Część 1 –
„Niekończąca się opowieść szukania sprawiedliwości”
Kłamstwo lekarza orzecznika PZU
Krew burzy mi się w żyłach, kiedy pomyślę o tym co się stało – ehh… sprawiedliwości jest na świecie jednak mało…
„Sprawiedliwość, czy ona istnieje?”
Sprawiedliwość, czy ona istnieje?
Mam z tym smutne skojarzenie
Siedzę w samotności, załamuję ręce
Po twarzy cień smutku się snuje
Jestem smutnym, bezsilnym żyjątkiem
Wkurzonym tygrysiątkiem
Cierpliwość gładzi mnie po włosach, szepcze
-„Sprawiedliwość działa w tej chwili”
Spojrzałam na Cierpliwość oczami szklistymi
Przysiadła się bliżej
Myśl szybka jak strzała przemknęła
-Może to i prawda lecz niestety, nie doskonała
- W tej wierszowance urzyłam słowa “tygrysiątkiem” ponieważ w kalendarzu chińskim mój rok urodzenia jest w znaku tygrysa. Tak więc każdy może sobie zmienić tygrysiątko na inny symbol… np. osoba urodzona w roku 2019 będzie z pod znaku świni. Rok 2019 w kalendarzu chińskim jest rokiem Świni. Więc możesz sobie tak zmienić:
“Jestem smutnym, bezsilnym żyjątkiem
Wkurzonym świniątkiem”
Przepraszam, ale rozbawiło mnie słowo “świniątko”
Kochani, życie trzeba z humorem brać, jeśli nie możemu mu najebać…
Stanisława Celińska “Uśmiechnij się!”
———————
Życie z humorem trzeba brać. Kiedy wszystko umiera nawet nadzieja, pomimo tego że umiera ostatnia… – tak powiadają “nadzieja umiera ostatnia”. A ja uważam że humor umiera ostatni – no, chyba że go ktoś nie ma – tylko to mamy by nie zwariować… NADZIEJĘ i dożućmy humor.
Kiedy ktoś pyta mnie o zdrowie, to mówię:
-“nie pytaj mnie o zdrowie bo go nie mam już, ale spytaj się czy mam humor”
Uwierzcie mi… humor to najlepsze lekarstwo na zdrowie. Ciul ze zdrowiem, wolę mieć humor… wówczas i zdrowie mam – może nie dosłownie, ale jak psychika jest, pozytywna to nawet ból „ucieka”. Ja obecnie zażywam tabletki “DORATA” – które zawierają Tramadol – to silnie działający narkotyczny lek przeciwbólowy z grupy opioidów (inne leki na ból nogi nie pomagają). Ale żeby mi pomógł w dany dzień biorę do 12 tabletek. Jestem zakręcona ale nie czuję bólu. Ale wówczas też nie korzystam z życia, i koło się zamyka. Nie zażyję tabletek cierpię z bólu, zażyję tabletki nie korzystam z życia – życie moje popierdolone jest.
Musicie wiedzieć, że nikt nie umiera cnotliwy – ktoś nas pieprzy albo życie. Nawet jak zachowasz cnotę do śmierci, to i tak ją stracisz – robaki ją zażrą. A nawet jak nie zeżrą, to w wieku 80 lat pujdziesz do lekarza aby jej się pozbyć…
Humor umiera ostatni.
Tak, tak humor umiera ostatni. Powiadają ludziska że nadzieja. A ja uważam że humor.
Kiedy będziemy starzy, nie ma co liczyć na nadzieję że będziemy młodsi. Ale kiedy na starość usiądziemy w bujanym fotelu i powspominamy humorki… od razu nam będzie lżej, i z uśmiechem umrzemy… Na starość to będzie jak w tym dowcipie z blondynką:
Idzie blondynka przez park i raz się śmieje, a raz macha ręką… zaciekawiony przechodzień się jej pyta…
-panienko, a czemu panienka raz mach ręką, a raz się śmieje?
Blondyneczka na to:
-opowiadam sobie kawały, jeśli któryś znam to machnę na niego ręką, a z tego co nie znam to się śmieję…
Co zrobić by nie zbzikować, zwariować, oszaleć?… i tak dalej można by było wymieniać wszystkie symptomy walniętego świata…
Żeby nie zwariować w tym zwariowanym świecie, staram się nie przejmować i reagować emocjami co nie jest łatwe. Złe emocje niszczą psychikę, doprowadzają do alkoholizmu, wyciągamy ręce po narkotyki, nachodzą myśli samobójcze. Warto być asertywnym.
„Warto być asertywnym”
Cieszę się że mogę wielu osobom pomóc
Doradzić, podtrzymać na duszy
To się dla mnie liczy
Mama zawsze mówiła:
„Żyj tak, aby przez ciebie nie płakano
Tylko by płakano za tobą”
Czy zawsze trzeba być pomocnym?
Warto, ale i asertywni bądźcie
Wykorzystywaniu się nie dajcie
Wiadomo nie od dziś, że nikt nie umiera cnotliwy. Ktoś nas pieprzy, albo życie. Było tak i będzie.
Dzień za dniem, miesiąc za miesiącem skrada się cień bezradności. Życie cierpieniem nas darzy, wie że bez tego nie docenilibyśmy szczęścia swego. Ale czy musi tak ostro w kość nam dawać? Życie nie jest złe, nie jest łatwe i często w parku siedzi sobie na ławce, przygląda się nam… Raz kopnie, innym razem czekoladką poczęstuje. Szkoda że tej czekoladki tak mało jest w tej bombonierce życia. Kiedy jest mi bardzo źle – ostanie miesiące do wesołych nie należą – ciągle przez to, że sprawiedliwości nie widzę. Lekarz orzecznik PZU skłamał, a ja cierpię. Noga daje mi w kość, nie śpię po nocy. W dodatku nie wiem co się dzieje że i kolano zaczyna szwankować. Lekarz ortopeda mówi że może to być powiązane z uszkodzonymi nerwami i ze zbliznowaceniem na podudziu. Miałam w maju jechać do Warszawy aby pani doktor Małgorzata Król, zbadała nerwy i co się dzieje w podudziu że mam coraz większe problemy z chodzeniem. Niestety, pani która przyjmowała zapis na badanie, nie wpisała mnie do kalendarza pani doktor. Dobrze że dodzwoniłam się dzień przed wyjazdem z Bydgoszczy, bo bym pojechała na próżno. Nie chciałam już robić zamieszania i nieprzyjemności stworzyć pani która popełniła gafę nie wpisując mnie na wizytę, przełożyłam ją na sierpień. I jak żyć. Jak już się wydaje ze jeden problem oddala się, pokazuje się następny i myślenie powracające jak bumerang do wypadku, do mamy i kłamcy lekarza orzecznika z PZU. Była sprawa w sądzie w zeszłym roku. Niestety, sądzie pomimo tylu dowodów na to, że się leczyłam po 20 kwietnia 2006 r. przyznał lekarzowi orzecznikowi rację. To jest chore, nienormalne. Gdzie sprawiedliwość? Sprawiedliwość czy w ogóle istnieje? Zaczynam w to wątpić…
„Nie ma sprawiedliwości”
Sprawiedliwość – gdzie się podziewa wredna ta wredna pani
Daremny trud w próżni wyczuwam duszy mej ból
Nie ma sprawiedliwości to tylko marzenia chłód
Marzenia?… mówią że są do spełnienia gdy mocno się chce
Ja chcę mocno, lecz sprawiedliwość śpi
Gdzie się podziewa sprawiedliwość?
Już nie mam siły dobrze o sprawiedliwości myśleć
Wołam cię przekupna bestio… czy dla bogatych tylko tyś
Umywasz jak Piłat dłonie, nie ukarzesz cudotwórcy zdrowia
5 czerwca 2019 r. byłam w Gdańsku, gdzie była złożona apelacja. Widzę że tu szansa też marna na sprawiedliwość. Strasznie dusza boli, głowę rozdziera ból. Ile jeszcze wytrzymam? Pomimo tyle nieprawidłowości, sprawiedliwość jest po stronie winowajcy. Ze sprawy, która odbyła się w zeszłym roku tz. 2018 r. przesłuchałam dokładnie płytę ze sprawy. Jest tam 19 punktów które „wyłapałam” a przedstawiają kłamstwo lekarza oraz ukrywanie lub przemilczenie prawdy. Myślałam, że w Gdańsku będę mogła te fakty przedstawić. Niestety. Tak więc szykuję pismo do prokuratury, o to że lekarz skłamał na rozprawie. W dalszej części mojej opowieści, wstawię te zarzuty które przedstawię prokuraturze. W tej chwili czekam na uzasadnienie z sądu apelacyjnego ze sprawy przeciw temu lekarzowi. Także wszystko wam tu wstawię w dalszych odcinkach mojej opowieści.
A, żeby było jeszcze „weselej” w moim życiu… 19 maja 2019 wyszłam po południu z pieskami do parku na spacerek. Tam rozmawiałam przy ławce z „parkowymi znajomymi” – osoby które tylko z nam z parku, i wychodzące z pieskami.
Podeszła do nas policja twierdząc że pijemy piwo, i że mandaty będą. Zażądali podania danych, przy czym było to mówione agresywnym tonem. Policjant spytał się czy przyjmuję mandat – ja powiedziałam że nie, ponieważ nie piłam piwa. Zaczęli głosem podniesionym straszyć, że jak nie to sprawa do sądu trafi… no to ja, że nie ma sprawy ponieważ nie piłam piwa. Ponownie zażądali ode mnie danych, powiedziałam że nie podam na głos. Powiedziałam że nie powiem przy wszystkich moje dane bo chroni mnie RODO, mogę podać PSL. Nie chcieli, uparli się abym na głośno powiedziała swoje dane, a że mamy prawo RODO -RODO zaczęło obowiązywać 25 maja 2018 roku – to nie muszę na głos przy obcych nawet jak to są znajomi z parku – na głos podawać swoich danych. Powiedziałam, że w takim razie pójdę do domu po dowód bo blisko mieszkam, i zrobiłam krok do przodu i nagle poczułam silny ból w ręce. Policjant wykręcił mi rękę i złapał za kark prowadzać do wozu. Był to czyn agresywny, który nie był adekwatny do sytuacji. Policjant przy wozie powalił mnie na ziemię. Ludzie widząc co się dzieje, krzyczeli aby mnie puścił. Że nic nie zrobiłam.
Trafiłam na komisariat. Kiedy zdjęto mi kajdanki okazało się, że nie mogę ruszyć ręką, a ręka jest napuchnięta. Zgłosiłam to zaraz na komendzie, gdzie po przesłuchaniu mnie w godzinach nocnych przewieziono do Szpital MSWiA w na ul. Markwarta, gdzie rękę obejrzał neurolog. Ręka bardzo mnie bolała i była juz bardzo spuchnięta, a on mi próbował prostować, co powodowało ból a tym samym odruch cofania jej – typowy kuźwa konował – Mówiłam mu że mnie boli i nie mogę wyprostować – w ogóle mnie nie słuchał. Kiedy badał mnie ogólnie, a także lewą nogę mówiłam mu, że mnie boli i mam kauzalgię i każdy dotyk mi sprawia ból, też mnie nie słuchał. Stwierdził w piśmie, że jestem agresywna i że czuć ode mnie alkohol.
Na komendzie byłam badana alkomatem i wykazało 0%, więc nie powinien, nie miał prawa pisać że powinnam wytrzeźwieć. Napisał że czuć ode mnie alkohol – rano ze względu na to, że skończyły mi się tabletki i nie mogłam spać z powodu bólu nogi wypiłam do godz. 13:00 piwko niskoprocentowe „Karmi”, aby ulżyć w bólu. Później już nie piłam. Piwo piję, kiedy mi brakuje tabletek przeciwbólowych. Z tego powodu czuł ode mnie widocznie piwo. Jednakże byłam trzeźwa i miałam 0%. Przez niego, nie mogłam dostać tabletek przeciwbólowych. Także w/w lekarz napisał też, że zostałam zatrzymana do wytrzeźwienia, co nie było prawdą – byłam trzeźwa. Zostałam zatrzymana, ponieważ policjant zarzucił mi obrazę funkcjonariusza. Co nie jest prawdą. Nie chciałam mu podać na głos swoich danych.
Czuję także dyskomfort psychiczny ponieważ w piśmie w/w lekarz napisał że, cyt: nie można wykluczyć agrawacji. Tak nie można. Nie byłam pijana 0% wdychanym powietrzu, a lekarz pisze że byłam pijana, i jeszcze że prawdopodobnie udaję z ręką.
Skargę na niego mam już przygotowaną, czekam tylko na obdukcję. Z obdukcją też nie jest lekko… Napiszę też o tym.
Lekarz ze szpitala widząc napuchniętą rękę powinien wysłać mnie na „SOR” do prześwietlenia. Lub do jakiegoś innego szpitala gdzie jest ortopeda, ponieważ w tym szpitalu nie ma ortopedy. Obecnie ręka nie jest sprawna, a ja w pracy muszę mieć ręce obie sprawne.
Lekarz neurolog który badał rękę, powinien mnie wysłać na prześwietlenie ponieważ ręka była już mocno sopuchnięta, nie można było jej wyprostować.
Na izbę zatrzymań trafiłam po badaniu ręki w nocy, i byłam tam do 13:00. Kiedy mnie przewieziono na izbę zatrzymań nie badano mnie na alkomat, ani przy wyjściu. Dlatego, że mając 0% przy badaniu z alkomatu na komisariacie – trzy razy mi kazano dmuchać i za każdym razem było 0%.
Czuję się skrzywdzona przez lekarza ze szpitala który napisał, że byłam pod wpływem alkoholu, co też wpływa na o mnie ocenę w oczach osób czytających kartę informacyjną z tegoż szpitala. Jest to dla mnie dyskomfort i poczucie niesprawiedliwej oceny. A z powodu spuchniętej i obolałej ręki w/w lekarz winien mnie wysłać tam gdzie jest ortopeda. Przez niego nie mogłam zrobić odpowiedniego badania. Jeśli by wysłał na prześwietlenie, wiadomo by było co stało się z ręką i czy można od razu pomóc… np. nastawić.
W/w lekarz napisał, że na następny dzień po wytrzeźwieniu, mam wziąć tabletki przeciwbólowe – tak więc jest to dla mnie dyskomfort psychiczny, ponieważ cały czas lekarz w piśmie podkreśla mój stan upojenia alkoholowego. W piśmie także jest zalecenie abym udała się do lekarza pierwszego kontaktu. A kiedy ja miałam iść jeśli dopiero o trzynastej następnego dnia tj. 20 maja 2019 r. przewieziono na komisariat policji, skąd mnie wypuszczono po przesłuchaniu o godz. 16:00?
Do lekarza pierwszego kontaktu nie było szansy już się o tej godzinie dostać, więc pojechałam do szpitala wojskowego – 10 Wojskowy Szpital Kliniczny z Polikliniką Powstańców Warszawy 5 i zgłosiłam się na „SOR”. Niestety, pomimo że tłumaczyłam, że prędzej nie mogłam, a ręką nie mogę ruszać, powiedzieli że tylko przyjmują osoby, jeśli coś się stanie w tym samym dniu. Jeśli byłam badana przez lekarza neurologa, a w szpitalu nie było ortopedy, neurolog powinien mnie wysłać na SOR, lub do szpitala gdzie jest ortopeda. Do lekarza pierwszego kontaktu trafiłam dopiero na trzeci dzień. Przepisał mi maść i skierował na prześwietlenie. Okazało się że mam entezofity wyrostka łokciowego kości łokciowej oraz nadkłyci kości ramiennej. Smaruję maścią, ćwiczę, ale nie mogę normalnie poruszać ręką. Po 30 czerwca jeśli nie będzie poprawy, lekarz pierwszego kontaktu kazał mi się zgłosić do niego. Jeśli nie będzie poprawy, da mi skierowanie do ortopedy. Ręka ciągle napuchnięta, boli i nie mogę wyprostować w łokciu. Jutro, tj. 3 lipca idę do niego. Zobaczymy co dalej, co nie omieszkam napisać.
Wynik RTG z dnia 27 maja 2019 r. wykazał entezofity wyrostka łokciowego kości łokciowej oraz nadkłykci kości ramiennej.
—————————
Myśl mnie z humorkiem naszła i stwierdziłam że życie nie jest złe, tylko niektórzy policjanci do dupy. Jak mają problem ze sobą, nie powinni w policji tacy ludzie pracować. Przecież ci policjanci w imieniu prawa nadużywają siły, zabijają, katują, poniżają.
„Życie nie jest złe”
Życie nie jest złe i nie jest łatwe
Fajnie sobie na ławce w parku posiedzieć
Wśród znajomych rozmowa przyjemnie nam się plecie
Policja nam się przypatruje kiedy donos otrzymuję
Raz kopnie innym razem pałką poczęstuje
Na komisariat aportuje
Nasza “kochana” policja – wstyd!
Do zdarzenia doszło w grudniu 2015 r. na zapleczu Biedronki przy ul. Strzegomskiej. Pobicie nagrała kamera monitoringu.
Dopiero w 2017 r. nagranie wyciekło do mediów. Widać na nim, jak Lidia S. – wówczas funkcjonariuszka komisariatu policji Wrocław-Fabryczna – zakłada rękawiczki i uderza staruszkę po twarzy. Kobieta próbuje się bronić, zasłania twarz. Wtedy Piotr L. przytrzymuje staruszkę. Gdy ta próbuje wstać, policjant ją odpycha, następnie razem z koleżanką brutalnie podnoszą staruszkę z krzesła, wykręcają jej ręce i zakładają kajdanki.
Pod koniec lipca 2017 r. prokuratura postawiła policjantom zarzuty, a komendant zwolnił ich ze służby.
Podczas procesu policjanci tłumaczyli, że to staruszka była wulgarna i agresywna, – Pluła, gryzła, wymachiwała rękami. Nie chciała wykonywać poleceń –
Zapewne nikt by nie uwierzył w to co się stało, gdyby nie nagranie z kamery.
Kary w zawieszeniu dla policjantów, którzy pobili staruszkę w Biedronce
Prokuratura domagała się dla Lidii S. ośmiu, a dla Piotra L. sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Oni uważali, że są niewinni.
W poniedziałek 10 grudnia,sędzia Agata Chmielnikowska uznała, że policjanci są winni przekroczenia uprawnień. Lidię S. sąd skazał na osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Piotr L. został skazany na sześć miesięcy również w zawieszeniu na dwa lata.
Żynie jest łatwe… ale często w parku siedzi sobie na ławce, przygląda się nam… – raz kopnie, innym razem czekoladką poczęstuje. Dlatego nie poddawajmy się, jeśli nawet z ciebie życie zadrwi, powiedz sobie…
„Życie nie jest złe”
Życie nie jest złe, nie jest łatwe
Życie często w parku na ławce siedzi sobie
Przygląda się nam
Raz kopnie innym razem czekoladką poczęstuje
A cóż my maluścy innego możemy? Tylko śmiać się i starać się nie zwariować. Ten świat stworzony jest tak, że powiązani jesteśmy ze sobą niewidzialną nicią bytu… Nikt nie jest sam, nawet jak tak czuje. Ludzie złączeni są ze sobą niewidzialną nicią. Jesteśmy jak klocki domina. Jedno zdarzenie jednego człowieka pociąga za sobą dalszy ciąg zdarzeń.
„Nie jesteś sam”
Nikt nie jest sam nawet jak tak czuje
Ludzie złączeni są ze sobą niewidzialną nicią
Jesteśmy jak klocki domina które upada jedno za drugim
Zdarzenie jednego człowieka pociąga za sobą dalszy ciąg zdarzeń
Nieważne jakie masz plany i niestety życie psikusy nam prawi…
Możesz sobie marzyć, planować. Niestety, nieważne jakie masz plany, marzenia. Zawsze znajdzie się ktoś, spotka nas coś co spieprzy plany, spieprzy nasz świat.
„Marzenie i nadzieja”
Codziennie o czymś marzę, coś się śni
Codzienność mnie dopada kiedy budzi się świt
Powieki z wysiłkiem rozchylają drzwi
By spojrzeć na problemy tych pieprzonych dni
Codziennie smutek szczerzy z radości kły
Po policzkach płyną łzy
Serce ból rozdziera, nie chcę dalej żyć
Nie mam nadziei że nadejdą lepsze dni
Po cholerę mam dalej żyć
Po cholerę żyć jak już nie ma nic
Nadzieja przy mnie siadła, otula wiarą serce moje
Szepcze -”wierz we mnie, powrócą szczęśliwe dni
Dla syna, przyjaciół ty musisz żyć, dla nich być
Ja ci pomogę w tym, przyjdą lepsze dni”
Czy nasz los w gwiazdach zapisany? Nie ważne jakie miałam plany, życie już miało swój, własny scenariusz. Wystarczyło jedno złe zdarzenie, pojawiło się smutne spojrzenie, łzy po pliczku jak Niagara spływają.
Dlatego ciesz się tym co masz, szanuj, kochaj, jutro może Twoje życie już nie być takie piękne, kogoś może zabraknąć. Zmieni się i to diametralnie… Jest powiedzenie – „czas leczy rany”. Co z tego, że rana się zasklepi? A co z blizną na sercu? Te rany potrafią się otwierać.
Na moim osiedlu żył sobie spokojne pan. Wyprowadzał pieska na spacer. “Dzień dobry… dzień doby” – sobie wymianę taką zdań tworzyliśmy. I co? I wychodzę na spacerek z pieskami i dowiaduję się że nie żyje. Dla mnie szok, bo widziałam go dzień wstecz. Facet w pełni sił, a tu kuku… śmierć go chapnęła. Czemu go chapnęła?… bo koleżka jego na niego najechał. Czemu? Bo przysną przy kierownicy…
Sąsiad nie miał szanse przeżycia. Już na miejscu mu nogę odcięło, z ręki kości powychodziły, twarz uszkodzona… Zmarł w szpitalu. Kolega jego, winny tego wypadku na własne żądanie się wypisał i uciekł ze szpitala. Miał tylko parę żeber złamanych. Policja go złapała. Ale nie sądzę, aby jego sprawiedliwość odpowiednia dosięgła (mordercy mojej mamy też odpowiednia sprawiedliwość nie dosięgła, sąd potraktował go łagodnie bo facet stary – to po chuja prowadził pojazd jak stary? – ale to nie wszystko bo nawet mnie nie przeprosił… (napiszę o tym w daszych częściach mojej opowieści)… . Zawsze ofiara i ofiary rodzin cierpią, a sprawca krzywdy gra im na nosie.
Kiedy mnie dopadło to cholerstwo… że straciłam mamę całe życie zaczeło dla mnie być żartem Boga czy jak to zwać… Nieważne. Żart natury?
Każdy z nas coś w życiu przeszedł, przechodzi lub przejdzie, ale najbardziej boli śmierć osoby nam bliskiej. Jeśli wiemy że ktoś umrze i jesteśmy na to przygotowani, mniej boli (ale to moje prywatne zdanie). Czemu tak myślę?… otóż, wiedząc i czekając na śmierć, możemy się pożegnać z osobą odchodzącą, lub my odchodząc mamy spokój że wszystko załatwiliśmy, lecz nagłe umieranie bez przygotowania?… Tak nie powinno być, a jednak śmierć lubi z nas kpić. Lecz to my po części jej pomagamy. Już w naturze tak było, jest, będzie że życie daje radość, śmierć smutek, nieszczęście ze szczęściem w parze jest.
„Ach śmierci Ty moja”
Ach śmierci Ty moja
Na cierpienie żywych stworzona
Czy ty powinnaś być?… na pewno tak
Szacunek do Ciebie mam… a może to mój strach?…
Lęk przed Tobą?… może tak
Lecz to nic nie zmieni mojego zdania
Śmierć musi być, to niezaprzeczalny fakt
Tylko pytanie zadaję – czemu przychodzimy na ten świat
Czyżby to była tylko zabawa kogoś wielkiego?
Nie baczy na cierpienia kogoś malutkiego
Śmierć. Czy warto o niej pisać?… Zamyśliłam się… dużego bólu doznałam od niej, ale czy powinnam Ją za to winić? Myśl biegnie szybko -pisz, pisz… – coś cichutko szepcze do ucha. Bezwiednie ręka napisała …warto, trzeba pisać o śmierci… Poprawiłam cztery litery na fotelu… Opuszki palców popłynęły po klawiaturze… i mówić. Nie straszyć nią. Ci, co bliżej jej są i akceptują nie smucą się, że ktoś odszedł. Wiedzą, że śmierć to odpoczynek.
My, Polacy tragedię robimy ze śmierci. A na pogrzebie, cmentarzu przedstawienie kto większy wieniec da, czyj pomnik ładniejszy. Jeśli chodzi o mnie, to cierpię. Ale nie dlatego że mama umarła, ponieważ prędzej czy później to by się stało, i gotowa na to byłam, lecz nie gotowa byłam na nagłą jej śmierć.. Cierpię dlatego że odeszła nagle, bez zapowiedzi bo jakiś debil pędził.
„Pirat drogowy”
Pamiętaj człecze… pędząc przez życie
Warto na zakręcie po hamulcach dać
Szkoda życia dla momentu dreszczyku przeżycia
Ty dreszczyk przeżyjesz lecz ktoś inny ginie
Zabrałeś życie, masz to gdzieś…
Ale pamiętaj morderco bez serca różne są życia drogi
Ty dzisiaj komuś życie zabierasz jutro śmierć cię pochwyci
Kosę po gardle użyczy, twoja dusza zgnije w męczarnej ciszy
Moje życie skończyło się 15 listopada 2005 roku, od tego momentu zaczęła się wegetacja. Powracanie do wspomnień, do marzeń które mogły się spełnić, a zostały brutalnie przerwane przez nieodpowiedzialnego osobnika. Przez osobnika który brawurową jazdą, odebrał życie osobie mi najbliższej sercu. Kto ma prawo zabierać życie tym co go cenią? Powinno być oko za oko, ząb za ząb i prawo do zajebania go, jak on to uczynił krzywdząc mnie, i mojego syna oraz zabijając moją mamę.
Wypadek był początkiem do horroru dnia codziennego, który zafundował mi lekarz orzecznik PZU.
Łzy, znowu te łzy skąd one się biorą. Zerkam na datownik komputera… jest 05:49 02 lipiec 2019 r. Co mi pozostało po spotkaniu z piratem drogowym? Smutek, ból, żal, gniew… kalectwo, szansa na spełnienie wielu marzeń także odeszła. Marzenia są ważne w szarości dnia codziennego.
„Marzenia to pół sukcesu”
Marzenia tę siłę w sobie mają
Że często się spełniają
Marzeniami też warto żyć
Choć jesteśmy z nimi sam na sam
Nieraz dopada beznadziei myśl
Jak żyć samymi marzeniami?
Przychodzi martwa myśl
Nie ma sensu żyć
Jeśli marzenia się nie spełniają
Gorycz w sercu przelewają
Bez jednej osoby cały świat się zmienia. Jest pamięć i mocny ból serca -mamo! – wołam. Kucam skulona w kącie, zastanawiam się co dalej. Wołam -mamusiu brakuje mi Ciebie!
Czas do przodu pędzi, się nie zatrzymuje. Nasze pożegnanie? Nic takiego nie było, odeszłaś umierając w szpitalu. W szpitalu w którym nie chciałaś nigdy umrzeć, zmusił Cię do tego nieodpowiedzialny człowiek, pirat drogowy – morderca!
„Pirat drogowy”
Pamiętaj człecze, pędzący przez siebie
Uważnie patrz… warto po hamulcach dać
Szkoda życia dla momentu dreszczyku przeżycia
Zabrałeś życie i masz to gdzieś
Pamiętaj morderco bez serca różne drogi życia są
Ty dzisiaj komuś życie zabierasz
Jutro śmierć ciebie pochwyci i kosę po gardle użyczy
Ty dreszczyk przeżyłeś… teraz twoja dusza gnije
Wypadek był początkiem do horroru dnia codziennego który zafundował mi lekarz orzecznik PZU. Orzekł że jestem zdrowa…
Staram się o tym nie myśleć. O tym że moja mama zginela przez debila… aby mocno nie cierpieć. Myślę o śmierci mamy jakby pojechała w dłuższą podroż. Mam wrażenie, że stanie zaraz w drzwiach. Tak… staram się… Ech, i po co się okłamywać… już nie otworzysz drzwi mamo.
„Tęsknię mamo”
Wieczory się dłużą
Tęsknota w serduszku się tli
Jest smutno i płakać się chce
Już mamo nie staniesz u progu drzwi
Bez Ciebie jest źle
Bez Ciebie tak pusto
Oczy z tęsknoty wilgotne są
Oczy z płaczu obolałe są
Usta zapominały co to śmiech
Usta w złości ściskają gniew
Humor schował się w kącie i śpi
Marszczy ze złości na los brwi
Wieczory się dłużą
Tęsknota w serduszku się tli
Jest smutno i płakać się chce
Już mamo nie staniesz u progu drzwi
—————————
Złość wzbiera… Dzień 15 listopad 2005 roku, dla mnie rozpoczął nowy rozdział w życiu. Grubą kreską zostało oddzielone życie które może nie było doskonałe, ale przewidywalne. Nastał czas bólu, cierpienia, poczucie niesprawiedliwości…
„Nie kończąca się opowieść” była pierwszym bólem wylanym na blogu. Czy kiedyś się skończy? 15 listopad… dzień którego nie powinno być, jednak co roku jest, będzie wiecznie. 15 listopad… dzień który pozostawił po sobie ślad bólu na całe życie i poczucie, że świat nie jest zawsze kolorowy. 15 listopad… dzień który jest, którego nie powinno być, nigdy nie powinien nastać. Cholerny 15 listopad 2005 rok.
15 listopad 2005 r. … dzień który grubą kreską przekreślił beztroskie życie w realizmie wprowadzając mnie w wirtualny świat. W wirtualny świat, do którego mogłam uciec przed fałszem intelektualnym lekarza orzecznika PZU, oraz prokuraturą która jak się przekonałam ma w dupie to, że lekarz popełnił przestępstwo pisząc nieprawdę o moim zdrowiu, popełnił fałsz intelektualny. Nie tylko prokuratura ale i Rzecznik Spraw Obywatelskich ma to w dupie. Każda ze stron ma swoją prawdę… ja mam swoją a ich prawda to gówno prawda, dlatego że mija się z prawdą zawartą w dokumentach lekarskiej. Lekarza orzecznika PZU i prokuratury prawda śmierdzi aż na Marsie. Teraz wiem czemu ufoludki nas z daleka omijają… cały nasz glob śmierdzi od kłamstwa, krzywd wyrządzanych jeden drugiemu. Ja na miejscu zielonych ludzików też bym taki glob omijała miliony lat świetlnych.
„15 listopad 2006 roku – Trzeba zapłacić rachunek za prąd”
„15 listopada 2005 rok – wypadek”
Poranek dżdżysty, taki jak mój dzień który zaczyna się nieprzyjemnie. Czas zbierać się do sądu na rozprawę… Nasza kochana sprawiedliwość, zawsze po łbie dostanie ten, kto jest pokrzywdzony. Kilka lat możesz być opluwany, bity, popychany… policja, sądy Ci nie pomogą. W końcu jak się wkurwisz i pogonisz taką “świętą krowę”… która może kraść, bić, poniżać, grozić podpaleniem to sprawiedliwość Cię „dopadnie”.
Nastąpił dzień kiedy przegięły pałę, ubliżając mojej przyjaciółce. Dla mnie przyjaciel, rodzina to rzecz święta… Nie ważne, że zostałaś sprowokowana, w Polsce nie masz prawa się bronić, u nas to przestępca jest pod ochroną, a dla Ciebie sąd i po sprawie. Z czasem po tym zajściu dowiedziałam się, że jedna z nich była na mnie cięta z powodu tego, że uważano mnie na dzielnicy za swoją i mnie szanowano, a ona nie miała posłuchu i dlatego w oczach innych próbowała mnie zdyskredytować, co się jej nie udało.
Tchórzliwe, wredne słabeusze nie mogąc zdeptać czyjąś godność dyskredytują, obgadują, plotkują na daną osobą z nadzieją, że ludzie się od danej osoby odwrócą. Często tak dzieje się nie tylko w realnym, ale i w wirtualnym świecie. Tak, w wirtualnym świecie też napotkałam takie wredne kurwiszoniska, którym nie podobało się to, że wielu lubiło czytać to co piszę. Takie osoby chcące dyskredytować innych, chyba jeszcze nie miały wbitego do łba powiedzenia „na szacunek trzeba zasłużyć”.
„Sąd godz. 9:30″
W sądzie jak zwykle pieprzone dziwki czują się bezkarnie, w dodatku łżą jak z nut. Chętnie kark bym skręciła jednej i drugiej. Ale po co śmierć miałaby sobie tym ścierwem kosę brudzić a ja ręce. Zajebiesz szmatę a odpowiadasz jak za człowieka. Przypomniał mi się dowcip…
“Sąsiadka żali się sąsiadce:
-100 złotych kazał zapłacić mi sędzia za to, że nazwałam Kowalską świnią.
-A w zeszłym roku za to samo zapłaciłam tylko 50 złotych.
-No widzi pani, jak przez ten rok wieprzowina zdrożała.”
Mam nadzieję, że jak nastanie ich godzina i w końcu śmierć zdecyduje się to ścierwo zabrać, to lekko im nie przyjdzie umierać.
“Lubią sprawiać ból”
W Bydgoszczy mieszkają dwie panie
Udają popierdolone lale
Jest to matka i córka
Uwielbiają sprawiać ból, cierpienie
Wiele osób skrzywdziły
I dobrze przy tym się bawiły
Szydzą z czyjegoś wyglądu, zachowania
Słabości, dobroci, naiwności
Wyśmiewają, biją, okradają
Językiem jak sztylet serce przeszywają
Lecz przychodzi kryska na matyska
One też się doigrają i w czapę dostaną
Wielu osób przez nie cierpiało i na pewno póki żyją, będzie niejeden przez nie płakać. Chętnie człek po takich emocjach piwa by się napił.
„Piwko, mój przyjaciel”
Lubię piwko wypić
Kiedy smutek mnie dopada
Daję browarkowi uczucie
Ono odwdzięcza mi się
Daje mi rozkosz z życia
Weselsza dzięki niemu moja dusza
„Przeklęte baby”… oby nigdy w życiu szczęścia nie zaznały, a tym bardziej orgazmu. Tyle ludzi krzywdziły, a jak taką sukę pogonisz, to piszczy i szcza w gacie, o litość prosi i na policję cię podaje, a ty przez nie szlajaj się po sądach tłumacząc się z tego, czego nie uczyniłaś. Zadziwiające jest to, że wiele osób skargę na nie składało o pobicie, groźby karalne, robiły włamy, kradły ale zawsze wykręcały się żółtymi papierami. Tak… żółtymi. Ale przyszedł czas i na nie kres, okazało się że miały bardzo dobrą znajomą-psychiatrę i to dzięki niej wywijały się od kar, ale „póty dzban wodę niesie, póki ucho się nie urwie”. Tak więc, skończyło się babki sranie i swoje musiały odsiedzieć, nie miał kto dla nich wystawiać świadectwa głupoty. Znajoma-psychiatra wyleciała z roboty za wystawianie fikcyjnych zaświadczeń o głupocie, a inni lekarze woleli nie ryzykować utratą wakatu. Ale zanim sprawiedliwości stało się zadość i oczyszczona zostałam z zarzutu, który był kłamliwy – próbowały przekonać sędzinę, że za nimi pognałam bo chciałam je okraść, na całe szczęście sędzina nie uwierzyła w te kłamstwa i tylko ukarano za to, że dałam im wpierdol. Przez te kurwiszony musiałam w ten dżdżysty poranek dnia 15 listopada 2005 roku na godz. 9:30 stawić się w sądzie na rozprawę w której zostałam oskarżona o pobicie i kradzież. Największe moje zdumienie było, kiedy na początku pierwszych rozpraw naliczyłam z dziesięciu chłopa-policjantów w tym ze straży miejskiej, którzy zeznawali przeciw mnie. Ich zeznania pokrywały się ze sobą, więc chyba jakiejś ściemy nie czynili, aż z wrażenia gęba co chwilkę mi się otwierała. Z ich zeznań wysuną się osobnik którego byłam przedstawicielem, o bardzo agresywnym zachowaniu – oczywiście nie obyło się bez izdebki. Sprawa zakończyła się wyrokiem skazującym na trzy lata z zawieszeniem. Dostałam wyrok za pogonienie suk, jeśli chodzi o oskarżenie mnie o usiłowanie kradzieży, sędzina nie dała wiary tym kurwom, zbyt mocno zaplątały się zeznaniach co do tego faktu, a służby porządkowe jak jeden mąż, zeznały że nie było ani na moment sytuacji, która mogła poprzeć zeznania ścierw. Dziesięciu mundurowych na miejscu akcji i nie mogli dać mi rady? Aż trochę wierzyć mi się w to nie chciało, ale z drugiej strony człowiek wkurwiony to ponoć i siłę ma. Kiedy obudziłam się na izdebce pasy z wściekłości zerwałam, to coś w tym musi coś być. Ale i tak panowie mundurowi nawet jak byłam spokojna, to z ulicy zgarniali – nie musiałam być agresywna, mój wygląd im się nie podobał. Sprawdzali dane… wystarczyło, że byłam po piwku i „szły konie po betonie”. Raz człowiek podpadnie, nie dadzą spokoju, jesteś napiętnowana. Ale tam gdzie są potrzebni to ich nie ma, albo nie pomogą.
Często policja jest agresywna do człowieka, ale sąd policji wierzy, kiedy twierdzą że nie byli agresywni tylko się bronili bo obywatel stawiał opór. Oj, oj dużo policja mnie skrzywdziła… oczywiście mówię za siebie. Nie chcę jednak uogólniać, ponieważ spotkałam się z dobrymi, uczciwymi policjantami, którzy mi pomogli… było ich więcej. Mam nadzieję, że ci źli długo nie zagrzewają miejsca i nie psują opinii policji. A za złe zachowanie mają odpowiednią karę… – przemkną mi ironiczny śmiech… hihihi, a kto w to wierzy?
Pisząc powyżej: “przeklęte baby” miałam na myśli te, które mnie doprowadziły do tego, że się wkurwiłam i je „pogoniłam” a skończyło się dla mnie wyrokiem, no cóż każdego szkoda. Tak ogólnie, to ja szanuję kobiety i unikam złych określeń do płci żeńskiej, ale są osobniki które nie zasługują na traktowanie z szacunkiem, więc nie będę udawać że i na słabą płeć nie przeklnę.
Jak już pisałam, po emocjach w sądzie miałam ochotę na piwko, ale jakoś gnało mnie coś do domku. Do tej pory zastanawiam się, dlaczego w brew swoim zwyczajom nie poszłam na małą z pianką przyjemność. Nieraz warto nie iść z nawykiem, tylko intuicją się kierować. Kierować się szóstym zmysłem, każdy go ma, ale nie zawsze go słuchamy.
O agresywności policji w dalszych odcinkach napiszę. O tym jak to 19 maja 2019 policjant mi rękę wykręcił… A wracając do tematu…
„Trzeba zapłacić rachunek za prąd”
Z rana sprawa w sądzie, a po południu? Po południu plan pójścia zapłacić rachunek za prąd. Nie ma to jak spotyka cię przyjemność, dopłaty do rachunku. Cały rok płacisz na bieżąco, starasz się oszczędzać, a tu przychodzi ci dopłata… tylko się „powiesić”, skąd do cholery na to wszystko brać? No cóż, trzeba to wyrównać.
Mama nie lubi, nie lubiła długów. Była osobą która potrafiła tak gospodarować pieniędzmi, że nigdy nie zapożyczała się, jeszcze od niej pożyczali. Ale wiecie jak to jest z pożyczaniem pieniędzy… Prawda jest smutna i stara jak świat – pożyczasz komuś pieniądze i myślisz, że to porządny człek… a gówno prawda, pieniądz z niego zrobił skurwysyna. Od dobroczyńca swojego się odwraca, pieniędzy nie zwraca i honor jego, dobre imię zgniata. Pożycza od nas ktoś pieniądze na wieczne oddanie, a był przyjacielem znajomym dobrym to jak postąpić? Machnąć ręką i odsunąć się od takiej osoby. Mama pożyczyła znajomej pieniądze. Dobrze ją znała, pracowały razem wiele lat. Nie wyczuwałam u nich przyjaźni, ale często przychodziła do nas na obiad. Tak jak pożyczyła lekką ręką, tak ciężko było niej odzyskać. Kiedy mama upomniała się o swoje, ta zdzira wyśmiała mamę i spytała “Ala, wierzysz w życie pozagrobowe?”
-“tak wierzę” -mama odpowiedziała. Suka się zaśmiała i rzekła -“to oddam Ci po śmierci”. Mama pieniędzy nie odzyskała, ale pozbyła się wszarza, gnidę, wykorzystywaczkę. Mam nadzieję, że po śmierci oddała mamie dług jak obiecała.
15 listopad 2005 r. 15:30
– Brzydka pogoda, cały dzień dżdżysty. Chcę iść zapłacić ten cholerny prąd. Mama chce iść ze mną, tylko do końca pragnie obejrzeć „Gorzka Zemsta”. Może gdyby nie ta przeklęta telenowela, uniknęlibyśmy spotkania oko w oko z facetem po sześćdziesiątce „Posłańcem Śmierci”, który po pieszojezdni zapierdalał jak na Formule. Od tamtej pory znienawidziłam telenowelę, która opóźniła nasze wyjście z domu, a takie to wszystko miało być piękne.
“…a takie to wszystko miało być piękne”
Po prawie trzynastu latach starania o mieszkanie, które zapewniałoby mojej mamie godne życie, otrzymaliśmy mieszkanie przystosowane dla niepełnosprawnych osób. Mama była na wózku inwalidzkim, poruszała się przy chodziku, kilka lat nie wychodziła z domu mieszkając na 2 piętrze w starym budownictwie. Na nowym miejscu zamieszkania miała lepsze warunki. Sama mogła przy pomocy chodzika wyjść na spacer, wózkiem inwalidzkim do kościółka podjechać. Pięknie było i się skończyło wielkim „gównem”. Po półtora roku mieszkania i det, ponieważ jakiś debil odpowiedzialny za planowanie budowy osiedla, nie pomyślał o położenie chodników dla pieszych i osób na wózku.
…Po półtora roku cieszenia się tym, czego nie miała przez ponad sześćdziesiąt lat umiera z powodu wypadku. Umiera ponieważ pierdolnięty dziadyga na pieszojezdni zrobił sobie tor do szybkiej jazdy, a architekt odpowiedzialny za planowanie budowy osiedla, nie pomyślał o położenie chodników dla pieszych i osób na wózkach inwalidzkich na osiedlu, gdzie wiele mieszkań zostało przeznaczonych dla osób niepełnosprawnych. Nie spieszono się z budową odpowiedniej drogi, pomimo monitów osób tam zamieszkujących, którzy obawiali się o zdrowie i życie własne i swoich dzieci. Prościej było zaoszczędzić i pieszojezdnię zrobić. Co tam, bynajmniej mniej kalek będzie, jak będą potrącane przez pojazdy wariatów umrą i problem z głowy.
Starsi ludzie są niepotrzebni, po co płacić renty, emerytury. Zanim przejdzie przez pieszojezdnię, ulicę może ktoś zdąży znów jebnąć i pozbyć się niewygodnych osób dla państwa naszego kochanego, gdzie były i jeszcze następne cuda obiecują. Bez względu na to, jaka partia rządzi wszyscy obiecują do póty do póki do koryta się nie dopchają. Przecież posłom trzeba dać podwyżki, a nie płacić ludziom schorowanym i emerytom.
“- Te NAGRODY nam się należały! – wykrzyczała dziś Beata Szydło w Sejmie ‼”
——————–
Po wypadku Zarząd Drug, ADM-y nie czuły się winne zaniedbania tego, że na osiedlu przeznaczonym dla osób niepełnosprawnych nie uczyniono nic, aby nie doszło do takiego wypadku. Zero reakcji na monity od ludzi, którzy obawiali się o swoje życie, zdrowie przechodząc przez pieszojezdnię. Pokazano im fakiu.
Po pięciu latach z kawałkiem w końcu zrobiono drogę na Bora Komorowskiego, niestety to życia mojej mamie nie zwróci.
W piśmie do do Zarządu Drug, kiedy wysunęłam im zarzuty o niedbalstwo i olewanie monitów mieszkańców o zagrożeniach na osiedlu, dyrekcja stwierdziła:
“przez jeden śmiertelny wypadek, nie będą zmieniać planów tak aby przyspieszyć budowę chodnika”
Tak jakby im ciężko chociażby wylać z półtora szerokości chodniczek, dopóki nie wybudują to co jest w planach. A czy nie mogli wybudować dojście do bloków w trakcie budowy? Nie, bo by pierdząca żyłka w dupie im pękła.
Tak więc żyłka im nie pękła, ponieważ nie wybudowali a moja mama zginęła, ponieważ nie można było poruszać się wózkiem inwalidzkim poboczem pieszojezni ponieważ wózek grzązł w błocie.
Pozdrawiam architekta i planistów osiedla na Fordonie i mam nadzieję, że też ich tragedia podobna spotka i usłyszą “sory, taki klimat mamy”.
Został przenicowany mój mały świata, moje życie. Coś, najczęściej ktoś uszczęśliwi Cię lub spieprzy Twój świat… “sory, taki klimat mamy”.
„Wyjście z domu”
16:15
Czas zbierać się zapłacić prąd. Mama ubiera srebrną kurteczkę przeciwdeszczową.
16:30
Jesteśmy gotowi do wyjścia. Trzeba kocykiem przykryć mamę, która już usadowiła się wygodnie na wózku inwalidzkim i synek może wyjeżdżać z domku. Zgrzyt zamka w drzwiach. W drogę, powolutku. Pogoda brzydka, dżdżysta ale po co się spieszyć, do osiemnastej mamy czas, spacerkiem dojdziemy.
Pieszojezdnia… musimy wejść na nią. Poboczem nie da rady poruszać się, wózek grzęźnie w błocie. A tyle monitów o poprawę drogi jest i co i nic, olewają niepełnosprawnych. Idziemy gęsiego, synek pcha wózek… idę za nim. Mijamy drzewo, sklep po drugiej stronie. Jak zwykle jest oblegany, przez wielbicieli pianki…
Piwku nawet zakonnica sie nie oprze.
Bywalcy piwka sobie piwkują. Nawet apetyt na piwko dostałam. Jak wrócimy do domku, pojadę na działkę i tam sobie wypiję – tak sobie pomyślałam.
…Nie ma nas. Słyszę warkot samochodu, myśl szybsza niż światło… Adaś… mama! Zrywam się, synek jest… mama? Mamy nie widać. Wózek jest, gdzie mama!?
„Wypadek”
…Nie ma nas. Słyszę warkot samochodu, myśl szybsza niż światło… Adaś… mama! Zrywam się, synek jest… mama? Mamy nie widać. Wózek jest, gdzie mama!?
17:00
Adaś ma twarz zakrwawioną, ze mną chyba wszystko w porządku. Cholera, gdzie babcia?! (znaczy… moja mama)
Kierowca który nas potrącił, ładnie zapierdalał. Ja zdążyłam wstać, on jeszcze nie wyszedł z samochodu. Jest wózek… na którym babcia (mama) przed chwilą była – jest spłaszczony jakby cienki człowieczek w nim siedział.
Jest… jest mama, leży w błocie odwrócona odwrotnie do kierunku w którym szliśmy. Wyrzuciło Ją, przerzuciło, leży przy samej drodze. Przykryłam kurtką, tętno jest. Moje myślenie zamarło.
Synek idzie w moim kierunku, z ust płynie mu krew – synka dalej odrzuciło, lżejszy… dlatego od razu nie mogłam znaleźć babci – nie sądziłam że przy drodze leży. Synka i mnie odrzuciło ponad dwa metry.
Skurwiel włącza silnik, ludzie go obstępują. Tłumaczy się, że chce zjechać na pobocze. Wychodzi z samochodu. Próbuję dzwonić pod 112. Przeszkadza mi, nie mogę zebrać myśli, skupić się… tłumaczy się że nas nie widział -bydlaku odejdź, nie wkurwiaj, nie przeszkadzaj – nerwy puszczają, pewnie że nie widział jak zapierdalał z zawrotną szybkością w pogodę, przy której każdy rozsądny człowiek by zwolnił. W tamtym momencie myślałam że go zatłukę.
Próbuję dzwonić po pomoc, a skurwiel mi przeszkadza. Jadąc szybko powinien wziąć pod uwagę, jakim zagrożeniem był na pieszojezdni, teraz mi bydle skomle, a babcia leży.
„Nasz wybór”
Życie jest piękne, lecz co z nim zrobimy…
Natura wybór nam dała – po niejednym głupcu będzie płakała
Nie uszanował tego co mu darowała
Śmierć nie musi kombinować jak zabrać do siebie
Nie może dosięgnąć przez naturę naśle ludzki wynalazek
Po co ma się wysilać – prędzej czy później swoje dostaje
Zawsze debil się trafi co jej w tym pomoże
Chociażby na motorze – dzięki niemu ktoś nerkę dostanie
Przez niego więcej już nikt nie zginie mój miły panie
-chuju pieprzony spierdalaj! – nerwy dochodzą zenitu, nie dodzwoniłam się przez tego skurwiela…
Jest karetka, widocznie któryś z „widzów” z pod sklepu zadzwonił. Podbiega lekarka, woła, sprawdza czy mama słyszy, sprawdza tętno. Mama jest taka drobniutka, malutka. Jest nieprzytomna. W pierwszym momencie lekarka myślała, że to dziecko.
Stoję, patrzę, nie myślę. Krok do przodu… ból, rozdzierający ból w nodze. Spoglądam w dół, podnoszę nogawkę… dziura, mięso na wierzchu. Robię krok, nie mogę. Pielęgniarz podchodzi, prowadzi do wózka… do wózka gdzie jeszcze z 20 minut temu siedziała babcia. Jest zgnieciony. Nie chcę siadać. Podchodzi lekarz…
Dyspozycje -babcie do karetki, mnie karze siadać. Ogląda ranę, nie jest ciekawa, leje się krew rana brudna od błota. Babcia już jest podłączona do kroplówki. Nie ma drugiej karetki. Decyzja – wszystkich do jednej, synek przy kierowcy, ja koło mamy.
————-
Sorki, ale jak zobałczyłam te małpki musiałam wstawić
„W karetce”
Trzymam mamę za rękę -Adaś, Adaś, Adasiu… -szepce. Uspakajam, wszystko będzie dobrze – nie wierzę.
Ciągle szepce -Adaś, Adaś, Adasiu… – a co ja mogę? Nic. Łzy po poliku mamie spływają, mi wilgoć w oczach zakrywa widzenie. Lekarka z pielęgniarzem coś robią… strzykawka, kroplówka. Koło mnie „stoi Strach”… mój ogromny Strach.
„Strach jest koło mnie”
Stoi koło mnie
Niszczy moje uczucia do wiary
Do wiary w to, że mama nie umrze
Strach zabija we mnie nadzieję
Nadzieję, która próbuje mnie pocieszyć
Strach stoi koło mnie
15 listopad – dzień którego nie powinno być, jednak co roku jest i będzie wiecznie. Dzień który pozostawił po sobie ślad na całe życie, zostawił uczucie że świat nie jest zawsze kolorowy.
„Mamo czy to moja wina?”
Nie ma Ciebie obok mamo!
Krzyczę, wołam, przeklinam
Zastanawiam się czy to moja wina
Że sama rachunku za prąd nie zapłaciłam
Samochód Cię wyrzucił z wózka inwalidzkiego
Uda zmiażdżone, wózek tak samo
Kocham Cię mamo
Szukam sprawiedliwego…
Wołam -mamusiu brakuje mi Ciebie! Brakuje mi Ciebie, i teraz gdybym była w pracy w Dniu Mamy, nie wiem czy bym mogła pracować.
“Mama nie wróci…”
Mama nie wróci, jest w dalekiej podróży…
Mamo wróć!
W domu bez Ciebie tak pusto
Mamo wróć!
Cisza jest jak ostra brzytwa
Mamo wróć!
Serce ból rozdziera, policzki mokre od łez
Mamo wróć!
Smutek podstępnie czyhając śmieje się
Mamo wróć!
Śmieje się chytrze, szyderczo
Mamo wróć!
Śmieje się nachalnie zimno, za serce chwyta
Mamo wróć!
Ból rozdziera czaszkę
Mamo wróć!
To smutku wielka chwila…
Mamo wróć!
Płacz,szlochanie i z bólu konanie
Mamo wróć!
Zębów mam z bezradności zgrzytanie
Mamo wróć!
Tak pusto, oczy łzy zalewają
Mamo wróć!
Usta w podkówkę się zamieniają
Mamo wróć!
Smutek rozpostarł skrzydła… koło mnie jest
Mamo wróć!
Tak serce za Tobą z tęsknoty boli
Mamo wróć!
Wybacz że już nie mam siły za Tobą płać
Mamo wróć!
W domu bez Ciebie tak pusto
Mama nie wróci, jest w dalekiej podróży…
Wyobraźcie sobie jakie piękne byłoby życie, gdyby przebiegało odwrotnie niż dotychczas.
* Zaczyna się od tego, że kilku eleganckich gości przynosi cię w skrzyneczce i od razu trafiasz na imprezę.
* Żyjesz sobie spokojnie jako starzec w domku.
* Stajesz się coraz młodszy.
* Pewnego dnia dostajesz odprawę w postaci grubszej gotówki i idziesz do pracy.
* Pracujesz jakieś 40 lat i poznajesz uroki życia.
* Zaczynasz pić coraz więcej alkoholu, coraz częściej chodzisz na imprezy, coraz częściej uprawiasz seks.
* Jak już masz to opanowane, jesteś gotów żeby trafić na studia.
* Potem idziesz do szkoły.
* Coraz mniej od ciebie wymagają, masz coraz więcej czasu na zabawę.
* Robisz się coraz mniejszy, aż trafiasz do… hmm, gdzie pływasz sobie ciepło przez 9 miesięcy wsłuchując się w uspokajający rytm bicia serca.
* A potem nagle BĘC i Twoje życie kończy się orgazmem.
I czy tak, nie byłoby lepiej i przyjemniej?
Każdy z nas marzy spotykać na swej drodze życzliwych ludzi. Marzenia się spełniają tylko… tylko ludzie nam je odbierają.
Kiedy zapadam w sen, odpływam w krainę dobroci. Nie ma tam zła, nienawiści, złości, zazdrości. Nienawiść nikogo w nim serce nie broczy. W krainie snu miłość bez końca płynie, nie ma przemocy i łza z bólu się nie toczy. Jest to kraina gdzie cierpienia nie ma, gdzie spełniają się wszystkie marzenia.
Moje marzenia skończyły się 15 listopada 2005 roku, pozostały wspomnienia. Jakie one są? Więcej miłych, o złych jak najmniej myślcie jeśli je macie. Jednak dzień 15 listopada 2005 roku nie da się zapomnieć, on jest i będzie nożem wbitym w serce.
15 listopada 2005 rok – Data która przyniosła śmierć, a i zapoczątkowała smutek nie do opisania, nastał ból duszy i zmarnowała mi dalsze życie. Data… data która będzie wlokła się za mną aż do śmierci. Data która posadziła mój tyłek na jednym miejscu, która przekreśliła moje marzenia, dążenie do celu. Data która zapoczątkowała moje pisanie o tym co było, jest i o marzeniach niespełnionych, o tragedii której nic nie ukoi… cholerny 15 listopad 2005!
„Cholerny 15 listopad 2005″
15 listopad
dzień którego nie powinno być
jednak co roku jest i będzie wiecznie
15 listopad
dzień który pozostawił po sobie ślad na całe życie
poczucie – świat nie jest zawsze kolorowy
15 listopad
dzień który jest, którego nigdy być nie powinno
cholerny 15 listopad 2005
Złość wzbiera… Dzień 15 listopad 2005 rozpoczął w moim życiu nowy rozdział. Nowy rozdział którego nie powinno być, a który grubą kreską oddzielił życie, które może nie było doskonałe, ale przewidywalne od tego co nastąpiło. Nastał czas bólu, cierpienia, poczucie niesprawiedliwości… .
Kiedy serce powoli zaczęło z rany się leczyć, a moje myśli skupiły się na synku, aby pomimo mojego cierpienia przeze mnie on nie cierpiał – kiedy cierpimy, często skupiamy się na naszym cierpieniu, i nie interesuje nas, że przez nasze cierpienie zaniedbujemy naszych bliskich, ale kiedy się kocha naprawdę, to nasze cierpienie dusza nasza minimalizuje aby nasi bliscy nie cierpieli, skupiłam się na tym, aby synek nie odczuł tego, że już jego babci nie ma… – dostałam następny cios… Cios w plecy – cios kłamstwa. Cios zadała dnia 28 kwietnia 2006 r. osoba, która powinna być godna zaufania. Osoba która składała przysięgę Hipokratesa – lekarz orzecznik PZU.
Przysięga Hipokratesa – składana przez lekarzy w starożytności, zawierała podstawy dzisiejszej etyki lekarskiej
28 kwietnia 2006 – dzień cudu, dzień mojego cudownego uzdrowienia…
28 kwiecień rok 2006 – data od której mój koszmar się zaczął, dzień który nie powinien zaistnieć podobnie jak 15 listopad 2005 r 28 kwietnia 2006 rok.
“Dzień cudu”
Dzień cudownego uzdrowienia
Oto cudotwórca PZU nastał
Dzień 28 kwietnia 2006
Upamiętniony kłamstwem jest
Dzień kłamstwa, „uzdrowienia” mojego
Dzień mój ostatni ostateczny spokoju
Wiara w sprawiedliwość runęła
Szczęśliwa godzina życia mnie omineła
Cud nad cudami!
Lekarze PZU zdrowienia są panami
Cudownie zostałam uzdrowiona przez lekarza orzecznika PZU… Lekarz orzekł w orzeczeniu, że 20 kwietnia 2006 roku noga już zdrowa byłam. Prawie oczyska na wierzch mi wylazły, łzy oczy Niagarą się zalały. Cud nad cudami! Ale wiadomo już nie od dziś, i że to tajemnica poliszynela, że to normą jest wśród orzeczników PZU… cuda czynią, obniżają uszczerbek na zdrowiu.
Na całe szczęście, są lekarze którzy mają w sercu tę przysięgę i dzięki nim nie wrzucam wszystkich lekarzy do jednego „worka”. Niestety, tacy orzecznicy jak ten lekarz orzecznik PZU, który jest ortopedą i był do roku 2007 r. orzecznikiem PZU – orzekał od 30 do 50 osób miesięcznie, łatwo przeliczyć ile w 1 roku przewinęło się przez jego ręce osób. A sumy za orzeczenia nie są niskie. Był na umowie zlecenie w PZU do orzekania o uszczerbku na zdrowiu po wypadku. Czym więcej przychylnej opinani dla PZU – zaniżanie uszczerbku na zdrowiu, tym więcej PZU daje zleceń. Tu się też przekonałam, że pomimo tego, że zmieniły się przepisy o zatrudnianiu orzeczników w roku 2007 – dlatego już ten lekarz nie orzeka, PZU musi zatrudnić zewnętrzną firmę – to nic się nie zmieniło. I tak wszystko jest zaniżane. Firmy przecież też nie chcą stracić zleceń. To też temat rzeka – o tej rzece napiszę w dalszych odcinkach mojej „Niekończącej się opowieści”.
Tacy orzecznicy jak ten lekarz orzecznik PZU, który jest ortopedą i był do roku 2007 orzecznikiem PZU przynoszą wstyd i i psują opinię w środowisku lekarskim
Zawsze warto walczyć o swoje, o sprawiedliwość, o godne życie dla siebie i swoich bliskich. Życie jest jedno, jak ktoś się poddaje ten tchórzy…. Tchórzy? Złe określenie. Łatwo kogoś nazwać tchórzem nie idąc przez życie w jego butach. Nie można powiedzieć, że jak ktoś nie walczy to tchórzy. Są sytuacje, że głową muru nie przebijesz. Ja walczę o sprawiedliwość od 2006 r. i mam nadzieję że mur przebiję, ale zdrowie mi nikt nie wróci.
Jeśli mi się nie uda tego muru przebić, to bynajmniej nie będę pluć sobie w brodę że nie próbowałam. Jeśli się nie próbuje celu dopiąć, nigdy się nie dowiemy czy byśmy go osiągnęli. Ja połowicznie osiągnęłam. Może to tylko “połowicznie” a może aż tak wiele. Jak bym nie spróbowała, to i tego bym nie miała.
Trzeba wziąć też to pod uwagę to, że często to nie ludzie się poddają, ale że nie znają swoich praw nieświadomi tego dalej się nie starają, myśląc że prawo to prawo, i nic już nie zrobią. Nie wiedzą czy mogą, a prawnicy nie zawsze pomogą – a za półgodziny doradzenia w sprawie 100 zł. wezmą prosto do kieszeni.
Często pokrzywdzeni swoich praw nie znają i odpuszczają, ponieważ niestety tak u nas jest, że zbyt dużo furtek jest których ludzie nie znają i są wykorzystywane przez cwaniaków.
Wielu mówi -“pieniądz szczęścia nie daje, to rzecz nabyta” – lecz czy naprawdę w to wierzą? Nie mając pieniędzy w odpowiedniej ilości, nawet sprawy w sądzie nie założysz. Wielu też odpuszcza dotarcia do celu i odpuszcza walkę o swoją sprawiedliwość, ponieważ słyszy często : „nie warto, odpuść sobie, szkoda twoich nerwów, i tak przegrasz”. Pesymiści krążą koło nas i oddalają nas od naszego celu. Zresztą, jeśli by pieniądze nie dawały szczęścia, to wszyscy ci co chcą nic nie robić tylko daj! – wołają – po co chcą te pieniądze?
Ile razy mieliście chęć coś zrobić, załatwić, dopiąć swego a pesymista Ci podszeptywał -”to niemożliwe jest”? Ja wiele miałam takich sytuacji i mam, co cholernie mnie to wkurwia.
Kiedy zgłosiłam się do firmy (…) – po tym jak lekarz mnie cudownie – uzdrowił a która reklamowała się, że może za odszkodowanie powypadkowe dużo wyciągnąć, ponieważ PZU często zaniża szkodę. Więc nie wiedząc co robić po tym kiedy zostałam cudownie uzdrowiona zgłosiłam się do tej firmy o pomoc. Powiedziałam że minimum 30 tysięcy chcę za wypadek. Przedstawiciel tejże firmy stwierdził że to raczej nie możliwe… No kuźwa. Powinien tak kombinować, aby to osiągnąć. Z internetu wiedziałam jakie odszkodowania można dostać, a on że to niemożliwe.
Jeśli ktoś mi mówi że coś jest niemożliwe odpuszczam go sobie. Spuszczam w toalecie. Taki człowiek w moim życiu nie ma miejsca. Postanowiłam sama walczyć, bez pomocników którzy markują sukcesy…
Pesymista to jak wrzód na dupie!!!
Są sprawy których nie można odpuszczać, a są takie które trzeba z nimi dać sobie spokój, szczególnie jeśli chodzi o związki… Ale są sprawy które akurat nie są związane ze związkiem a jednak potrzebne by trwać, warto próbować…
Podstawą osiągnięcie celu jest to, aby nie dać się odciągnąć od wyznaczonego kierunku, a osoba która twierdzi że jest coś niemożliwe do wykonania nie powinna przeszkadzać osobie która akurat to czyni.
„Marzenie i nadzieja”
Codziennie o czymś marzę, codziennie coś się śni
Codzienność mnie dopada, kiedy budzi się świt
Powieki z wysiłkiem rozchylają drzwi
By spojrzeć na problemy tych pieprzonych dni
Smutek szczerzy z radości kły, po policzkach płyną łzy
W sercu smutek się tli, w nocy budzą koszmarne sny
Nadzieja mnie całuje -wierz we mnie
Powrócą szczęśliwe dni
I wszystkim życzę tego samego – jeśli gorszy czas jest by powróciły lepsze dni, a pesymistom kopa w dupę dać i rzeknij im -spadaj…
Staram się unikać pesymistów –
Jest ciemno? – Mam w zapasie świeczki
Nie mam świeczki idę spać – czekam aż jasność nastanie
Pamiętajcie kochani, życie jest piękne. To nic że nieraz kopa nam da…
„nasz wybór”
życie jest pięknem, lecz co z nim zrobimy
natura wybór nam dała
po niejednym głupcu będzie płakała
nie uszanował tego co mu darowała
lecz i smutna jest prawda jest
życie jest ciężkie, smutek nam daje
jak je przejdziemy nie tylko od nas zależy
ale nadzieja zawsze jest
że od nas też, wtedy serce cieszy się
“Życie jest piękne”
——————————
Przez życie wędrujemy, szczęścia szukamy nieszczęścia doznajemy. Padamy na kolana troskami przygnębieni. Podnosimy się szybko, kark prostujemy i mimo trudności wędrujemy choć nieraz porządnie dostajemy w kości, odganiamy troski.
Kiedy smutek cię dopada, kiedy troska skubie w kark, nie nachylaj go, tylko weź się w garść i rzeknij sobie:
„Zaciętą płytę wyrzuciłam precz”
To nic, że zaszydziłeś ze mnie ty losie diabelski
Myślałeś że sobie nie poradzę?
Zaciętą płytę wyrzuciłam precz
Choć myśl smutku jeszcze się nagrywa
Poradzę sobie i zagram ci smuteczku na nosie
Bo hart ducha dzięki mojemu dziecku mam
Smutną piosenkę przestałam grać
Choć żal za serce mnie jeszcze chwyta
Od dzisiaj na nowo życie zaczęłam brać
Znów dzień jest dniem noc już nocą jest
Choć sny jeszcze w koszmarze się pocą
Do życia mam gest
Nie poddam się życiowej grze
Ze śmiercią zagram w kości
Wiem, że ona kiedyś życie wygra moje
Dziś nie boję się śmierci bom harda jest
Ty życie mi dokopałeś
Ja karku nie zegnę, bo mam swoją wiarę w siebie
Ty życie ze mnie zadrwiłeś teraz ja z ciebie będę drwić
Za bary z tobą się wezmę
Póki siły będę miała o szczęście będę walczyła
Przed problemami nie będę się uginała
W chwale do góry czoło będę trzymała
Zapomnij że na klęczkach przed tobą będę się schylać
Usiądę w bujanym fotelu w chwili załamania
Rozluźnię ciało moje, przymknę oczy i rozmyślać będę
O tym co minęło i co przybędzie
Kiedy kres życia nadejdzie pomyślę o tym…
Co było dobre a co złe w moim postępowaniu
Kto mi dokopał… a kto rękę podał
Rachunek sumienia zrobię ale wrogowi nie wybaczę
Przyjacielowi dobrą radę wskażę
Każdy ode mnie dostanie to… na co zasłużył
Co znaczy… „Każdy ode mnie dostanie to… na co zasłużył”… Nie, nie!… myli się ten, kto myśli że będę się mścić. To nie prowadzi do niczego dobrego, a i szkoda mojego życia na tracenie na kogoś, kto nie jest wart aby na niego nawet splunąć.
Podoba mi się cytat <Paulo Coelho>
„Co mam począć? Stanę się zgorzkniały i stracę zaufanie do ludzi, bo zwiódł mnie jeden człowiek. Będę ział nienawiścią do tych, co odnaleźli swoje skarby, bo ja sam nie dotarłem do mojego. I zawsze będę dbał tylko o tę odrobinę, którą posiadam, bo jestem za maluczki, by mieć cały świat.”
Zastanawiam się nad powyższym cytatem i zadaję sobie pytanie:
-gdy jeden człowiek mnie zawiódł, czy mam stracić zaufanie do ludzi, czy przez jedną osobę inni mają cierpieć? Czy stanę się zgorzkniała, czy wyrozumiała? Czy będę ziała nienawiścią do wszystkich którym powodzi się lepiej, czy może nadal będę się cieszyć z powodzenia innych? Stawiam sobie pytania, szukam odpowiedzi, kierując się cytatem <Aleksandra Dimasa (ojciec)>:
„Nienawiść zaślepia, gniew ogłusza, a ten kto pragnie zaspokoić żądzę zemsty, może przypadkiem napić się goryczy.”
Nienawiść zaślepia -mścić się?… Nie warto. , Życie samo zweryfikuje postępki złego człowieka. Ten co czyni zło, sam zło otrzyma z podwójnym nasileniu. Ale czy trzeba wybaczyć? Są postępki których nie można wybaczyć. Wiele razy słyszałam „Wybaczam, ale nie zapomnę”… dla mnie jest to dziwne stwierdzenie. Jak wybaczam to i zapominam, ponieważ nie sposób pamiętać i wybaczyć. Dlaczego tak uważam? Dlatego, że w złości wypomnisz błąd, krzywdę którą ktoś ci uczynił. Samo to wskaże żeś nie wybaczył, to po co samemu się oszukiwać, a i osobę która miała nadzieję że tak się stało… Oszukujesz? Po co?
Wybaczać tylko dlatego, bo boimy się kogoś stracić, to nie warto.
Postępując tak, nigdy nie będziemy szczęśliwi
Warto nieraz stracić kogoś, kto nas skrzywdził, aby zacząć nowe życie bez strachu że może to się powtórzyć.
Nieważne jakie masz plany, i niestety życie psikusy nam prawi… Życie jak życie, ale często to ludzi robota że masz je zjebane. To oni kiedy są na stanowiskach kierują twoim losem, jesteś od nich uzależniony. Wielu twierdzi, że po to są sądy aby domagać się w nich sprawiedliwości. Ale to ludzie sądzą nas nie życie. W zależności od ich humoru możesz zyskać sprawiedliwość lub niesprawiedliwie do pierdla na kilka lat trafić. To, że ktoś mi mówi że od sprawiedliwości jest sąd, prokuratura nie oznacza jeszcze że sąd i prokuratura postępuje właściwie. Tak jak w moim przypadku. Przekonałam się, że w wielu przypadkach sprawiedliwość jest tylko fikcją. Łatwiej by było osobiście ją wymierzyć, ale często tak jest, że to ofiara jest ukarana a sprawca krzywdy śmieje się do rozpuku i dyma sprawiedliwość.
Co mi po sprawiedliwości, czy ona istnieje?… bólu nie zagłuszy. Ja cierpię do tej pory. Te słowa jak piszę – patrzę na datę, a godzina 7:15 dnia 29 czerwiec 2019 r.
„Zgubiona sprawiedliwa sprawiedliwość”
Gzie się podziewa wredna ta pani
Daremny trud – w próżni wyczuwam ból
Nie ma sprawiedliwości – to tylko marzenia trud
Marzenia?… mówią że są do spełnienia gdy mocno się chce
Ha… ha… ha… powala na kolana, powala mnie pusty, smutny śmiech
Sprawiedliwość ma wszystko gdzieś
Jest ślepa, głucha naprawdę, rękę swoją myje dokładnie
Zastawiając się kodeksem broni nieprzestrzegających prawa
Polskie prawo jest jak płot…
“Wąż się prześlizgnie,
tygrys przeskoczy,
a bydło stoi i ryczy”.
———————–
Temida symbolem sprawiedliwości
Temida – “bogini sprawiedliwości, obyczaju i porządku, stawiano jej ołtarze w miejscach zgromadzeń ludowych, aby swą obecnością ożywiała narady w duchu dobra i prawości. Czuwała, by nie wyrządzano krzywdy ludziom biednym i potrzebującym pomocy”.
A ile w dzisiejszych czasach ma wspólnego ta dawniejsza Temida? Czy broni ludzi biednych? To, co teraz jest to podróbka Temidy. Temida dla bogaczy i układów. Może powinno się ściągnąć jej opaskę z oczu?
Teraz jest w wielu przypadkach fałszywą, wredną, przekupną kurwą… czy powinna być ślepa? Temida gdyby wiedziała, że jej symbol jest symbolem sprawiedliwości i w wielu sądach stoi jej statuetka, to by ze wstydu w otchłań piekieł się zanurzyła, lub uniosła się do słońca by spalić się ze wstydu.
Jestem trochę zmęczona walką o sprawiedliwość. To już 14 lat kiedy mnie omija, i można rzec… ręce opadają na nasze zasrane prawo i sprawiedliwość… Nadzieja jest jeszcze, że za fałsz intelektualny przedawnia sie dopiero po 20 latach, to jeszcze mam 6 lat waliki o ukaranie lekarza orzecznika PZU który mnie skrzywdził.
Od 2006 roku walczę z prokuraturą o to, aby otworzyła oczy na dowody.
A prokuratura ma to w dupie. W końcu założyłam sprawę karno-cywilną – o tym jeszcze napiszę – przeciw temu lekarzowi orzecznikowi z PZU, to sąd odrzucił pozew z uzasadnieniem że “fałszem intelektualnym” zajmuje się prokuratura z urzędu. I tu się koło zaczyna bo prokuratura twierdzi że lekarz orzecznik nic nie zawinił. Jednakże nie spelniła podstawowych czynności np. nie przesłuchała świadków. Ma pod tym względem do niej 6 zarzutów, na które nie ma zamiaru do tej pory odpowiedzieć i wytłumaczyć sie co konkretnie wykonała, aby wyjaśnić sprawę. Więc założyłam sprawę cywilną, to znowu że przedawnienie nastąpiło. No i właśnie tu dostałam kopa w dupę. Ponieważ licząc na sprawiedliwość prokuratury, sądu nie zakładałam mu sprawy cywilnej ufając naszemu wymiarowi sprawiedliwości.
Przegrałam sprawę cywilną, przeważyło tu przedawnienie. Ale z jednego się cieszę… Lekarz w sądzie nie mówił prawdy np. o kartach kartoteki lekarskiej, a wiele faktów przemilczał które mu nie były wygodne. Tak więc, niech się nie cieszy, ponieważ po przesłuchaniu płyty z rozprawy mam na niego 19 zarzutów kłamstwa i przemilczenia faktów. Oczywiście ponowię także próbę i te fakty przedstawię prokuraturze która nie spełniła w śledztwie czynności które powinny być wykonane, i zobaczymy co dalej. A osobne zgłoszenie szykuję do prokuratury o kłamstwo lekarza orzecznika przed sądem. Jedno mnie tylko martwi. W latach 2005 – 2007 rządziło PiS i dziwnym trafem teraz też jest PiS, a ja nie mogę doprosić się sprawiedliwości. Mam wrażenie, że ten lekarz orzecznik PZU ma jakieś chyba koligacje.
Jak to wszystko się zaczęło, jak zaczęła się moja wędrówka walki o sprawiedliwość z prokuraturą. Jak walczyłam i walczę o sprawiedliwość napiszę w dalszych odcinkach. Sami państwo ocenicie czy prokuratura czy to ja mam racę.
Tak więc zapraszam państwa czytania
„Niekończąca się opowieść szukania sprawiedliwości” -“Kłamstwo lekarza orzecznika PZU “
Między czasie będę wstawiać różne moje przemyślenia o życiu, czy też wierszowanki w tym temacie. Jednakże ostrzegam – to naprawdę będzie długa, bardzo długa lektura.
Jedno się przekonałam mając 14 lat do czynienia z niesprawiedliwością…
Kto nie jest prawnikiem, kto nie zna się na kruczkach, furtkach nie mówiąc o kasie… będzie traktowany niesprawiedliwie.
Jedynie zostaje to, aby panią która trzyma wagę i ma wszystko w dupie bo jest ślepa, głucha i milczy na krzywdę innych kopnąć w dupę, dynamit jej tam wstawić… Człowiek skrzywdzony mało kiedy może liczyć na sprawiedliwość, kiedy go nie stać na adwokata.
Jest powiedzenie: „pieniądze szczęścia nie dają”
Kto to mógł taką głupotę wymyślić, chyba desperat który z zazdrości że inni mają tym powiedzonkiem się zadowalał. Nigdy nie zgadzałam się z tym stwierdzeniem, nie zgadzam i nigdy to się nie zmieni. Jeśli uważasz, że pieniądze szczęścia nie dają nie sięgaj po nie, nie żebrz, żyj bez nich, nie pożyczaj. Zobaczymy jak długo bez nich się obejdziesz. Nie masz pieniędzy nie masz zdrowia. Ktoś stwierdzi –”bogaci też chorują” – tak, ale zawsze większa nadzieja, że się wyleczą. W tym momencie nasuwa się pytanie –jeśli uważasz że zdrowia nie dają, to czemu wołasz pieniądze na leczenie?…
Poza tym lepiej umierać bogatym będąc, niż na śmietniku w nędzy, nawet jakby przez chorobę, której te pieniądze nie dały rady wyleczyć… Nie dały rady wyleczyć, ale na pewno szczęśliwiej umierają bogaci niż biedni. Ale tutaj warto zastanowić się, czy na pewno bogaty umiera szczęśliwszy. Biedny nic nie ma do stracenia, nic nie zostawia po sobie, bogatemu na pewno żal pozostawić to co go otacza. Mnie też by było żal. Ale myślę, że najbardziej z tego świata jest żal odejść osobie mającej kochającą rodzinę, przyjaciół. No chyba że się jest strasznym skąpcem, i rodzina go nie interesuje lub ma rodzinę która tylko czeka na spadek i nie interesuje ją to jak bogaty się czuje. Gdybym była bogata i miała rodzinę która tylko by czekała na moja śmierć, to bym wszystko na schronisko dla zwierząt oddała. Skąpiec gówno z pod dupy zeżre, nawet jeśli by nim miał się zadławić. Skąpiec nigdy nie będzie człowiekiem szczęśliwym, będzie dążył aby mieć coraz więcej i więcej. Zachowuje się tak, jakby nigdy nie miał umrzeć. Kolekcjonuje wszystko co uważa za wartościowe, ale nikomu nie pokaże zamykając w sejfie. Czy warto za cenę skąpstwa być nieszczęśliwym? Skąpiec nigdy nie będzie szczęśliwy pomimo, że będzie bogaty. Całe swoje życie przejdzie drogą strachu o bogactwo które posiada. Czy skąpiec może być szczęśliwy? Na swój sposób na pewno tak. Ale w pogoni za tym, co chce osiągnąć gubi po drodze to, co naprawdę dałoby szczęście.
Skąpiec i na swoje zdrowie nie wyda pieniędzy, woli się w nich „utopić”. Są skąpcy, którzy nikomu nie podarują ani złotówki, żyją w nędzy i umierają w nędzy ale cieszą się każdym grosikiem wymacanym palcami swojej skąpczości. A czy bogaty, i pławiący się w luksusie jest skąpy czy chytry?… Nie koniecznie. Zna wartość pieniądza i czemu ma rozdawać? – “Daj biednemu, pomóż biednemu” – aż sam staniesz się biednym. Czemu ci, co namawiają do pomagania innym sami nie pomagają? Łatwo komuś dać coś z fundacji, na którą ludzie wpłacają, niż swój oddać telewizor. Kto z was odda plazmę? Spytaj się tych z fundacji, czy oddadzą swój komp, laptop, smartfon ale ciebie będą do tego namawiać. A co biedny może oddać? W końcu jak dawać innym, to dawać nie tylko brać…
Ja straciłam możliwość prawidłowego leczenia, przez kłamstwo lekarza orzecznika PZU w roku 2006. Przekonałam się, że właśnie dzięki pieniędzy moja noga byłaby zdrowa… a przekonało mnie stwierdzenie lekarza w szpitalu z października 2008 r. cyt:
„Za 20 tysięcy takie operacje, wykonują w szpitalu na „Jurasza”.
Zanim te słowa usłyszałam, poleżałam tydzień w szpitalu… po co? – to jest pytanie…
Śmiać mi się troszku chce, ponieważ pisząc o Temidzie przypomniał mi się sen… miałam sen, wielki sen… – znacie to – “MIAŁEM WIELKI SEN”? Ha… ha… ha…
Śniło mi się, że szłam z kumpelą nad Brdą, woda, kaczki, łabędzie i… i podeszła do mnie zapłakana kobiecinka i podała mi papiery, jakieś dokumenty. Spojrzała w oczy i błagalnie szepnęła -“Moniczko pomóż mi załatwić alimenty, nie mam już siły, ciągle z czymś mnie odsyłają, a ja nie rozumiem co jeszcze tu brakuje. Podeszłam do jakiegoś kiosku gdzie była wywieszka “podania” i podałam papiery tam siedzącej pani i powiedziałam “Frania, weź sprawdź co tu jeszcze brakuje aby można było złożyć o alimenty”. Frania się uśmiechnęła i zaczęła się śmiać… śmiać… śmiać… i się obudziłam bo to domofon był… – kuźwa jak ja nie lubię domofonów.
Ale taka myśl mnie naszła … – są sprawy, przepisy o których często nie wiemy i jak co do czego, jak je „ugryźć”… Często są to windykacje, czy mandaty za bilet albo inne sytuacje.
Dam taki mały przykład:
Nie każdy wie, że np. mandaty MZK przedawniają się po roku czasu od momentu wystawienia.
Przepisów dotyczących przedawnienia roszczeń wynikających z mandatu za jazdę bez biletu należy szukać w ustawie Prawo przewozowe.
Zgodnie z art. 77 tejże ustawy roszczenia z tego tytułu przedawniają się z upływem roku. Termin ten należy liczyć od końca terminu widniejącego na mandacie, w trakcie którego gapowicz powinien zapłacić karę. Jak przyjdzie mandat który termin przedawnienia nastąpił co do zapłaty można powoływać się na przedawnienie. Jednakże musicie mieć to na uwadze, że mandat w każdej chwili może stracić przedawnienie w takich przypadkach jak:
-przewoźnik wystąpił do sądu z pozwem przed upływem rocznego terminu, to przedawnienie nie będzie miało miejsca, ponieważ zgodnie z art. 123 ust. 1 pkt. 1 Kodeksu cywilnego dojdzie do przerwania biegu przedawnienia – zarzut przedawnienia będzie nieskuteczny. Jeśli otrzymasz pismo z sądu z datą która wskazuje ze nastąpiło przedawnienie mandatu – to jak już pisałam – jeśli przewoźnik złożył dokumenty do sądu przed datą przedawnienia, przedawnienia nie będzie.
-Przedawnienie zostanie przerwane również wtedy, gdy dłużnik uzna roszczenie wierzyciela.
-Przedawnienie nastąpi kiedy w trakcie trwania terminu płatności wierzyciel się z tobą skontaktuje, a ty zaczniesz z nim dyskusję, czy też odpiszesz na list nawet niepolecony
Często firmy windykacyjne skupujące długi stosują ten trik. Nawet możesz nie wiedzieć że firma skupiła twój dług. Po prostu podadzą cię do e-sądu w Lublinie i jak nie odbierzesz z e-sądu poleconej korespondencji to i tak zostanie uznane za odbiór. Jeśli jednak odbierzesz zawsze jest szansa, że to będzie dług przedawniony, i będziesz mógł się odwołać od niego.
E-sąd w Lublinie nie sprawdza zasadności długu. Jest faktura, jest dług nie sprawdzają czy to było już zapłacone, tylko wydają nakaz do zapłaty… Dlatego dla swojego dobra trzeba odbierać wszystkie listy polecone. Jeśli otrzymujesz zwykłe listy – nie polecone – od windykatorów nie musisz na nie odpowiadać. Mogą ci naskoczyć. Kiedy na taki list odpowiesz, to uznają za przerwanie przedawnienia. Wielu ludzi nie odróżnia co to windykator firmy która skupuje długi a komornik – szczególnie osoby starsze. Firmy windykacyjne wysyłają często listy nie polecone, bardzo przypominające pisma urzędowe… Ludzie na nie odpowiadają, i nieświadomie przerywają tym samym termin przedawnienia. W internecie jest bardzo dużo stron, gdzie można znaleźć informacje, doradztwo jak nie dać się zastraszyć firmie skupującej długi i ich windykatorom, a szczególnie co może a czego nie taki windykator.
Musicie też pamiętać, że często jest tak, że wy spłaciliście np. zadłużenie – nie ważne czego dotyczy – firmie od której pobieraliście usługę, ale ona między czasie odsprzedała dług firmie typu „Kruk” itd. a ta firma oddala do komornika. I dupa blada, komornik nie musi sprawdzać czy dług jest spłacony, jeśli dostaje nakaz zapłaty od wierzyciela – nie interesuje go kto od kogo odkupił, jeśli jest aktualna klauzula wykonalności. Jeśli taka sytuacja nastąpiła, jak najszybciej trzeba sprawę skierować do sądu, o udzielenie zabezpieczenia powództwa, poprzez zawieszenie postępowania egzekucyjnego do czasu wyjaśnienia sprawy.
Mnie spotkała taka sytuacja z firmą:
1 – Ultimo Portfolio Investment
(Luxembourg) S.A.
—————————————————–
2 – Universe Niestandaryzowany
Sekurytyzacyjny Fundusz
Inwestycyjny Zamknięty
A szczegulnie uważajcie na:
3- GetBak S.A
Ul. Powstańców Śl. 24
53-333 Wrocław
Firmie GetBak S.A wpłacałam na konto. Ona pobierała pieniądze z upoważnieni:
Universe Niestandaryzowany
Sekurytyzacyjny Fundusz
Inwestycyjny Zamknięty
Pieniądze zostały spłacone do GetBak, a Universe podał mnie do komornika i komornik mi ściągną pieniądze. Czy GetBak przekazał pieniądze Universe? Nie wiem, ponieważ wielu próśb w ogóle nie odpowiadają na korespondencję. Sprawa jest już w sądzie o wyłudzenie. Nie można skurwielom odpuszczać.
I pamiętajcie!!! Trzymajcie wszystkie rachunki, nawet jeśli już ponad 20 lat mają. Wszystkie zapłacone media, czynsz itd. W dzisiejszych czasach, w czasach komputerów wszystko może się zdarzyć, a papier – jeśli nie zblaknie – jest najbardziej wiarygodnym dowodem na to, że zapłaciliście należne co komu się należało.
Spotkała mnie taka sytuacja, że kiedy po wypadku dostałam inne mieszkanie, ponieważ że mama była na wózku inwalidzkim byliśmy na mieszkaniu dla osób niepełnosprawny – gdybym została na wózku inwalidzkim, to bym została na tym mieszkaniu – dostałam po 2 latach do zapłacenia 1000 zł. za czynsz, media itd. No kurwa. Nie mieszkasz dwa lata a ci przychodzi do zapłacenia? To kpiny! Wkurwiłam się niesamowicie. Kiedy opuszczałam lokal, prędzej by mi kluczy nie dali na nowy gdybym nie rozliczyła się z czynszu i mediów. Wszystko było uregulowane.
Zadzwoniłam do „ADM”-ów z żądaniem o konkretne rozliczenie za co mam zapłaci i za jaki okres. Pani z ADM-ów przyjechała do mnie do domu i zaczęła tłumaczyć, że jej poprzedniczka namieszała w papierach, że nie rozliczyła się z czynszów i wyjechała za granicę i teraz oni muszą to wszystko wyjaśnić. No to do kurwy nędzy, że ktoś nakradł to ja mam za niego płacić?
W końcu skończyło się na tym, że powiedziałam że nie zapłacę i nic mnie to nie obchodzi, a sprawę oddam do sądu. Wówczas ta pani podpisała ze mną taką umowę, że to ona ten dług bierze na siebie. To było w roku 2007, ale cały czas to pismo trzymam. 1000 zł. na tamten czas to była sporą sumką.
Na pewno słyszeliście o sytuacjach, kiedy ludzie dostają wezwania do zapłaty, lecz nie przechowali rachunków i nie mogli udowodnić, że wezwanie np. za media był opłacony. A w tym momencie wiele usługodawców takich jak TV mają duże pole do popisu. Jeśli chodzi o zaległy abonament to też temat rzeka. Wiele osób podostawało horrendalne rachunki za nie płacenie abonamentu. Ale czy musieli? Nie. Ponieważ TV od dawna jest spółką z którą nie podpisywali umowy na odbiór emisji TV. A jeśli tak, to czy nie nastąpiło oszustwo? A jeśli sie tłumaczą, że każdy ma płacić bo w przepisach jest, że to nie abonament a za odbiornik, to znaczy, że tak jakby nasz odbiornik TV czy radiowy nie był nasz a płacimy za wynajem go, że jest w lansingu, pomimo że kupiliśmy w sklepie i VAT zapłaciliśmy za niego. Przecież to kant na szeroką Polską skalę wykonywany przez rząd w imieniu prawa. A jeśli ja mam płacić tz. abonament a reklamy muszę oglądać, to niech mi ta publiczna TV płaci procent za oglądanie ich, ponieważ gdyby nie ja, ty, twój sąsiad… firmy nie reklamowałyby się w TV. To dzięki nam TV ma zyski za reklamy.
Pamiętaj jednak, że jeśli masz dług – warto wygooglować jakie zadłużenie ma termin przedawnienia – to, że nastąpiło przedawnienie to zobowiazanie nie znika. Zobowiązanie niestety zostaje. Ono nadal istnieje, lecz wierzyciel nie będzie mógł cię podać do sądu.
Ale tu też jest haczyk. Sąd nie ma obowiązku sprawdzać nawet zadłużenie które było 5 lat wstecz i może spotkać cię niespodzianka, że będziesz musiał to zobowiązanie zapłacisz, jeśli się nie odwołasz do sądu w ustawowym terminem powołując się na przedawnienie. Ponieważ to w twoim zakresie jest poinformowanie sąd o przedawnieniu. A to, że nie będziesz odbierać korespondencji poleconej to nic nie da. W momencie nieodebrania po dwóch tygodniach nawet jak nie odbierzesz korespondencja jakakolwiek polecona jest liczona jako dostarczona.
Zeszłam z tematu, ale myślę że wielu da ten temat do myślenia i nie dadzą się firmom windykacyjnym, a nie znając prawa, przepisów nie zwalnia nas od czy to przestrzegania, czy stosowania jego. Jeśli czegoś nie jesteśmy pewni, lepiej to wygooglować.
Z lekka się zamyśliłam. Ile to krzywdy doznają osoby, które przez nieznajomość prawa są manipulowani do działań dla siebie szkodzących. Sama się o tym przekonałam, niejedną gorzką pigułkę połknęłam. Osoby nie mające wiele wspólnego z prawem, nie znający żargonu urzędniczego są pokrzywdzeni. Często mało wiedzą o swoich prawach i jakie korzyści mogą mieć, ponieważ rząd woli nie mówić głośno na ten temat, a jeśli się o czymś nie mówi to tak jakby tego nie było. Jeśli suweren narodowy o czymś nie wie, to rząd nie musi się z tego zobowiązywać – o to chodzi rządowi. Wmawia nam się, że wszyscy mają prawa równe. Jednak jako pionek na szachownicy tego po wypadku nie odczułam.
Tyle się słyszy, jak ktoś wypadek miął, ktoś z rodziny zginie wsparcie dostaje psychologa… Pytam się – gdzie, kiedy?… komu?… dobre pytanie – komu?
Mnie nie, ponieważ jestem bez znaczenia „pionkiem” w grze życia, i nikogo nie interesuje że cierpię (oprócz przyjaciół) że urzędnik, lekarz orzecznik PZU skłamał co do zdrowotności nogi mojej – oj, oj skłamałabym że nie jestem znaczącym „pionkiem”. Wielu jest takich „pioneczków” jak ja – a kiedy jesteśmy ważni? Tak, tak… kiedy wybory się zbliżają, w trakcie wyborów, a po? A po wyborach z planszy spadamy będąc zbijani – pomoc tylko otrzymują ci co są przy władzy, i ich znajomi. Robotnik dostanie za śmierć najbliższej osoby po wypadku do 4 tysięcy z ZUS-u, a bogaty, przy władzy i jego rodzina, znajomi miliony i jeszcze im mało.
Weźmy przykład katastrofy Smoleńskiej i zadam pytanie…
-Czy osoby nie mających znajomych, nie mających rodzin na wysokich stanowiskach mniej ból odczuwają po stracie bliskiej osoby od tych z „górnej półki?” (o moim odszkodowaniu i za śmierć mojej mamy, i jak o nie walczyłam i walczę nadal, napiszę… – nie mogę doprosić się do tej pory aby PZU zapłaciło mi za uszczerbek na zdrowiu – to też temat rzeka).
Wypadek w smoleńsku był w roku 2010, a jeszcze państwo wciąż wypłacało do 2017 r. a… może jeszcze wypłaca zadośćuczynienia rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej. Nie wiadomo jednak do końca, wedle jakich reguł i jak długo może to potrwać.
Ponad stu członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej dostało dotąd od Skarbu Państwa około 70 mln zł.
Symbolem wysokiego odszkodowania stała się p. Beata Gosiewska. Podobnie jak inni bliscy ofiar tragedii dostała ona niedługo po katastrofie zadośćuczynienie od Skarbu Państwa (w sumie 750 tys.) plus 40 tys. jednorazowej pomocy od rządu oraz 100 tys. odszkodowania z kancelarii Sejmu, a wreszcie comiesięczną rentę (po 2 tys. złotych) dla osieroconych dzieci do czasu ukończenia przez nie nauki.
Nie zawahała się jednak po pewnym czasie zgłosić nowych roszczeń – na kwotę, bagatela, 5 mln złotych motywując to roszczenie, że kariera polityczna jej tragicznie zmarłego męża dynamicznie się rozwijała, mógłby więc zarabiać coraz więcej i więcej. Tymczasem ona – jako wdowa – musi mieszkać z dziećmi na 48 metrach kwadratowych, a córce renta nie wystarcza na kontynuowanie terapii dla dyslektyków.
Trudne do uwierzenia? Owszem. Również dlatego, że p. Gosiewska po śmierci męża znacząco awansowała zawodowo i finansowo – startując w jego dawnym okręgu, najpierw została wybrana do Senatu, a obecnie zasiada w europarlamencie. Głodem więc raczej nie przymiera.
Podobnie błyskotliwe i dochodowe kariery polityczne zrobiło kilka innych pań – czy to żon, czy córek ofiar tej tragedii.
Pytanie, jak w ich przypadku wygląda historia zadośćuczynień? Nie mówiąc już o tym, że reprezentują one akurat ugrupowanie, które katastrofę smoleńską kreuje jako ofiarę dla ojczyzny.
Jest wreszcie pytanie ostatnie:
-jak długo jeszcze będzie można ciągnąć kasę z tej tragedii? Najbardziej zyskał na tej katastrofie brat zmarłego brata.
Nie wymagajcie ode mnie, bym udawała że współczuję jeśli ktoś zginą, kiedy ja cierpię że moja mama zginęła. Moje współczucie i łzy są tylko dla moich najbliższych i dla przyjaciół oraz ludzi których lubię, szanuję i coś dla mnie znaczą.
Tylko, dzięki moim przyjaciółką i synowi jeszcze nie palnęłam sobie w łeb po tym co mnie spotkało dzięki lekarzowi orzecznikowi PZU w roku 2006 dnia 28 kwietnia.
Wielu oczekuje abyśmy się nad nimi się rozczulali, nie interesuje ich że też mamy swoje tragedie lecz nie rozprawiamy o nich na lewo i prawo. To co niektórzy uczynili z prywatnej tragedii, aby do władzy się wspiąć, to jest obrzydliwe. Po trupach do celu.
——————
„Łaska pańska na pstrym koniu jeździ”
…i mam nadzieję że wiadomo prawie każdemu, co te przysłowie oznacza. Ale też to przysłowie można napisać tak:
„Suwerenność narodu na pstrym koniu jeździ”
To co tu piszę mam nadzieję, że wielu ludziom da do myślenia, a na moich błędach też się nauczą tego co ja doświadczyłam, i może im w dążeniu do sprawiedliwości lepiej się uda niż mnie. Nie zależy mi na tym, aby mi ktoś współczuł. Często współczucie jest tylko powierzchniowe, a nie z serca wychodzące. Zrezygnowałam ze związku, aby nie utrudniać drugiej osobie życia. Uważam, że jeśli mamy zatruwać życie drugiej osobie tylko dlatego, że tragedię przeżyliśmy to lepiej zrezygnować ze związku.
Z początku osoba z którą jesteśmy nie chce odejść, ale uwierzcie mi, że z czasem jeśli tego nie zrobi zacznie nas nienawidzić za nasze marudzenie, rozmyślania, za naszą apatię i braku jej przytulenia. Już nie mówiąc o tym, że nam się seksu nie chce… Zacznie ją irytować nasze zachowanie. A czy, jeśli osoba po przejściu traumatycznym będzie udawać że wszystko ok. i będzie się uśmiechać to zdrowe dla niej? Będzie się pogłębiać jeszcze w większą depresję. Będzie ją męczyło to, że wszyscy wokół już mają dość jej cierpienia. Ja swoje cierpienie wrzuciłam w pisanie, i to mi pomaga. Nie muszę opowiadać werbalnie o tym co mnie w duszy boli, a jeśli ktoś mnie przeczyta to fajnie. On sobie poczyta, a mnie na duszy lżej. Dlatego też dzięki temu, potrafię się uśmiechać, wyjść do ludzi. A kiedy mnie depresja dopada, płakać się chce zamykam się w domu… nie odbieram telefonów i idę spać. W takim stanie , w jakim ja się znalazłam po wypadku, a szczególnie po tym co mi zrobił lekarz orzecznik PZU – gdyby nie on, dawno bym normalnie żyła, może ponownie byłabym w związku, przez lekarza orzecznika PZU wypadek w moim umyśle jest jakby to wczoraj było – prawie ja z filmu “Dzień świstaka” Ciągle muszę powracać do wypadku przy zeznaniach, w sądach, u lekarzy psychiatrów dzień za dniem, miesiąc za miesiącem rok w rok. Rana nie ma kiedy się zasklepić, a nienawiść do lekarza orzecznika PZU który stwierdził w orzeczeniu lekarskim całkowite wyleczenie mojej nogi pomimo temu co kartoteki lekarskiej wskazują wytworzyła martwicę w moim sercu do niego którą nawet moja zasada na spokojne życie mi nie pomaga.
Mam zasadę:
“Uśmiech sposobem na życie”
Po tragedii jaką się przeżyło towarzystwie wesołą miej minę
Dusza boli mniej, na sercu lżej
A przyjaciel, znajomy nie opuści cię
Nikt nad tobą wówczas z musu się nie rozczula
Łzy do oczu nie napływają, sercu cymbałki wybijają
-Źle nie będzie – grają, na duchu cię wspierają
Jak przyjaciół masz wkoło bądź nawet przy problemie wesoła
Wiesz że mimo twego zmartwienia przyjaciel nie opuści cię
W potrzebie wesprze, łzę z polika obetrze
Dobrym słowem wesprze, pomorze w potrzebie
Rękę poda – mieć przyjaciela to za dobro nagroda
Za twoje postępowanie kiedy byłaś zdrowa
Nie bądźmy natarczywi ze swymi zmartwieniami
Bo zrobi się pustka, pozamykają drzwi przed nami
Odwracać będą głowy, nie będą skorzy do pomocy
Nikt nie lubi problemów cudzych zbyt wiele
Każdy ma swoje smutki, zmartwienie
Nie wymagajmy zbyt wiele, cieszmy się że są przyjaciele
Nie lubię jak ktoś nade mną się lituje, wolę nie narzekać ale walczyć o sprawiedliwość która gdzieś mi ciągle spierdala. Wole, jak przyjaciółka przyjdzie wspólnie pośmiać się, pożartować.
„Może nie jest tak źle”
Na świat się nie prosiliśmy
Nie mamy wyboru gdzie się urodziliśmy
Życie po dupie nam daje, bóle zadaje
Maksyma smutna jest
Od dziecka się uczymy że życie nie jest łatwe
Mamy serce miękkie, cztery litery miejmy twarde
Są w życiu takie dni gdy nic ci nie wychodzi
Wówczas otrzyj dłonią łzy, uśmiechem przywitaj dzień
Po burzy zawsze słońce wschodzi
Pamiętaj, masz jeszcze marzenia warte do spełnienia
Ciemne chmury ich nigdy nie dotkną
U wszystkich zobaczysz radosne spojrzenia
Uśmiechnij się, dalsze życie będzie wiosną
Wszystko będzie do spełnienia
W końcu po to jest nadzieja a marzenia do spełnienia
CDN – nr 2 będzie
——————
Monika Janos – O teatrze życia – Życie jest szkołą
———–