Co sprawiło, że w z reguły wolno obracającej się maszynie katolickiej sprawiedliwości wyrok zapadł tak szybko i jest – jak na kościelne standardy – surowy? Na dodatek dotyczy purpurata, który jeszcze niedawno cieszył się wielkim szacunkiem, był legendą opozycji.
Ciemne chmury zaczęły się zbierać nad Gulbinowiczem za sprawą poręczenia, jakie podpisał w 2005 roku w sprawie Pawła Kani. Kania, wówczas ksiądz, został oskarżony o molestowanie nieletnich. Został przyłapany, gdy proponował seks oralny dwóm chłopcom.
Kara? Przeniesiono go do innej parafii. Dopiero w 2012 roku Kania został aresztowany po tym, jak zameldował się w hotelu z nieletnim chłopcem. W 2015 roku dostał wyrok siedmiu lat więzienia.
Dlaczego kardynał stanął za przestępcą?
List poręczający za duchownego, o którym wiadomo było już wtedy, że jest pedofilem ukrywanym i rozgrzeszanym przez kurię, uznawano wówczas jeszcze za objaw zbyt dobrego serca i braku orientacji w sprawie, choć ruch ten był mocno krytykowany. Ale rok temu niebo nad kardynałem zagrzmiało mocniej. Pojawiło się oskarżenie o molestowanie seksualne.