„Spotkanie po latach – Patrycja”
“Nie wchodzi się do tej samej wody”
Cholerny upał. To jedne z tych dni latem, kiedy upał jest nie do zniesienia. W takie dni nie lubię środków taboru publicznego. Faceci capią, kobiety odurzają tonem perfum polanych na spocone ciała. Szczególnie w godzinach szczytu jest tragicznie, kiedy ludzie nie wykąpani po pracy do domu wracają.
-Hej Monika – usłyszałam wołanie.
Nie zareagowałam. W końcu co ja będę się rozglądać, na pewno to nie o mnie chodzi. Tramwaj staną, zrobiło się luźniej, wołanie nie powtórzyło się.
-Dzień dobry…
Wzdrygnęłam się. Niespodziewany szept wyrwał mnie z zamyślenia. W pierwszej chwili nie poznałam jej – minęło tyle lat odkąd widziałyśmy się po raz ostatni. Ile to minęło? Ja miałam trzydzieści dwa… ona dwadzieścia. Trzy lata ze sobą byłyśmy. No, no ale czas leci, troszkę utyła, ale jak zawsze blond loczki. Jedna z moich pierwszych miłości. Bardzo wcześnie wyszła za mąż. Jak ją poznałam miała już dwoje dzieci, w trakcie naszego związku urodziła jeszcze jedno.
Gwoli zdziwienia niejednej pani zdziwionej tym faktem, spieszę donieść, że dla mnie miłość to miłość. Nie dzielę kobiet na te gorsze bo z facetem lubią być i na lepsze co nigdy nie. Dla mnie kobieta jest kobietą. Także jej mąż wiedział o naszym związku.
-Tyle lat się nie widziałyśmy, co u ciebie słychać? – spytałam się, patrząc w jej oczy, ech te oczy…
-Nic ciekawego, to samo co zawsze… mąż, synowie – troszkę zasmuciła się
-A u ciebie? Nadal za spódniczkami się uganiasz, chyba nigdy ci nie przejdzie
-E tam, zaraz za spódniczkami, teraz to ja raczej erotoman-gawędziarz jestem już tylko – roześmiałyśmy się serdecznie
-A co z moimi następczyniami? – spytała, no i tu troszkę się rozgadałyśmy. Spojrzała w okno
-Och! muszę już wysiadać, ale koniecznie musimy się spotkać – szybko napisała numer telefonu na moim nadgarstku… pod wpływem jej dotknięcia ciepło rozeszło się po moim ciele
-Zadzwoń w piątek – zdążyła jeszcze krzyknąć, drzwi zatrzasnęły się za nią.
Zamyśliłam się… hmm… kto by pomyślał, że jeszcze się spotkamy. No, no… dupcia jej się fest zaokrągliła. No cóż zmieniamy się z wiekiem.
Umówiłyśmy się na dziewiętnastą, a że to piątek, postanowiłyśmy spotkać się w kawiarni, a później wpaść do „Reda” – lubię ten Pub, miła atmosfera no i bez skrępowania można sobie w oczy patrzeć.
Szłam na spotkanie jak na skazanie. Tak naprawdę to nawet mi się nie chciało, o czym będziemy rozmawiać? No chyba, że sobie powspominamy… w końcu aż tak źle nie było, a szczęśliwe momenty miło wspominać. Na wspomnienie jej figurki z tamtych czasów uśmieszek zagościł mi w kąciku ust. Pamiętam, kiedy pierwszy raz ją spotkałam u wspólnej znajomej na urodzinach… – wysoka, szczupła, trójeczka biuścik. Jedno spotkanie, drugie… hotel, pończoszki, szpileczka dziesięć centymetrów, nogi do bram raju. Z czasem częstsze spotkania, wynajęte mieszkanko. Trzy razy w tygodniu na mnie w nim czekała z kolacją przy świeczkach. Ciężko było o pończoszki samonośne – kołsy – teraz są taniutkie i bez problemu do kupienie, ale na początku lat dziewięćdziesiątych prawie nie do zdobycia i drogie, ale dla chcącego nic trudnego, zawsze były. Uwielbiam kobietę w pończoszkach, szpileczce i w czarnej lub czerwonej bieliźnie.
Weszłam do kawiarni, czekała już na mnie…
-Jak zwykle się spóźniasz, nic się w tym nie zmieniłaś – powiedziała na przywitanie
-Jak mam być szczera, to się zastanawiałam czy nie odwołać naszego spotkania, no ale co mi tam, nie mogłabym opuścić takiej okazji – odparłam -kto wie kiedy się znów spotkamy…
Wybrała stolik w przytulnym kąciku. Podano nam aromatyczną kawę, ciasteczka i dobre czerwone wino.
-Widzę, że już zamówiłaś? – spytałam się, całując ją w policzek
-No cóż, ty kiedyś tak samo robiłaś – odparła
To fakt, zawsze jak się z nią umawiałam czy to w kawiarni, czy w restauracji jak się pokazywała nie musiała czekać na obsługę, zawsze przed jej przyjściem wszystko zamawiałam.
Z początku rozmowa nie kleiła się. Szmat czasu minęło, o czym rozmawiać? Nawet nie byłam zbyt ciekawa co z nią się działo przez ten czas, czy była w związku z innymi kobietami…
-Widzę, że nadal lubisz skórę – rzekła, chyba tylko po to by coś powiedzieć. To fakt, lubiłam i do teraz uwielbiam skórzane spodnie i kurtkę.
-No wiesz, niektóre rzeczy, nawyki nie łatwo zmienić… tz. nawet się nie chcę, tak mi dobrze
-A jak twoje miłości? – rzuciła niespodziewanie pytanie
Praktycznie to je prawie wszystkie znała, tak więc mogłam swobodnie rozmawiać.
Rozmowa się rozkręciła na dobre a winko się skończyło, zaproponowałam szampana. Szczerze mówiąc, nie przepadam za winem, zamówiła bo kiedyś lubiłam.
-Opowiadaj, co robiłaś przez tyle lata? – zagadnęłam
-Dzieci, mąż… cóż, nie mam tak praktycznie wiele do opowiadania
-Byłaś jeszcze z jakąś panienką? – spytałam
-Próbowałam, ale jakoś nie wychodziło. Ty akceptowałaś mojego męża, dzieci, inne nie tolerowały go. Chciały bym odeszła od niego, każda tego chciała, a przecież znasz go, nie miałabym powodu go zostawić, tolerancyjny jest
-Wiem, lubiłam go – lekko się uśmiechnęłam się do siebie… chyba małe kłamstewko nie zaszkodzi. Tak naprawdę to ani lubiłam ani nie lubiłam, po prostu szanowałam go za jego wyrozumiałość nic więcej.
-Wiesz – spojrzała smutno – do tej pory żałuję tego co się stało jak byłaś w Holandii, może byśmy dalej były…
-Trudno, stało się… wolę zmienić temat – nastała cisza, niepokojąca, smutna cisza.
Szampan się skończył. Kawa nie wypita, ciasto nie ruszone.
-To co Moniś, wpadniemy do „Reda”? – wyrwała mnie z zamyślenia
-Ok, zbieramy się? – spojrzałam na komórkę… dwudziesta druga
Zadzwoniłam po taksówkę. Niezbyt dobrze poczułam się po mieszance wina z szampanem, jednak wolę piwko. Zaczęłam się zastanawiać, jak rano będziemy wracać do domu z Pubu?
-Może byśmy zamówiły pokój w hotelu? – rzekła jakby czytała w moich myślach
-Faktycznie czemu nie? Hotel niedaleko, po co po wypiciu się pałętać.
Zamówiłyśmy pokój w hotelu „Brda” który znajduje się niedaleko „Reda”. Ogarnęłyśmy się.
-No, no nadal seksi z ciebie laska – klepnęłam ją w zadek
-Nie zawstydzaj mnie, choć idziemy.
Sporo ludzi jak zwykle w piątek, w soboty zawsze jeszcze więcej. Popiłyśmy, na parkiecie pokręciłyśmy, zdawkowa wymiana zdań ze spotkanymi znajomymi.
Czwarta godzina, czas się zbierać, dobrze że hotel tak blisko.
O rany… jak fantastycznie gwizdnąć się na łoże. Położyła się koło mnie, w głowie mi się kreci, przytuliła się. Lubiła się przytulać kiedy byłam w skórze… Często pieszcząc ją nie zdejmowałam, ot taki jej fetysz. Uwielbiała kiedy byłam tak ubrana i ją brałam. Sięgnęła po telefon
-Zadzwonię do męża, niech się nie denerwuje
-Pozdrów go ode mnie – uśmiechnęła się
-Ok.
Włączyłam TV. Z powrotem ległam, nic mi się nie chciało. Przytuliła się ponownie, usnęłyśmy.
Obudziłam się. Rany, gdzie jestem? Myśl pytania przemknęła mi po pulsującej mózgownicy. Kac rozsadza mi głowę. Kuźwa, co ja tu robię? Dudnienie wody waliło w mojej głowie -czyżby padało? Nagle wszystko ucichło…
-No, w końcu się obudziłaś – szepnęła pochylając się nade mną składając całus na ustach obwinięta w ręcznik
-Która godzina? – spytałam się nie mogąc pohamować ziewania
-Po szesnastej…
-O ranny, ładnie spałam, a ty wyspałaś się, chyba tak, zawsze rześka byłaś po wypiciu, nie to co ja
-Może coś zamówię? – spytała
-Piweczko, plis…
Zadzwoniła, zamówiła…
Pukanie do drzwi, poszłam otworzyć.
Piweczko postawiło mnie na nogi, prysznic tym bardziej. Uf, jak miło. Spojrzałyśmy na siebie…
-Zrobisz mi masaż, jak kiedyś robiłaś? – spytała nieśmiało
-Czemu nie – mordka mi się uśmiechnęła.
Położyła się na brzuszek. Dupcia jędrniejsza, troszkę większa niż była. Zawsze jej ciałko w dotyku aksamitne było. Odwróciła się na plecki, nogi delikatnie zaczęły jej drżeć. Dotknęłam ramion, powolutku szyi, za uszkiem, ramion, piersi. Po całym ciele przebiegł ją dreszcz. Delikatnie masowałam pierś, aż sutki stały się twarde i stojące.
Myśli zaczęły mi się kłębić po głowie. Czy powinnam? Czy znów? Po co? Nigdy nie nachodziły mnie żadne wątpliwości, kiedy spotkałam którąś z ex. Chciała masaż to miała, pomimo że nie byłyśmy już razem a tu czemu? Dotknęła moich rąk, poczułam motylki. Przerwałam, jej oczy napełniły się łzami. Przytuliła się, uspokoiła, pogłaskała mnie po karku
-Oj Moniś – szepnęła -to co, zbieramy się?
-Ok, zbierajmy się – uśmiechnęłam się smutno.
Zadzwoniłam po taksówkę. Pożegnałyśmy się, ale serduszko szybko mi biło.
Prawda stara jak świat “Nie wchodzi się do tej samej wody”. I może nie tyle, że w ciągłym ruchu jest, ale często zanieczyszczona jest. Zanieczyszczona niemiłymi chwilami. Zależy też od zanieczyszczenia jakie w wodzie się znajduje. Niestety, w jej wodzie kiedy była ze mną pojawiła się zdrada. Lecz nie wolno mi jej za to obwiniać. W takich sytuacjach kiedy pojawia się zdrada nie ma, że tylko jedna strona winna. Jest przyczyna to i jest skutek… Może powinna poczekać aż wrócę z Holandii, ale z drugiej strony jeśli czemu miała mi być wierna? Dozgonnej wierności sobie nie przyrzekaliśmy. W pewnym stopniu ją rozumiem. Pojechałam do Holandii ponieważ osoba którą kochałam, a z którą nie mogłam być potrzebowała mnie na tę chwilę. Patrysia o niej wiedziała, czy mogła mieć pewność że jej nie zdradzę? Byłabym hipokrytką. Po powrocie z Holandii, już między nami nie było tak jak przed wyjazdem. Coś prysło, jakiś urok związku. Zresztą wszystko co dobre z czasem się kończy ino wspomnienia zostają dobre lub złe. Szczęście mamy, kiedy jest więcej tych dobrych. Żaden związek nie jest zły, jedynie co, to kończy się dobrymi lub złymi wspomnieniami. Jeśli związek jest na ukończeniu, nie warto na siłę go utrzymywać. Nigdy nie będzie jak na początku.
——————
Monika Janos – O teatrze życia – Życie jest szkołą
„Głupich nie sieją, sami się rodzą”
<Inteligencja zdecydowanie idzie w parze z czarnym humorem>
< Zaufanie to jak zapałka – drugi raz nie zapalisz >
——————
“Całuj gorąco…Violetta Villas”