Barbara Krafftówna – …a pozatym nic na działce sie nie dzieje”
—————
„Na działce też wiele może się dziać”
Ciepła noc, cicho na działce… jedna z tych, co pożądanie wisi w powietrzu, a pełnia księżyca którego światło rozświetla ciemności nie pozwala usnąć, nawet psy nie poszczekują. Ciała splecione zapachem miłości, potu pachnącego seksem.
Śpisz… boję się ruszyć… cichutki świst Twego oddechu rozczula moje serce. Jeszcze półgodzinki wstecz nie byłaś tak spokojna…
W świetle blasku Twa figura doprowadza do szału moje zmysły. Powoli zbliżasz się do mnie, kibić ruchem fali kołysze Twe biodra, usta rozkoszują się dotykiem Twoich ust. Obejmuję Ciebie, wtulasz się we mnie. Delikatnie dotykam Twe plecy, ręce wsuwają się pod bluzeczkę. Zsuwam rękę powoli, powolutku w kierunku Twych pośladków. Lekko zadrżałaś, czuję w Tobie oddanie dla mych pieszczot. Stoimy tak wtuleni w siebie. Płomień pożądania powoli narasta, gra wstępna rozpoczęła się. Pośladki Twoje są delikatnie, uwielbiam je ściskać. To one doprowadzają mą wyobraźnie do granic nieprzyzwoitości myślowych. Eksplozja pożądania rozrywa Twą bluzkę, pragnę rozkoszować się całym Twym ciałem w całej okazałości… Twoje ciało połyskuje potem namiętności, moje ciało promienieje ciepłem odbijając się od Twego pożądania. Całuję Twe usta, szyję, pieszczę Twe ciało. Dotykasz mych pleców, powolnym ruchem ręki głaszczesz mnie po karku. Nasze Ciała są rozpalone. Nieśmiało kieruję usta w stronę Twych piersi, pieszczę, obejmuję całą dłonią. Twój sutek twardnieje, oddech nabiera szybkości, odzwierciedla Twe podniecenie.
Wspaniale odczuwam całą gamę przyjemności. Zrobiłam krok do przodu, odruchowo cofnęłaś się, następny krok, następne cofnięcie. Usiadłaś na tapczanie, moje ręce nadal trzymają Cię w objęciach. Powolutku układam Cię, poddańczo poddajesz się mej woli. Klękam, liżę, całuję obrzeża Twych sutków, pieszczę brzuszek, dotykam muszelkę… wypływają z niej soki rozkoszy, smakują miłością. Odrywam usta od napoju seksu, wracam do pępuszka, gładzisz mnie po głowie. Powolutku przesuwam się coraz wyżej… palce zaczynają myszkować między Twymi nóżkami, łechtaczka pulchności nabrała, palce przesuwają się po ślizgości Twej namiętności, wsuwają się coraz głębiej, ruchy ich są spokojne… po chwili stają się bardziej intensywne. Słychać delikatne pochlapywanie z czeluści rozkoszy, coraz szybciej manewruję w Twej pochwie, czuję jak wypływa coraz więcej soków. Pieszczę Twe piersi… muskam szyję. Objęłaś mnie mocno. Czuję paznokcie na plecach…
Ciała nasze mieszają się z potem i Twoich soków. Wyślizguję się z Twego uścisków, schodzę powolutku całując każdą napotkaną część Twojego ciała. Usta trafiają na Etnę z której wydobywa się lawa podniecenia, spijam ją z rozkoszą. Zaczyna się walc namiętności, językiem wydobywam taniec ruchów.
Ciepła noc, cicho na działce, jedna z tych co pożądanie wisi w powietrzu a pełnia księżyca którego światło rozświetla ciemności nie pozwala usnąć, nawet psy nie poszczekują… Ciała splecione zapachem miłości, potu pachnącego seksem.
Śpisz, boję się ruszyć, cichutki świst Twego oddech rozczula moje serce. Jeszcze półgodzinki wstecz nie byłaś tak spokojna…
Wspomnienia mkną – działka i burza, jest to coś niesamowitego…
——————
Monika Janos – O teatrze życia – Życie jest szkołą
——————————