Karol. Człowiek, który chce zostać prezydentem
https://www.youtube.com/watch?v=LJ4YSLQ41BU
Jeśli gość hotelowy potrzebował kobiety, starczyło dać znać Nawrockiemu – mówi dawny kolega prezesa IPN
Jestem świadomie na liście potencjalnych kandydatów PiS na prezydenta RP – oświadczył pod koniec sierpnia w rozmowie z PAP dr Karol Nawrocki. Szef Instytutu Pamięci Narodowej i były dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku zdradził, że znalazł się w krótkim wykazie osób, który zatwierdził sam Jarosław Kaczyński. Wedle medialnych spekulacji są tam jeszcze: Mateusz Morawiecki, Mariusz Błaszczak, Przemysław Czarnek, Dominik Tarczyński oraz niedoszły prezydent Warszawy Tobiasz Bocheński. – Bo kandydat partii na najwyższy urząd powinien być mężczyzną. Młodym, wysokim, okazałym, mającym rodzinę i znającym języki obce, najlepiej dwa – stwierdził w sierpniu w Radio Maryja prezes PiS. – Musi być też obyty międzynarodowo. To powinien być człowiek, dla którego świat nie jest czymś obcym, który bywał na konferencjach, wykładach…
Nawrocki większość z tych kryteriów spełnia, jednak w sondażu prezydenckim przeprowadzonym 1 września przez United Surveys dla Wirtualnej Polski zajął wśród pretendentów z prawicy dopiero szóste miejsce (wygrał Morawiecki). Mimo to nie rezygnuje ze starań, aby wspiąć się wyżej. „Wykazuje aktywność korelującą z opisem wymarzonego kandydata Jarosława Kaczyńskiego” – pisała w połowie września autorka „Rzeczpospolitej” Estera Flieger.
Niewątpliwie aktywność fizyczna i męska krzepa są mocnymi stronami 41-letniego Nawrockiego – w młodości był piłkarzem drużyny Ex Siedlce Gdańsk oraz bokserem tutejszego Stoczniowca, w którym wcześniej boksował jego stryj. W latach 90. zdobył Puchar Polski w kategorii 91 kg, potem był ochroniarzem.
Pochodzi z gdańskiej, robotniczej dzielnicy Siedlce, gdzie wychowywał się z siostrą w starej kamienicy. Ojciec, z zawodu tokarz, w latach 80. był członkiem „Solidarności”, mama – introligatorka – przeważnie zajmowała się domem.
– Z reguły u Nawrockich się nie przelewało – wspomina dawny znajomy obecnego prezesa Instytutu. – Karol już jako nastolatek utrzymywał się sam, pracował w McDonald’s i podczas zajęć nieraz przysypiał po nocce „na ochronie”. Gdy zaczął studiować historię na Uniwersytecie Gdańskim, miał wyniki różne: czasem się prześlizgiwał, czasami zabłysnął. Interesował go przede wszystkim XX wiek, w tym był mocny, ze średniowieczem gorzej… Ale miał gadane i to pomagało, szczególnie na egzaminach ustnych. – Zdradzał jakieś poglądy polityczne?
– Czytał inną prasę niż reszta. Większość kupowała „Bałtycki”, „Wyborczą”, „Rzeczpospolitą”, on przychodził z „Opcją na Prawo”, później z „Gazetą Polską”, takie spektrum…
Na początku wieku ożenił się z Martą z domu Smoleń. Mają dwoje wspólnych dzieci plus najstarszego syna z jej pierwszego związku. Ów po przejęciu przez Orlen „Dziennika Bałtyckiego” był tam reporterem, kandydował także do samorządu z listy PiS.
– Jeszcze na studiach Karol namawiał koleżeństwo do głosowania na Samoobronę – mówi dalej jego stary znajomy. – Prawo i Sprawiedliwość odkrył nieco później. W czasach, gdy byliśmy blisko, był kibicem Lechii. Potem napisał z duszpasterzem Lechitów książkę poświęconą „Dufowi”.
Ów duchowny to starszy o 10 lat od prezesa IPN salezjanin, Jarosław Wąsowicz, który za rządów PiS zasiadał w radzie Muzeum II Wojny Światowej. Przed laty był kapelanem Federacji Młodzieży Walczącej, obecnie jest znany jako działacz kresowy, apologeta „żołnierzy wyklętych”, krytyk rządów Donalda Tuska i ruchów LGBT oraz organizator jasnogórskich pielgrzymek kibiców. Mówi o sobie: „Nie wstydzę się być kibolem”. Jego wspólna z Nawrockim książka wyszła w 2015 r. pt. „Wielka Lechia moich marzeń: pamięci Tadeusza Duffeka »Dufa« (1968-2005)”.
Rzeczony „Dufo”, syn przewodniczącego gdańskiego Komitetu Obrony Polskości Kościoła i Księdza Prałata Henryka Jankowskiego, był na przełomie wieków przybocznym słynnego ze wsparcia podziemnej „Solidarności”, wystawnego stylu życia i pedofilskich ekscesów proboszcza św. Brygidy. Wcześniej, w wieku 16 lat, śmiertelnie dźgnął w bójce kibica Arki Gdynia, siedział w poprawczaku.
W trakcie swojego krótkiego, lecz barwnego życia poznał i trójmiejskich sprzedawców narkotyków, i bossa tamtejszych sutenerów Olgierda „Ola” L., który ostatnio został bohaterem reportażu TVN „Naziol, kibol, bandyta”. – „Olo” i Nawrocki obracali się w tej samej branży – mówi mi dalej stary znajomy prezesa IPN. – 20 lat temu Olgierd kaptował sportowców Stoczniowca do ochrony swojego imperium: salonów masażu, mieszkań z panienkami… A Karol robił w ochronie. Bodajże w trakcie czwartego roku studiów dostał posadę w Grand Hotelu. Szefem ochroniarzy był tam eksmilicjant, mówiono także, że esbek; poznałem go przez Karola – facet nosił sygnet pamiątkowy ZOMO.
Karol dobrze przy nim zarabiał. Jeśli gość hotelowy potrzebował kobiety, starczyło dać znać Nawrockiemu. Wiem, że te sprawy załatwiał on sam, jego kolega albo szef ochrony. Tym się właśnie zajmował około roku 2007. Jakoś niedługo później – w czasach, gdy jeszcze popalał papierosy – sam mi opowiadał, jak zamówił dziewczynę dla dziennikarza X [pada nazwisko nieco już przygasłej gwiazdy mediów z Warszawy]. I narzekał, że musiał się z takim celebrytą targować przy prostytutce o 150 złotych.
Kiedy właściciel ZOMO-wskiego sygnetu zwolnił się z Grand Hotelu, Nawrocki odszedł również.
Stary znajomy dalej: – Stałem w ogrodzie, pod schodami przed głównym wejściem do Grandu, kiedy podjechał Karol z jakimś równolatkiem. Wyjaśnili, że tamten obstawia dziewczyny z nieistniejącej już strony randkowej Odloty.pl. Dali mi numer telefonu – jak ktoś potrzebuje panny czy chce rozkręcić imprezę, miałem dzwonić tam. O ile pamiętam, nie skorzystałem z oferty.
Nawrocki też odszedł z branży – w roku 2009 zatrudnił się w trójmiejskim oddziale IPN, krótko po tym zaczął pisać doktorat poświęcony „oporowi wobec władzy komunistycznej w województwie elbląskim”.
Zostali mu jednak szemrani znajomi. Jest wśród nich np. Patryk Masiak – nadnaturalnie umięśniony kryminalista i zarazem zawodnik freak fight MMA o ksywie „Wielki Bu”. Wedle danych policji zajmował się tym samym co „Olo” – organizacją prostytucji w Trójmieście. Był oskarżony o porwanie i torturowanie kobiety. Śledczy z pomorskiego wydziału Prokuratury Krajowej w Gdańsku wykazali, że grupa, do której należał, siłą zmuszała uprowadzone dziewczęta do pracy w mieszkaniach.
Schwytany Masiak przesiedział dwa lata w celi dla niebezpiecznych przestępców, dziś znów ma kłopoty z prawem, lecz dla nas jest istotne, że w ostatnim roku dwa razy pochwalił się na Instagramie, gdzie ma ponad 170 tysięcy followersów, wspólnymi zdjęciami z Nawrockim. Okazja była błaha: „Wielki”, bawiąc w stolicy, odwiedził prezesa IPN w gabinecie, po czym spotkali się jeszcze w kawiarnianym ogródku, gdzie historyk podarował Masiakowi egzemplarz „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” Sergiusza Piaseckiego. Wybór lektury wydaje się znaczący – to historia przemytnika działającego w międzywojniu na granicy polsko-sowieckiej. Jej autor, weteran wojny 1920 r., przeszedł drogę od oficera wywiadu przez bandyterkę na salony literackie II RP.
Kolejny ze starych znajomych Karola Nawrockiego to Grzegorz H. ksywka „Śledziu”. On również był przed laty przybocznym prałata Jankowskiego, również siedział w więzieniu i również pochwalił się w sieci znajomościami z szefem Instytutu. Należy do klubu motocyklowego Olgierda L. o nazwie Bad Company i jawnie przedstawia się jako nazista – co zresztą trudno ukryć, ponieważ na plecach ma wytatuowane motto SS: „Meine Ehre heißt Treue”, czyli „Moim honorem jest wierność”, a na ramieniu wydziergał podobiznę Adolfa Hitlera wśród swastyk. Gdy w 2017 r. przy okazji wyjazdowego meczu piłkarskiej reprezentacji H. wdał się w bójkę z duńską policją i został zatrzymany, Karol Nawrocki (ówcześnie dyrektor MIIWŚ) zawiesił na swojej stronie facebookowej apel o „zbiórkę funduszy w związku z sytuacją Grześka”.
– To osobliwe znajomości jak na szefa wielkiej państwowej instytucji zajmującej się upamiętnieniem ofiar XX-wiecznych totalitaryzmów – podsu
mowuje aktualny wicedyrektor gdańskiego muzeum wojny dr Janusz Marszalec. – Prawicowa ekstrema o neonazistowskich ciągotach.
– Paradoksalnie to również atut Nawrockiego w wyścigu o prezydenturę – dodaje mój kolejny rozmówca, profesor historii z Krakowa. – W drugiej turze miałby poparcie Konfederacji i szerzej: całego środowiska polskich nacjonalistów, wrogów imigracji, wojujących katolików… bo jest taki endecki, że już trudno bardziej. To jego przywiązanie do Brygady Świętokrzyskiej, częste przywoływanie historii Narodowych Sił Zbrojnych…
– Założyłem się ze znajomym o skrzynkę piwa, że Kaczyński wybierze właśnie jego – ciągnie profesor. – Doktor Karol jest bardzo dobrze uformowany medialnie, świetnie wypada publicznie, nawet po ostrej dyskusji pierwszy podaje rękę adwersarzowi – może wyniósł to z ringu, gdzie po walce trzeba wszak przybić piąchę? No i jest „młody, wysoki, okazały, mający rodzinę”.
Szersza publiczność po raz pierwszy usłyszała o obecnym prezesie IPN, gdy w 2017 r. PiS-owski minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński usunął dyrektora i współtwórcę wystawy w MIIWŚ prof. Pawła Machcewicza, by zastąpić go właśnie Nawrockim – podówczas już doktorem (obrona w 2013 r.) i naczelnikiem gdańskiego biura edukacji Instytutu, a do tego przewodniczącym rady dzielnicy Gdańsk-Siedlce. – Z tego, co wiem, PiS po objęciu władzy sondował pewne osoby przed nim – mówi mi kolejny profesor historii, tym razem z Trójmiasta. – Szukano chętnych do akcji wrogiego przejęcia muzeum.
Pierwsi, do których dzwoniono, a niektórych znam osobiście, odmówili, uznawszy, że taki ruch ich obciąży. Nawrocki nie miał skrupułów. Choć brakło mu doświadczenia, a jako specjalista od II wojny w zasadzie nie istniał, uznał, że ta propozycja to szansa w karierze. Mimo że skromny dorobek naukowy nie predestynował go do pełnienia funkcji szefa wielkiego muzeum, postanowił skorzystać z okazji.
Sprawdzam ten dorobek: po doktoracie Nawrocki opublikował parę prac o „Solidarności” regionów gdańskiego i elbląskiego oraz kilka rzeczy poświęconych piłce. Napisał także jeden rozdział do drugiego tomu historii Kwidzyna, który wydał tamtejszy dom kultury. W wikipedycznym biogramie szefa IPN dłuższa od listy publikacji jest lista pt. „wyróżnienia”. Kiedyś prałat Jankowski pokazał mi swe ordery umieszczone w przeszklonej serwantce na poddaszu plebanii św. Brygidy. Naliczyłem ich 20. Karol Nawrocki ma więcej, w tym takie odznaczenia, jak Medal Trzydziestolecia Powołania Straży Granicznej, order „Zasłużony dla Miasta Elbląga” czy Pierścień „Inki” nadany mu w 2016 r. przez arcybiskupa metropolitę gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia za krzewienie pamięci o żołnierzach antykomunistycznego podziemia.
Nawrocki był bowiem – przed 10 laty – szefem trójmiejskiego oddziału Koalicji na rzecz Pamięci Żołnierzy Wyklętych, której dokonaniem stało się m.in. przemianowanie części Trasy Słowackiego (drogi z gdańskiego lotniska do portu) na aleję ŻW. Jeszcze większym triumfem – przypisywanym już osobiście Nawrockiemu – okazał się gdański pochówek zamordowanej przez tutejsze UB sanitariuszki Armii Krajowej Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”, partyzanta wileńskiej brygady AK.
„Państwowy pogrzeb z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło był w roku 2016 wielką manifestacją środowisk związanych z prawicą” – pisała ostatnio w „Polityce” Katarzyna Kaczorowska. I przypomniała inną, wcześniejszą o rok imprezę zorganizowaną w Gdańsku przez byłego ochroniarza-pięściarza: obchody 15-lecia istnienia IPN połączone z galą bokserską pod hasłem „Nigdy przed przemocą nie ugniemy szyi”. Walczących ubrano wówczas w koszulki z hasłem „Orła wrona nie pokona” oraz podobiznami Anny Walentynowicz, z głośników popłynęły antykomunistyczne songi Jacka Kaczmarskiego… – Główni politycy PiS zyskali świadomość, że jest w Gdańsku taki obrotny pracownik średniego szczebla Instytutu, który myśli po polsku i któremu można powierzyć „odzyskane” Muzeum II Wojny – puentuje profesor z Krakowa.
Nowy dyrektor dokonał „propolskich” zmian w ekspozycji MIIWŚ. Historia jest ogólnie znana, zatem jak najkrócej: Nawrocki wyrzucił z pracy osoby bliżej związane z poprzednim kierownictwem, po czym zarządził przeróbki. Przestrzelony hełm żołnierza polskiego ustąpił ikonie Matki Boskiej. Wprowadzono materiały sławiące bohaterów: rotmistrza Witolda Pileckiego, rodzinę Ulmów oraz św. Maksymiliana Marię Kolbego. Zmieniono statystykę strat wojennych w Europie, aby to Polacy byli najmocniej poszkodowani – usunięto liczbę partyzantów sowieckich, których było więcej niż polskich.
Znikł też krótki film pokazujący w konwencji wideoklipu powojenne cierpienia ludności, odbudowę i walkę Europy Środkowej o wolność. – Nawrocki zaatakował ten obraz jako pacyfistyczny, pokazujący Lecha Wałęsę zamiast Anny Walentynowicz, a do tego z podkładem „The House of The Rising Sun”, która to pieśń jego zdaniem „dotyczy burdelu w Nowym Orleanie” – mówi profesor Machcewicz. – W kontrze stworzono dla muzeum inny film – „Niezwyciężeni” – crème de la crème polityki historycznej PiS i IPN.
W czterominutowym klipie wydarzenia II wojny toczą się wokół Polski. Światowy konflikt wybucha w efekcie paktu Ribbentrop-Mołotow i rozbioru II RP. Polaków mordują hitlerowcy i Sowieci, ale „przebijamy się na Zachód i zdobywamy Monte Cassino”. Do tego bronimy w powietrzu Wielkiej Brytanii, a Niemcy się nas boją, nazywając „czarnymi diabłami”. Dalej „ratujemy Żydów, choć grozi za to śmierć, i pierwsi mówimy światu o Holocauście”. „Łamiąc szyfr Enigmy, oszczędzamy życie milionów ludzi”, ale „w podziękowaniu zostajemy zdradzeni”.
– Tak zwany film Nawrockiego to kwintesencja przekazu, który IPN chciał zaszczepić młodemu pokoleniu – mówi dalej profesor z Trójmiasta. – Trzeba zwrócić uwagę nie tylko na to, co w nim jest, ale też na to, czego nie ma. Na przykład o wojskach polskich stworzonych na Wschodzie i zdobywaniu przez Polaków Berlina nie pada ani słowo.
– Ten film mną wstrząsnął – wyznaje prof. Rafał Wnuk, obecnie p.o. dyrektora MIIWŚ. – Jesteśmy czyści, niewinni, a wszystko, co złe, pochodzi ze świata zewnętrznego. Kolejny element to martyrologia: jesteśmy wartościowi, ponieważ cierpimy. Nasza wartość nie polega na myśleniu, refleksji, na byciu twórczym. Cierpienie jest tym, co definiuje polskość, co ma najwyższą wartość. Cała filmowa opowieść jest prowadzona w pierwszej osobie liczby mnogiej. To efekt myślenia kategoriami etnicznymi, nie obywatelskimi. Nowa historiografia, w której polskość i nacjonalizm są jednym.
– Z czteroletnimi rządami Karola Nawrockiego w muzeum wiąże się także sprawa zgłoszona już w prokuraturze – mówi mi dalej wicedyrektor Marszalec. – Znikło 8 tysięcy katalogów prezentujących zbiory Muzeum i opisujących jego misję. Było tam również zdjęcie byłego dyrektora Pawła Machcewicza i jego krótki wstęp. Łączna wartość albumów przekracza 300 tysięcy złotych. Doktor Nawrocki, dla którego to była sól w oku, mija się z prawdą, twierdząc, że publikacja została wysłana do mieszkańców Gdańska w okresie pandemii. Sprawdziliśmy z prof. Wnukiem. Nawet jeśli obecny prezes IPN nie zgadzał się z przekazem katalogu, nie ma żadnego uzasadnienia, aby wojować z książkami…
W czerwcu nowe kierownictwo muzeum przywróciło wystawę do pierwotnej postaci, jednakże z zachowaniem św. Maksymiliana i rodziny Ulmów. Nie ruszono także postawionego przed wejściem za kadencji Karola Nawrockiego pomnika rotmistrza Witolda Pileckiego.
W istotnym dla naszej historii roku 2021 Nawrocki był już od trzech i pół roku dyrektorem MIIWŚ, jego dawnym miejscem pracy – Instytutem – kierował zaś dr Jarosław Szarek, gorący zwolennik PiS, publicysta Radia Maryja, „Naszego Dziennika” i „Gościa Niedzielnego”, który określa porozumienia okrągłostołowe „drugą Jałtą”.
W szóstym roku rządów Zjednoczonej Prawicy zdawało się, że Szarek (za którego kadencji z IPN musieli się pożegnać m.in. profesorowie Andrzej Friszke i Antoni Dudek) bez problemu utrzyma fotel prezesa
także na drugą turę. Media wywęszyły jednak, że pod jego rządami szefem wrocławskiego oddziału Instytutu został dr Tomasz Greniuch, były lider opolskiego Obozu Narodowo-Radykalnego, który dał się za młodu sfotografować w trakcie wykonywania salutu Sieg Heil! podczas krakowskiego marszu nacjonalistów z okazji 63. rocznicy powstania ONR.
Wybuchł skandal, Greniucha odwołano, a Szarek postanowił nie ubiegać się o przedłużenie kontraktu z IPN. Na spotkaniu z szefami oddziałów terenowych wyznał wprost, że zastąpi go Karol Nawrocki. Tak miał zadecydować Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu, szef klubu parlamentarnego PiS i pierwszy kadrowy tej partii. Zdominowany przez PiS parlament formalnie wybierał prezesa Instytutu spośród pięciu osób, tyle że czterech pozostałych, szerzej nieznanych historyków było jedynie zającami. 18 maja 2021 za Nawrockim opowiedziało się 248 posłów ze Zjednoczonej Prawicy, Konfederacji i Kukiz’15 oraz trójka z centrolewicowej opozycji (Piotr Zgorzelski, Marek Sawicki, Jacek Tomczak). Opozycyjny wówczas Senat przyklepał nominację.
Już na początku prezesury dr Nawrocki dorobił się wśród pracowników Instytutu pseudonimu „Wódz”. Jeden z podwładnych z oddziału terenowego zdradza mi, że na zamkniętych spotkaniach szef rzuca „grubymi słowami” i zasadniczo „prezentuje bardzo męski, by nie rzec maczystowski model dowodzenia”. Poza tym lubi oglądać siebie w sieci, telewizji i na papierze, w związku z czym złośliwi podkomendni rozszyfrowują skrót IPN jako „Instytut Promocji Nawrockiego”. Tylko w ilustrowanym sprawozdaniu z działalności za pierwszy rok jego rządów postać prezesa widnieje na 64 spośród 300 zdjęć dokumentujących pracę instytucji.
– Jest coś jeszcze – mówi mi dalej podwładny. – Ostatnio Ruscy napisali w sieci, że wiedzą, kto patronuje akcji likwidacji posowieckich pomników. I wymienili nazwisko naszego szefa. Co zrobił ten prawdziwy mężczyzna? Wynajął firmę ochroniarską, by się nim opiekowała, a już szczególnie gdy jedzie za granicę. Żeby go nie porwali…
„Nawrocki nie osiągnął żadnego sukcesu, dzięki któremu dorównałby swoim poprzednikom – Leonowi Kieresowi, Januszowi Kurtyce czy Łukaszowi Kamińskiemu” – pisał w „Wyborczej” w maju 2022 profesor Grzegorz Motyka, specjalista od II wojny światowej i stosunków polsko-ukraińskich, obecnie członek kolegium IPN i dyrektor Wojskowego Biura Historycznego. „Jedyną jakościową zmianą jego prezesowania jest jak dotąd wyrzucenie doktora Poleszaka (…) za napisanie artykułu dla prestiżowego czasopisma naukowego”.
Sławomir Poleszak – lubelski badacz powojennego podziemia niepodległościowego – w 2020 r. ujawnił na łamach „Zagłady Żydów”, że ważny dla rządzącej wtedy Zjednoczonej Prawicy „wyklęty” Józef Franczak „Laluś”, którego bezpieka dopadła dopiero w 1963 r., walczył podczas okupacji z żydowskimi partyzantami, wydał Niemcom starozakonnego krawca i uczestniczył w pobiciu małżeństwa Polaków ukrywających Żydów. Przytaczający te fakty artykuł naukowy został w propisowskich mediach określony jako „brutalny atak postkomuny”, jednak prezes Szarek nie miał tyle tupetu, by zwolnić autora za słowa. Wyrzucił go dopiero Nawrocki. W wywiadzie dla tygodnika „Sieci” z początku 2022 r. wytłumaczył decyzję m.in. tym, że lubelski oddział „z różnych perspektyw wygląda na jeden ze słabszych”, a dr Poleszak „krytykował” Instytut w sieci, czego „szef żadnej jednostki publicznej czy nawet firmy nie mógłby tolerować”.
W tym samym wywiadzie prezes zapowiedział „przejście IPN do ofensywy” na niwie polityki historycznej państwa: „Konieczna jest głęboka reforma wewnętrzna, mocne szarpnięcie, czasami wręcz wstrząśnięcie organizacją. Musi być nowy podział zadań, nowe departamenty, nowi ludzie, nowy sposób rozliczania za wyniki pracy. Powołaliśmy już nowe biura: kontaktów międzynarodowych, wydarzeń kulturalnych, nowych technologii. [Nasi historycy powinni] ofensywnie poruszać się w przestrzeni międzynarodowej (…) z dobrą znajomością języków, obyciem w świecie, ambicją mocnego wejścia w międzynarodowy krwiobieg debaty. Mają też sprawnie monitorować, co się dzieje na świecie w sprawach nas interesujących. [Należy] kreować spektakle, koncerty, także dla odbiorców zagranicznych. Drobny przykład: we współpracy z ambasadorami polskimi w ONZ i Nowym Jorku planujemy zaproszenie dzieci członków personelu dyplomatycznego na pokaz teatralny o ukochanym przez żołnierzy 2. Korpusu Polskiego [gen. Władysława Andersa] niedźwiedziu Wojtku”.
Cztery miesiące po tych deklaracjach działalność oświatową Nawrockiego ocenił w „Wyborczej” prof. Motyka: „Prezes IPN edukował na czterech kontynentach. W Uzbekistanie spotkał się z przedstawicielami »wiodących uzbeckich instytucji naukowych«.
Naukowcy prezesa chyba rozczarowali, bo w innych krajach głównie spotyka się z Polonią, składa wieńce pod pomnikami i odwiedza muzea.
Wraz z silną delegacją IPN odwiedził m.in. Pretorię, Johannesburg i Harare. Pokazał wystawę o szlakach generała Andersa, zwiedził wojskowe muzeum, cenne archiwum oraz przedszkole prowadzone przez zakonnice. Ta ostatnia wizyta została udokumentowana fotograficznie na Facebooku. Widzimy, jak uśmiechnięty prezes spotyka się z gromadką ciemnoskórych dzieci, po zdjęciu marynarki w śnieżnobiałej koszuli gra z nimi w piłkę! Ha, tak się dziś robi nowoczesną edukację historyczną otwierającą oczy niedowiarkom!”.
Po zmianie władzy jesienią 2023 r. nowa koalicja wymieniła szefów wielu państwowych spółek i instytucji, lecz nie ruszyła prezesa IPN, którego kadencja upływa w 2026 r. Zgodnie z prawem może ją przerwać jedynie skazanie go prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne ścigane z urzędu. Sejmowi wolno natomiast odwołać prezesa jedynie w czterech przypadkach: choroby, niewypełniania obowiązków, działania na szkodę IPN oraz odrzucenia przez Sejm sprawozdania Instytutu za poprzedni rok. Na razie nic takiego nie zaszło, zaś krążące po wyborach plotki o rychłej likwidacji całego IPN okazały się tylko plotkami.
Instytut stał się tymczasem szalupą ratunkową dla wielu zwolnionych z pracy funkcjonariuszy „dobrej zmiany”. Jak ustalili dziennikarze TOK FM,była szefowa Polskiego Radia Agnieszka Kamińska, która z zaangażowaniem likwidowała starą Trójkę, pracuje dziś w IPN jako dyrektorka projektu edukacyjnego „Przystanek historia”; Dariusz Drelich, były wojewoda pomorski z PiS, jest aktualnie zastępcą dyrektora biura gospodarczego Instytutu; Marcin Zarzecki, który w przeszłości prezesował Polskiej Fundacji Narodowej (tej od kampanii „Sprawiedliwe sądy” i niedoszłego hollywoodzkiego hitu o naszej historii z udziałem Mela Gibsona), piastuje stanowisko zastępcą Kamińskiej w stołecznej centrali przy ulicy Kurtyki 1.
Już na początku prezesury dorobił się wśród pracowników IPN pseudonimu „Wódz”. Jeden z podwładnych zdradza mi, że na zamkniętych spotkaniach szef rzuca „grubymi słowami” i „prezentuje bardzo męski, by nie rzec maczystowski, model dowodzenia”
Proszę historyków o podsumowanie rządów doktora Nawrockiego w mokotowskim gmachu i jego dziesięciu filiach terenowych:
• Prof. Andrzej Friszke (PAN), jeden z najważniejszych polskich specjalistów od historii najnowszej, były członek Rady i Kolegium IPN: – Ostatnio mało widzę aktywności ze strony Instytutu jako instytucji kultury. Jakieś działania się toczą, ale to głównie akcje typu piarowsko-politycznego w stylu zeszłorocznego kongresu IPN, który był jego promocją i niczym więcej. Karol Nawrocki jest bardziej działaczem PiS i apologetą skrajnej prawicy niż historykiem. Jego wybór był czysto polityczny – bez jakichkolwiek przesłanek naukowych. Co okazało się katastrofą dla kierowanej przezeń instytucji, która winna się cieszyć publicznym zaufaniem bez względu na poglądy. Prezes jest tymczasem aktywnym, by nie rzec: agresywnym, uczestnikiem wojny polsko-polskiej. A miała być placówka ogólnonarodowa służąca obywatelom…
– Nie widzi pan profesor żadnych dokonań z ostatnich trzech lat?
– Jedyne, co odnotuje historia, to uznanie przez pion prokuratorski IPN prawomocności akcji „Wisła”.
• Naukowiec z PAN, wcześniej w IPN, prosi o anonimowość: – Nawrocki kontynuuje kadencję i politykę Szarka. Instytucja jest zideologizowana, brakuje pluralizmu poglądów, wyniki badań podlegają ocenie politycznej, a pion naukowy ulega powolnemu wygaszaniu – pozycje wypuszczane na rynek księgarski są coraz bardziej marne. Mamy efekt upływu krwi, bo przecież zwolniono takich jak: Friszke, Dudek, Poleszak, Mariusz Zajączkowski – również z oddziału w Lublinie – czy Paweł Spodenkiewicz, specjalista od historii łódzkiego getta, którego z kolei wyrzucił dyrektor oddziału łódzkiego będący radnym PiS. Nauka przestaje być ważna, liczy się „edukacja”, czyli po prostu propaganda robiona na modłę prawicy.
• Prof. Andrzej Chwalba, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Historycznego, specjalista od XIX i początków XX wieku oraz relacji polsko-rosyjskich, autor cenionych książek popularyzatorskich, w tym bestsellerowego „Chama i pana”: – Moim zdaniem po latach trudnych i mało aktywnych prezes Instytutu jakoś zdynamizował pracę swych podwładnych. Cieszy mnie przede wszystkim to, że ukazuje się coraz więcej publikacji w języku angielskim, które mają poprawiać wizerunek Polski na szerszej arenie. Badacze ze świata nieraz narzekali na kongresach, w których uczestniczyłem, że materiały źródłowe do historii Polski muszą poznawać za pośrednictwem anglo- czy niemieckojęzycznych streszczeń i opracowań. A teraz IPN robi badania, szczególnie dotyczące XX wieku, których wyniki trafiają do sieci w języku angielskim. To długofalowo z pewnością przyniesie dobre rezultaty.
– A zatem zarzuty, że Instytut to prawacka twierdza, uważa pan za chybione?
– Są tam zwolennicy PiS, ale zapewne także innych partii. W IPN pracuje 3 tysiące ludzi, każda generalizacja będzie nieuprawniona. Sam współpracuję z dwójką doktorantów z Instytutu i są to osoby o otwartych głowach.
• Prof. Jan Grabowski (Uniwersytet Ottawy), współzałożyciel Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN: – Towarzystwo Historyczne profesora Chwalby ostatnio blisko się zadaje z IPN. Niedawno pod ich egidą Instytut zorganizował sesję, na której wystąpili negacjoniści Zagłady – profesor wymienia dwa nazwiska. – Za prezesury pana Nawrockiego zasadniczo nasiliło się atakowanie historii Holocaustu, co jest elementem tego radykalnie prawicowego kursu, który wyznaczył Kurtyka, wzmocnił Szarek, a Nawrocki wzniósł na najwyższy poziom. Nie rozumiem, dlaczego obecna koalicja zapewnia tej instytucji budżet.
https://www.pressreader.com/poland/gazeta-wyborcza-0557/20241005/281633900665693?srsltid=AfmBOooyWLHAEwi3p1B5SzVJYngxq8lGWFPQO__vLlUxacoiuB_S0NSB