“Czy Piotrowicz popiera, a może sam jest pedofilem?”
Jeśli ktoś broni pedofila, i umniejsza tego skutki, czy może zaistnieć podejrzenie że sam jest pedofilem?
Plamy na życiorysie posła PiS Piotrowicza. W PRL oskarżał opozycjonistę, potem umorzył sprawę księdza pedofila z Tylawy.
Skąd taka postawa prokuratora? Pewne jest, że argumentacja, jakiej wtedy używał, dziś wywołałaby wielkie oburzenie. Bo, jak relacjonował “TP”, choć proboszcz z Tylawy przyznał podczas śledztwa, że niejednokrotnie nocował dziewczynki, kąpał je i “masował brzuszki”, Piotrowicz dopatrzył się w tym rzekomych “zdolności bioenergoterapeutycznych księdza” oraz chęci “porządnego umycia” małych parafianek. “Ksiądz traktował to w ten sposób, że dzieci przychodząc do niego na plebanię to tak jakby szły nocować np. do wujka czy kogoś bliskiego. Dzieci się bardzo z tego cieszyły” – tłumaczył prokurator.
– Pamiętam, że to była kwestia oceny wiarygodności zeznań. Prokurator posiłkował się opinią psychologa, który nie ocenił tej wiarygodności pozytywnie. Na końcu prokurator dał po prostu wiarę księdzu – wspomina w rozmowie z naTemat Janusz Ohar, rzecznik krośnieńskiej Prokuratury Okręgowej. Dodaje, że Piotrowicz argumentował, iż ksiądz Michał M. nie molestował dzieci, a jedynie brał je na kolana i całował.
Wyrok i senatorski mandat
Jedną z pierwszych instytucji, która po kontrowersyjnym umorzeniu Piotrowicza podniosła raban, był Terenowy Komitet Ochrony Praw Dziecka w Rzeszowie. Jak mówi mi Marzanna Knap, założycielka komitetu, nie było wątpliwości co do tego, że decyzja prokuratura była skandaliczna. – Sprawa nabrała rozgłosu, więc śledztwo przeniesiono do prokuratury w Jaśle. Dopiero tam sporządzono akt oskarżenia – zaznacza. Orzeczenie prokuratury z Krosna zmiażdżył też Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Mowa była o “przedwczesnym i niepoprzedzonym pełnym wyjaśnieniem okoliczności” umorzeniu.
Zagadkowo brzmi w tym kontekście kolejne zdanie z relacji “Tygodnika Powszechnego”. Pisał on bowiem, że wszystko wskazuje na to, że prokuratura okręgowa w Krośnie przeniosła wznowione dochodzenie do Jasła “dla uniknięcia zakulisowych powiązań” i podkreślał, że Jasło jest poza terenem archidiecezji przemyskiej, której władze broniły księdza z Tylawy.
Jak sprawa potoczyła się dalej? W czerwcu 2004 roku sąd w Krośnie skazał 65-letniego księdza M. na dwa lata więzienia z zawieszeniem na pięć lat. Według sądu (i jasielskiej prokuratury) duchowny “brał dziewczynki na kolana, wkładał ręce pod bluzkę, dotykał piersi, wkładał rękę do majtek i dotykał krocza, całował w usta z penetracją językiem jamy ustnej, wkładał palec do pochwy, dotykał nóg powyżej kolan”.
Rok i kilka miesięcy później senator Piotrowicz zasiadał już w parlamencie.
Parlamentarzysta nie odpowiedział na naszą prośbę o kontakt. W wywiadzie dla portalu niezalezna.pl odniósł się jedynie do kwestii działalności w PRL-u. Jak stwierdził, “są momenty, których się wstydzi”. Między innymi tego, że należał do PZPR-u i “nie zachował się w tamtym czasie heroicznie”. Piotrowicz podkreśla w wywiadzie, że Tomasz Sekielski go “oszukał” i z początku poseł chciał wyjść ze spotkania z nim, ale jednak został. Rozmawiali około godzinę, z której “najważniejsze wypowiedzi się nie pojawiły”, twierdzi Piotrowicz. “Gdy skrytykowałem jego rzetelność w trakcie rozmowy, najpierw dalej ją kontynuował, a następnie w sztuczny sposób, teatralnie się oburzył do kamery” – dodaje Piotrowicz.
“Nieprawdą jednak jest stwierdzenie, że „udzielałem się w partii”. Jako prokurator nigdy nikogo nie skrzywdziłem. W 1978 r. po skończeniu przeze mnie aplikacji przyjechał prokurator wojewódzki z Tarnowa Stanisław Bieszkiewicz i przeczołgał mnie za to, że jeszcze nie należę do partii. Kazał się zapisać” – wyjaśnia Piotrowicz. Podkreśla, że grożono mu, że gdyby się nie zapisał, to nie zostałby dopuszczony do egzaminu prokuratorskiego.
http://wyborcza.pl/10,82983,21097593,dlaczego-pis-tak-chroni-stanislawa-piotrowicza.html