi… czy też ludzi którym wyprano mózgi…
To tak, jak w grach komputerowych – coś istnieje, lecz tego nie ma. Zachowanie kogoś, kto modli się do czegoś lub kogoś, czego/kogo nie widać nie istnieje, a został/o stworzone w ludzkiej wyobraźni… ze strzępek historii czyjegoś życia, mamy prawo określić jako chore?
A modlenie się do figurek, obrazów?
„gadał dziad do obrazu a obraz do niego ani razu”
…do zacieków na ścianach, całowanie kleru po rękach, z obcej ręki brać do ust kawałek płatka, klękać przed nim… to nie chore?
Osoby krytykując takie zachowanie okrzykuje heretykami. Takie osoby są przez moherów okrzyknięte bluźniercami, heretykami, odszczepieńcami opętanymi przez szatana, sprawy sądowe za obrazę uczuć religijnych by się posypały.
Czy jak oni siedzą ciągle w kościele, to można nazwać że to chore? Nie! To czemu tych, co siedzą przy komputerach, nazywa się osobami uzależnionymi… – ci co chodzą do kościoła bo czują taki mus to czy nie są uzależnieni?… – a jeśli w dodatku seks przez kompa uprawiają to całkowita demoralizacja… trzeba na terapie wysłać. To czemu nie wysyła się na terapie osoby które ciągle siedzą w kościele dających kasę w amoku na kościół… przecież to też jest uzależnienie. Przepraszam że może kogoś teraz obrażę, ale jeśli dajesz połowę pensji, renty, emerytury na Rydzyka, na tacę… to nie narzekaj, że ci nie starcza od pierwszego do pierwszego… A rydzyk, jak poprosisz jego o pomoc… czy kościół to Ci nie pomorze… Nie wierzysz? Spróbuj do pierwej lepszej parafii zastukać i poproś o pomoc…
Czemu seks wirtualny niektórzy uważają za chory, a pedofile uprawianą przez księży nie?
Oczywiście, wszystko ma swoje granice. Siedząc w nawie całymi dniami czy przed kompem to jest uzależnienie. Ci co lubią w kościele przebywać też by całymi dniami tam byli, ale kościół jest zamykany w określonych godzinach, więc nie mogą.
A Ci co w klasztorach całe życie żyją, czy to naturalne ludzkie zachowanie? Przecież oni tak naprawdę w swoim wirtualnym świecie żyją, a nie nazwiemy ich chorymi. I nie uwierzę że seksu nie uprawiają… nawet sami z sobą.
Przecież być antyseksualnym też można nazwać chorobą, jeśli tego nie robią.
Ale ja nie nazwę osobę antyseksualną że jest chora, ponieważ jest jaka jest i nie mieści się w stereotypach osób które określają co jest chore lub nie.
Antyseksualność nie nazwiemy chorobą… Czemu? Moherowcy, dulszczyzna nazywa chorobą wszystko co daje przyjemność..
Tak jak aseksualność od niedawna uznawaną w części środowisk naukowych, za jedną z orientacji seksualnych, lub za brak orientacji seksualnej, też nie nazwiemy tego chorobą, to czemu tych co lubią ekshibicjonizm realny czy wirtualny czy masturbacje uważać za chorych?
W świecie realnym, jeśli nie chce ci się seksu, mąż pogoni cię do seksuologa… Stwierdzi żeś chora, a w śród zakonu to normalne.
Ludzie kochają Boga a jest wirtualny, to czemu człowiek człowieka nie może kochać wirtualnie mocno człowieka z krwi i kości przez internet. Ktoś może powiedzieć -”człowiek to człowiek i z czasem chce spotkać się z tym człowiekiem w którym zakochał się wirtualnie”.
A przecież skąd możemy wiedzieć, czy te osoby co tak strasznie kochają Boga… nie marzą lub nie śnią, że seks z nim uprawiają? Na ziemi jeśli spotkamy kogoś w kim się zakochamy wirtualnie, jest zawsze możliwość spotkania z człowiekiem z krwi, kości i przytulenia w realu. A co z Bogiem, jeśli ktoś chce do niego się przytulić? Zostaje jeden sposób… zabić się lub poprzez „ciało” (czyt. myśli) Bogu służą.
Ale to już jest kontrowersyjny temat, o którym mogłabym epopeję napisać nie koniecznie o pozytywnych bohaterach.
Uf… mam nadzieję że nie zagmatwałam toku myślenia 🙂
A co Wy myślicie o wirtualnym seksie?