(…) Gorąco, duszno jest. Nie wiem co się dzieje… dalej odpływam w sen.
„W krainie Morfeusza”
Buszuję po krainie Morfeusza w ciemnej toni snu
Czuję jak układasz mnie do snu
Przepływam przez zielone łąki, nad głową trelują skowronki
Czuję zapach ciała twojego z orgazmu wypływającego
Zanurzam się w chmurach kwiecistych łąk
W jeziorze w śród okoni, sandacza drapieżnego
Stoję na dachu świata, wśród chmur szybuję
Słyszę szum skrzydeł ptaka, plusk wody w głębinie
Głos w oddali ginie: – śpij… śnij… śpij…
Chcę go bez końca słuchać
Inny głos w oddali się przebija – szeptem wołasz mnie:
– Wstań… jest idealny dzień – budzisz mnie
Delikatnym strumieniem powietrza mnie gładzisz
Po uchu muskając szepczesz: – Bóg Re już na ciebie czeka
Myśl mi przemyka, szepczę do siebie:
– Momencik już kończę swoje sprawy senne…
Miłość to piękne uczucie, ale cielesne jeszcze lepsze
Wiem po swej strukturze – pragnę pływać po snu tęczy miksturze
Wszystko się rozmywa… odchodzisz w dal
Co robisz zdradliwa?… moje serce tęsknota rozrywa
Znikasz, nie widzę łapska, nie czuję wilgoci…
Gdzie się podziały przyjemności nocy?
Powieki ciężkie – budziłam się… jestem ociężała cieleśnie
Próbuję przypomnieć sobie co się działo
To wszystko w śnie zawitało?… leżę bez ruchu
Staram sobie przypomnieć usilnie Morfeusza sprawkę
Czy to rzeczywistość była?… czy fantazje senne?
Najchętniej bym sobie poleżała lecz ty mi mała nie pozwalasz
Wtulasz się we mnie, jest ci przyjemnie
Przymykam powieki, widzę ciebie w moich łapskach
Zaczynam powoli przypominać sobie sen
Siebie w roli wilkołaka…
Ciarka przebiegła mnie po plecach – uśmiechnęłam się
Wyobraziłam cię z obrożą na szyi, trzymam łańcuch…
Podoba mi się rola dominatora właściciela
Uczucie siły która płynie z takiej roli… poczucie mocy
Rozbudziłam się zupełnie… spojrzałam na ciebie
Zrobiło mi się przyjemnie – uśmiechnęłam się
Wplotłam swoją dłoń we włosy twoje… drugą muskam twarz
W powietrzu po troszeczku pożądanie zaczyna gościć
Czuję w skroniach szybciej pulsującą krew
Delikatnie ustami muskam twoje ciało
Schodzę niżej, bawię się sutkami, liżę, muskam
Schodzę niżej, niżej, niżej
Zatrzymałam się przy pępku… języczkiem smergam
Delikatnie rozchylasz uda… czuję motylków figlowanie
Masz silne zapotrzebowanie… sięgam do łechtaczki
Słyszę jęk rozkoszy… oprowadza mnie do amoku zwierzęcego
Przestał istnieć świat… jesteś tylko ty i ja
Dziwne mam uczucie Deja vu
Czyżby to już było?… żądza seksu się rozpoczyna
Twoje jęki unoszące się po całym domu
Szepczesz głosem rozkoszy: – wejdź we mnie
Wślizguję dwa palce… głośne stękniecie… odpływasz
W głowie mam obraz snu pamięci… dotykam ustami namiętności
Jędrnych piersi o sutkach stojących… spocone ciała
Moja ręka penetruje grotę czeluści… zalewa ją płyn rozpusty
Czuję wbijanie paznokci na plecach
Zaraz eksplodujesz… krzyczysz… wołasz moje imię
Jesteś u kresu wytrzymałości… nie przestaję
Wchodzę szybciej, głębiej, zamaszyściej, szybciej, szybciej
Nagle krzyk, eksplozja… wybucha wulkan… lawa wypływa
Przytulam cię mocno ciało twoje drżące
Głaszczę po główce, całuję delikatnie… ciszaaa…
Patrzysz mi w oczy, ja moje przymrużam
Wtulasz się… dziękuję – szepnęłaś
Morfeusza zakamarki snu odwiedzać zaczęłaś
Delikatnie cię przykryłam
Podróż w sen za tobą rozpoczynam
Delikatnie, by cię nie budzić wstałam, piękny dzień, późne popołudnie. Jesteś kobietą spełnioną, bezwstydną i chętną na każdy krok. Pragnienie twoje spełnię, do póty do póki uległą mi będziesz. Patrzę na ciebie jak śpisz. Jestem szczęśliwa.
Zastanawiam się o czym śnisz. Wyglądasz jak śpiąca Bogini Wenus. Bogini Wenus… chmmm. Bóg słońce Re przy tobie wygląda jakby stał w cieniu. Dziwne – zamyśliłam się – jesteśmy tak skonstruowani, że jak zostajemy sami słabniemy, bez drugiej osoby odchodzi sens życia… (…)