Jeśli nie ma zazdrości…
Chyba każdy z nas, kiedyś poczuł w sercu igiełkę zazdrości. Zazdrościmy innym kariery, bogactwa, udanego związku, ogólnie mówiąc lepszego życia. Istnieje również zazdrość w miłości, która częściej rujnuje związki niż je buduje. Utarło się powiedzenie:
„Zazdrość o partnera jest przejawem miłości”
A jeszcze bardziej mnie “przeraża” powiedzenie
“Jak się kobiety nie bije, to jej wątroba gnije”
Jak myślicie… jeśli nie ma zazdrości, to czy mamy zaufanie do osoby kochanej, czy jest nam już obojętna. A może jeszcze coś innego?
Zazdrość, jest to ukłucie wokół serca, niepokój, ścisk w gardle gdy zbyt długo jej/jego nie ma. Gdy spotkał/a się z byłą/ym, poszedł/poszła na imprezę, a nawet spotkanie klasowe.
To nie jest jeszcze problem, można to uczucie zagłuszyć miłością i zaufaniem do partnera/ki. Problemem natomiast jest, gdy każde spojrzenia czy wymieniony uśmiech staje się powodem awantury, zaglądanie w telefon, czy szpiegowanie komunikatorami.
Czy zazdrość musi być, czy nie da się rady bez niej żyć? Ona nie tylko sferze miłości jest. Czy to nasza natura która pozwala, że zazdrość zawsze wlezie buciorami, nawet jak nie chcemy (a może nam się zdaje, że nie chcemy)?
“to złudna chwila”
spoglądasz z miłością w lustro
poznałaś swą połówkę wreszcie
zakochana w innym człowieku jesteś
myślisz że szczęście spotkałaś
o nie moja miła, to złudna chwila
kiedy miłość się rodzi zazdrość na żer wychodzi
w sercu przez nią nienawiść się zrodzi
Nieszczęśliwy związek powoli się rodzi
Zazdrość jest i będzie, ale najgorsza jest tzw. chora zazdrość, która nie pozwala funkcjonować i rodzi awanturę za awanturą. Czy, jeśli nie odczuwa się zazdrości, to znaczy że się nie kocha? A może to zaufanie nie otwiera jej drzwi. Znamy swoją wartość. Znając swoją wartość, nie dopuścisz do serca zazdrości.
Uczucie zazdrości, wprowadza do związku niepotrzebne napięcia. Męczy osoby o które jesteśmy zazdrośni, a przede wszystkim męczy ciebie samego jeśli jesteś tym zazdrośnikiem. Nie wierzysz w bezinteresowne uczucia ze strony partnera/ki, i że ta miłość może być trwała. Pragniesz mieć partnera/kę tylko dla siebie, bo tylko wtedy czujesz, że jesteś tylko z nim/nią i dla niego dla niej. Boisz się wszelkiej konkurencji.
Dalszy mój wywód o zazdrości będę pisała pod kątem żeńskim… partnerka, aby nie pisać nim/nią itd…
Każde zabłąkane spojrzenie twojej partnerki, zagadkowy uśmiech, dziwny ton telefonicznej rozmowy rodzą podejrzenia. I wtedy zaczyna się problem. Zaczynasz śledzić ukochaną, podsłuchiwać rozmowy telefoniczne, a nawet posuwasz się do otwierania korespondencji adresowanej tyko do niej.
Obsypujesz partnerkę mnóstwem pytań… – co gdzie i kiedy… – na temat spędzonego czasu bez ciebie. A kiedy później wraca do domu, myślisz tylko o jednym -”na pewno mnie w tej chwili zdradza, jest z nią”. W ten sposób, nie tylko dręczysz ukochaną osobę, ale przede wszystkim siebie. Mówi się:
„ktoś jest chorobliwie zazdrosny”
Myślę, że zazdrość trafnie określono jako chorobę. Tylko czy jest ona uleczalna? Na pewno musisz się postarać, aby zapanować nad tym uczuciem. A to już mały krok w całkowitym pozbyciu się zazdrości – ok, troszkę niech jej zostanie… ale niech to będzie zdrowa zazdrość, które buduje związek a nie go niszczy.
A na koniec kilka rad, jak zmagać się z własną zazdrością. Na początek zajmij się w wolnym czasie czymś pożytecznym, zamiast myśleć co ona w tej chwili robi. Przyjrzyj się sobie w lustrze. Zadbaj o swój wygląd, a od razu poczujesz się bardziej atrakcyjny/a. Utwierdzisz się w przekonaniu, że twoja partnerka spojrzy na ciebie inaczej. Związki oparte na zaufaniu są trwalsze i szczęśliwsze. Spróbuj więc, pokonać własną zazdrość lub pomóż swojej partnerce uporać się z tym niszczącym uczuciem. Jeśli sobie z tym nie poradzicie, skończy się to rozstaniem, w najgorszym przypadku toksycznym związkiem. Nie będziecie przez zazdrość mogli żyć bez siebie, lecz przyzwyczajenie, nawyki, wspólne zainteresowania nie pozwolą wam się rozstać. Będziecie się wyzywać nawzajem, do rękoczynów dojdzie, będą ciche dni, może nawet któreś trzaśnie drzwiami i na kilka dni u znajomych będzie kimał, z nimi pił, przeklinał ciebie a może i ciebie obgadywał, lecz po paru dniach, tygodniach, miesiącach wrócicie do siebie, i przez parę dni sielanka będzie. Znowu w szał miłości wpadniecie, dopóty dopóki znowu o zazdrości sobie nie przypomnicie. I tak latka będą sobie płynęły, a wy będziecie od siebie odchodzić i powracać do siebie. Pytanie jednak nastanie… czy to uszczęśliwi ciebie? Może tak? Na swój sposób będziesz szczęśliwe, poprzez te dni kiedy powracaliście do siebie… Na starość tylko dobre chwile pozostaną, te złe wyparte przez umysły zostaną. Może to masochizm taki w człowieku już jest, że woli cierpieć, niż samemu przy stole jeść?
Dla mnie osobiście jest to, że jeśli partner/ka bije, poniża swoją bądź co bądź połówkę i mówi że jak się nie bije to znaczy że się nie kocha… to słów mi brakuje. Bo jak można zareagować na takie powiedzenie?
Jednakże proszę nie mylić moją wypowiedź na temat bicia partnerki ze związkiem maso-sado bo to inna bajka a oni jeśli się w tym spełniają, i są szczęśliwi to poklask im dam. Bo o to chodzi aby w związku się uzupełniać a nie sobie szkodzić…
O związkach toksycznych, zazdrości i o upodleniu w związkach jeszcze napiszę… Lecz mam nadzieję że nie odstraszę tym abyście nie mieli szukać swojej połówki.
To od WAS będzie zależało czy związek będzie udany. Nie patrzcie tylko na tę drugą polówkę. W związku zawsze jest dawca i biorca. Zawsze któraś ze stron bardziej kocha.
A dla Ciebie co oznacza słowo “ZAZDROŚĆ”?
Pozdrawiam i spokojnego dnia życzę