Arkadiusz Protasiuk, kapitan prezydenckiego Tu-154M podczas lotu do Smoleńska, był drugim pilotem załogi, z którą w sierpniu 2008 r. Lech Kaczyński leciał do Gruzji. Na pokładzie samolotu prezydent próbował wtedy nakłonić pilotów, by mimo niebezpieczeństwa lądowali w stolicy Gruzji Tbilisi.
W sierpniu 2008 r. mjr Arkadiusz Protasiuk i ppłk Robert Grzywna – obaj zginęli później w Smoleńsku – byli w załodze, która podróżowała z prezydentem Lechem Kaczyńskim do Tbilisi. Dowódca tupolewa kpt. Grzegorz Pietruczuk sprzeciwił się wówczas tej podróży, ponieważ w Gruzji trwała rosyjska inwazja. Obszar powietrzny kraju był objęty działaniami wojennymi a polski statek nie miał zgody dyplomatycznej na przelot.
Z opinii psychologicznej znajdującej się w aktach śledztwa smoleńskiego wynika, że wpływ na postawę pilotów tupolewa mógł mieć incydent gruziński z 2008 roku – ustalił „Newsweek”. Żołnierz, który odmówił wówczas lotu do Tbilisi, został oskarżony przez polityków PiS o tchórzostwo.
Po powrocie Lecha Kaczyńskiego do Warszawy. Ówczesny poseł PiS Karol Karski doniósł do prokuratury na dowódcę samolotu, który – jak stwierdził – odmówił wykonania rozkazu. „Żołnierz ten przyniósł wstyd Państwu Polskiemu oraz jego Siłom Zbrojnym. Wykazał się tchórzostwem” – napisał w zawiadomieniu Karski. Kpt. Pietruczuka został też oskarżony o tchórzostwo przez ówczesnego szefa klubu PiS Przemysława Gosiewskiego, który później zginął w Smoleńsku. Zdaniem biegłych incydent gruziński mógł mieć wpływ na postawę pilotów podczas tragicznej podróży w 2010 roku.
Historia lubi się powtarzać…
Prezydencki samolot wystartował z Babimostu bez kontroli lotów. Piloci uziemieni.
Samolot z prezydentem Andrzejem Dudą na pokładzie wystartował z lotniska Zielona Góra – Babimost poza służbą kontroli ruchu lotniczego. Poseł Waldemar Sługocki podkreśla, że w porównaniu do katastrofy smoleńskiej wykorzystywanie swojej pozycji w sposób niezgodny z prawem jest niewyobrażalne.
Wszystko wydarzyło się 2 lipca. Andrzej Duda po zakończeniu wieców wyborczych w Sulęcinie i Nowej Soli udał się na lotnisko Zielona Góra – Babimost. Tam na głowę państwa czekał już podstawiony samolot Embrayer 175 wyczarterowany od PLL LOT. Kolumna prezydencka przyjechała kilkanaście minut przed 22:00, o której lotnisko powinno być formalnie zamknięte.
Kontroler zakończył służbę
TVN24 dotarł do nagrania pomiędzy pilotem a wieżą kontroli lotów
- Godzina 22:02
Wieża: LOT 7004, Wieża
Pilot: Jesteśmy
Wieża: Służba jest zakończona, w tej chwili jest klasa G (operacja bez służby kontroli ruchu lotniczego) i tak de facto tutaj już dalsze manewry po płycie z uzgodnieniem Dyżurnego Portu
Brak zgody na lot, zamknięta wieża
Ostatecznie samolot wystartował o godzinie 22:12. Przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Służb Ruchu Lotniczego podkreśla jednak, że służba kontroli była zapewniona tylko do godziny 22:00.
– Kontroler poinformował załogę o zakończeniu służby, dlatego nie wydał instrukcji kołowania i zezwolenia na start. Przekazał jedynie informację, o warunkach pogodowych i poinformował, że lot będzie się odbywał w przestrzeni niekontrolowanej do momentu wejścia w przestrzeń poznańskich kontrolerów – wyjaśnia dla TVN24.
Dodatkowe informacje, które załoga otrzymała po godzinie 22:00, wynikały jedynie z troski kontrolera o bezpieczeństwo lotu. Praca kontrolera opiera się bowiem na procedurach, a przekroczenie czasu pracy oznaczałoby ich złamanie.
Mimo wszystko wstępne informacje mówią, że piloci wystartowali mimo braku kontrolera, czyli odbywali lot w strefie niekontrolowanej (G). Jest to przestrzeń, w której mogą znajdować się awionetki, drony czy paralotnie.
Kontrola posłów Platformy Obywatelskiej
Rejsowi z prezydentem na pokładzie postanowili przyjrzeć się posłowie PO, którzy przybyli dziś do portu lotniczego. Wszystko po to, aby wyjaśnić, jak wyglądała sytuacja na lotnisku.
Waldemar Sługocki zastanawia się, czy Andrzej Duda był w Lubuskiem jako głowa państwa, czy kandydat na prezydenta. Jest to o tyle ważne, że tylko prezydent może korzystać z operacji lotniczych o statusie HEAD.
– Czy Polak przekraczający prędkość też może oczekiwać tego, że zostanie pobłażliwie potraktowany? Oczywiście, że nie. I prezydent jako pierwszy obywatel państwa powinien dawać przykład, w jaki sposób stosować przepisy prawa zwłaszcza tak ważne, jak bezpieczeństwo w ruchu lotniczym – mówił W. Sługocki.
– Tak być nie może. Dosyć jest już nieprzestrzegania prawa, wywyższania się i naciągania procedur. Jeśli tak się działo, to kapitan nie miał prawa wystartować. Jeśli były na niego naciski, tym bardziej było to niebezpieczne – podkreślała poseł Krystyna Sibińska.
Samolot z Andrzejem Dudą miał startować bez pozwolenia. Media o naciskach na pilota
Samolot z prezydentem na pokładzie miał wystartować po zamknięciu lotniska. Kapitan miał mówić do kontrolera wieży o naciskach. Według mediów piloci z tego lotu zostali zawieszeni.
Sprawa dotyczy wydarzeń z 2 lipca. Andrzej Duda miał się spóźnić na lot z portu lotniczego w Babimoście koło Zielonej Góry, który był zaplanowany na godz. 21.15. Kolumna prezydencka na teren lotniska miała wjechać o godz. 21.48. Maszyna miała nie zdążyć wystartować przed godz. 22, czyli zamknięciem lotniska. Lot miał status HEAD, czyli dotyczył transportu najważniejszej osoby w państwie – podaje wyborcza.pl.
Nikt z Kancelarii Prezydenta miał nie zgłosić, że wylot się opóźni. Ekipa głowy państwa miała sobie robić zdjęcia, zamiast się pośpieszyć. Po godz. 22 kontroler na wieży miał powiedzieć, że praca jest zakończona, ale próbował pomagać pilotowi. “Wieżyczko, jak to czasowo jest, bo tu z tyłu nas pytają najważniejsi pasażerowie co się dzieje” – cytuje kapitana “GW”.
“Z tyłu nas też naciskają, dlatego pytam, żeby ewentualnie rzucić hasłem jakimś” – miał również powiedzieć pilot do kontrolera na wieży. Ostatecznie samolot miał odlecieć o 22.15. Państwowe Porty Lotnicze zapewniły “Gazetę Wyborczą”, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, bo działanie lotniska zostało wydłużone. Portal twierdzi jednak, że piloci z tego lotu zostali zawieszeni.
Unijny ekspert lotniczy Jacek Krawczyk uważa, że “doszło do nagięcia przepisów, co może skutkować katastrofą, a za to traci się pracę”. Maciej Lasek, który badał katastrofę Tu-154m w Smoleńsku jest zdania, że załoga “powinna odmówić wykonania lotu”.
——————–
Jak można zauważyć historia lubi się powtarzać, kiedy PiS czyni naciski. A później by było że to wina Tuska..
—————–
—————–